Rozdział XVI

306 34 4
                                    

Otworzyłam powoli oczy. Poczułam, że leżę na czymś twardym. Spróbowałam się poruszyć, ale na darmo. Żadna moja kończyna nie była w stanie nawet drgnąć. W pomieszczeniu, w którym się znajdowałam panował półmrok. Dopiero po chwili dostrzegłam postać oddaloną ode mnie o jakieś trzy metry, wyglądającą przez okno. Nieuczesane, czarne włosy spływały mu po ramionach, a głębokie, zielone oczy spoglądały ze smutkiem w dal. Przesunęłam wzrok nieco niżej. Jego klatka piersiowa równomiernie podnosiła się i opadała. Sprawiał wrażenie niezwykle spokojnego.
Lustrowałam go wzrokiem od stóp do głów. Straciłam poczucie czasu, za bardzo zatopiona w swoich myślach i w jego obrazie przed oczami.
Jego zaciśnięte w wąską kreskę usta aż domagały się rozluźnienia w czyichś wargach... w moich wargach...
A czarne włosy kusiły, żeby wpleść w nie palce...
- Thorowi nie spodobałby się pomysł z włosami - Loki parsknął śmiechem, a jego głos przywrócił mnie do rzeczywistości. Poczułam, że się czerwienię.
Ten Kłamca czytał moje myśli! I to jeszcze takie...
Jak mogłam na to pozwolić?!

Tymczasem Laufeyson zdążył się obrócić i teraz przewiercał mnie na wylot swoimi zielonymi ślepiami.
Byłam wściekła. Chciałam koniecznie coś zrobić, sprawić, by pożałował.
Spróbowałam, ale - ku mojemu rozczarowaniu - moja magia nie zadziałała. Nie mogłam nawet zmienić się w cień. Byłam totalnie unieruchomiona i pozbawiona mocy, a do tego upokorzona.
Loki wciąż się we mnie uparczywie wpatrywał, co dawało mi poczucie dyskomfortu i niezręczności. Moja złość narastała z każdą chwilą.
- Nie masz co robić? - fuknęłam.
- Ależ oczywiście, że mam. Cały czas to robię - odparł.
- Gdzie my w ogóle jesteśmy?
- Spokojnie, tutaj jesteś bezpieczna. Musisz odpoczywać, bo twoja rana jest głęboka i musi się zagoić...
- To przez ciebie ją mam!
- Ty też mnie zraniłaś - odsłonił kawałek swojego brzucha odchylając koszulkę. Widniała tam spora rana z zakrzepniętą krwią.
Jegi brzuch był umięśniony...
- Ale on jest seksowny... najchętniej ściągnęłabym mu tę koszulkę do końca... - przeszło mi przez myśl, ale zaraz się skarciłam.
Jednak było już za późno. Loki wybuchnął śmiechem.
- Wynocha z mojej głowy! - krzyknęłam oburzona.
- Już się tak nie denerwuj, bo ci żyłka pęknie - zakpił.
Prychnęłam obrażona.
- Shannon, Hel wpakowała nas w spore kłopoty - jego głos spoważniał - Naraziliśmy się jej, a ona nasłała na nas całą armię. Przejmiemy umarłych i zaprowadzimy ich prosto na Asgard.
- Razem? - spytałam niedowierzając.
- Owszem. Stwierdziłem, że za bardzo skupiamy się na rywalizacji i walką między sobą, niż na realizacji wspólnego celu. Pójdę przejść się po okolicy i obmyślić szczegóły akcji - jego obojętny ton odbijał się echem od ścian.
- A ja? Dlaczego jestem unieruchomiona i nie mogę używać magii?!
- To dla twojego dobra. Musisz tu zostać jeszcze przez jakiś czas. Ja zajmę się Hel.
- Czemu miałabym ci uwierzyć?
- Nie za bardzo masz wybór. Jesteś tu uwięziona i zdana na moją łaskę i niełaskę - na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech.
- Palant!
- Idiotka!
- Jelonek!
- Lepiej uważaj...
- LOKUŚ!
Zezłościł się.
- Miałaś tego nie mówić! - syknął, a mnie przeszedł dreszcz.
- Ale powiedziałam - odparłam kpiąco - I co zamierzasz z tym zrobić?
- Myślę, że wystarcza ci to, że nie możesz się nawet poruszyć. A za karę będziesz leżeć tu dłużej. Nie chcę teraz tracić czasu, którego mamy mało. Idę pokonać Hel - usłyszałam jego opanowany głos.
Gdy wychodził powiedziałam cicho:
- Chciałabym móc ci zaufać, Loki.
Myślałam, że nie usłyszał, ale po chwili w mojej głowie rozległy się słowa:
Trust my rage...

Unspoken truth // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz