Na dworze było dość chłodno, chociaż był dopiero początek sierpnia. Ulica była pokryta ciemnością. Gdyby nie okoliczna lampa, nic bym pewnie nie widziała. Ulica wiała pustkami. Kolejka do klubu zniknęła. Poza zasięgiem wątłego światłą, widziałam pięć sylwetek, poruszających się w przeciwną stronę od klubu. A poza tym, nikogo tutaj nie było, oczywiście nie licząc bramkarza, który nadal stał koło drzwi i przeglądał coś na komórce i mnie, szukającej brata.
Co raz bardziej martwiłam się o Alec'a. Gdzie on jest? Gdzie mógłby pójść?. Zadawałam sobie pytania, nadal gorączkowo go szukając. Wołałam, ale pewnie mnie nie słyszał. A kiedy po raz kolejny obeszłam klub dookoła, poczułam wibrę w spodniach. Moja komórka. Może to Alec? Wyciągnęłam smartfona, tak szybko jak tylko potrafiłam. Spojrzałam na wyświetlacz, niestety to nie był on. To była mama. Pisała, żebyśmy wrócili już do domu, bo jest już późno. Przewróciłam oczami, wcale nie było tak późno. Było dopiero po 10, wieczorem. Czasami wydaje mi się, że mama jest nadopiekuńcza. No, ale cóż, lepiej się z nią nie sprzeczać. Nie chciałam mieć, kolejnego szlabanu, zwłaszcza, że i tak czekała nas reprymenda z jej strony, za stan Jace'a. Westchnęłam.
Ale teraz to nie był mój największy problem. Teraz ważne było znalezienie Alec'a, i przeproszenie go za tą "randkę". Miałam nadzieję, że mi wybaczy i zapomni o wszystkim. Naprawdę nie chciałam, żeby tak wyszło. Miałam nadzieję, że Alec znajdzie sobie kogoś, z kim czułby się dobrze. Z kim mógłby stworzyć szczęśliwy związek, nie przejmując się nikim innym. Myślałam, że może w ten sposób zapomni o Jace'ie, i nieodwzajemnionej miłości do niego. Miałam nadzieję, że znajdzie swoją drugą połówkę. Myślałam, że może tym kimś, z kim Alec czułby się naprawdę szczęśliwy, okaże się Michael. Ale niestety, pomyliłam się. I to bardzo. Nie wiem, co się tam stało. Ale przysięgam, jeśli ten Michael zrobił coś mojemu bratu, to ostro tego pożałuje.
Zrezygnowałam z kolejnego obiegnięcia klubu ze wszystkich stron. Zamiast tego stanęłam na środku chodnika, wzięłam głęboki oddech i krzyknęłam ze wszystkich sił, tak głośno, jak tylko potrafiłam.
-Alec! Alec, gdzie jesteś musimy już wracać?!
Kiedy krzyknęłam, nawet bramkarz podniósł głowę i popatrzył na mnie zszokowany. Ale nie zwróciłam na niego większej uwagi, dla mnie ważny był teraz Alec. Kiedy moje słowa rozniosły sie wraz z echem, usłyszałam cichą odpowiedź, z przeciwnej ulicy.
-Już idę!
Uff... Nareszcie, myślałam, ze już nigdy go nie znajdę. Tylko, co on tam robił? Sam, w ciemnej ulicy, gdzie nawet nie było oświetlenia. O, nie. "Teraz to ty będziesz się tłumaczył Alexandrze." pomyślałam, a za rogu wybiegł Alec z rumieńcem na twarzy. Biegł już przez ulicę w moją stronę, kiedy nagle za wahał się, przystanął i odwrócił głowę w stronę, z której przyszedł. Widziałam, że coś szepce, ale z tej odległości nie mogłam dosłyszeć co. A kiedy ponownie się odwrócił, uśmiechał się lekko, a jego oczy iskrzyły sie w świetle okolicznej lampy i klubowego szyldu. Szybkimi korkami, podszedł do mnie i spojrzał w moje oczy. Był dziwnie zadowolony, jak na chłopaka, który dosłownie przed chwilą wybiegł ze swojej pierwszej, nieudanej randki. Już w tedy wiedziałam, ze coś w tych ciemnościach musiało się stać.
-Alec! Gdzieś ty się podziewał?! – zaczęłam z lekkim wyrzutem. Ale nagle przypomniałam sobie o całej tej randce i o tym, jak przeze mnie i moje głupie pomysły, dosłownie wybiegł z klubu. Nie miałam prawa się na niego gniewać, wręcz przeciwnie to on powinien na mnie wrzeszczeć, więc zaczęłam od nowa. Ale już łagodniejszym tonem.—Od jakiś 15 minut cię szukam. Jace się upił, a musimy już wracać. Wiem, że jesteś pewnie zły na mnie za tą „randkę", ale chciałam dobrze. Dla ciebie. Chciałam, żebyś w końcu przestał myśleć o Jace'ie...
YOU ARE READING
Zaczarowałeś mnie
RomanceOd pierwszego spojrzenia wiedzieli, że są sobie przeznaczeni. Czy dane im będzie ponowne spotkanie, gdy znają tylko swoje imiona? Czy będą mogli stworzyć udany związek, skoro ich otoczenie tego nie popiera?