Rozdział IX

430 39 2
                                    

•Shannon•
W nocy znowu nie mogłam spać. Postanowiłam znowu wyjść i przejść się po pałacu. Nogi same poprowadziły mnie do znajomego mi już okna. Podświadomie chciałam zastać tam Lokiego, jednak nikogo tam nie było. Przypomniałam sobie, że on przecież siedzi w lochach... No ale wychodził przecież... Ahh te jego sztuczki.
Usiadłam na parapecie i przyglądałam się gwiazdom.
Gdzieś tam był Jotunheim, miejsce, gdzie się wychowałam.
Nie chciałam tam wracać, nie przed objęciem tronu.
Lecz musiałam uzbroić się w cierpliwość.
Władza w końcu nadejdzie, ale nie mogłam stać bezczynnie. Loki na pewno już coś wymyślił.
Zaczęłam powoli usypiać i nie zauważyłam kiedy zasnęłam na dobre.

Obudził mnie czyjś przyspieszony oddech tuż za moim uchem. Przestraszyłam się i bez zastanowienia machnęłam ręką w kierunku właściciela oddechu. Poczułam jak moje ręka uderza o policzek i usłyszałam ciche syknięcie.
- A to za co? - usłyszałam urażony głos Lokiego.
Igmorując pytanie powiedziałam:
- A ty nie powinieneś siedzieć w swojej celi?
- Nikt nie będzie mi mówił co powinienem.
Przysunął się do mnie i usiadł na parapecie na przeciwko mnie.
- Czego chcesz? - spytałam oschle starając się ukryć napięcie w głosie.
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale to ja tu przychodziłem pierwszy, jeszcze zanim się tu pojawiłaś.
Zamilkłam. Odwróciłam wzrok od jego pięknych szmaragdowych tęczówek i popatrzyłam na gwiazdy udając zainteresowanie nimi.
- Myślisz, że nie wiem kim jesteś? Wiem, i to lepiej niż możesz się spodziewać... - powiedział.
Kątem oka zobaczyłam, że po jego czole spływała kropelka... potu? Pocił się? Popatrzyłam na niego i zmierzyłam go wzrokiem. Wciąż bosko przystojny, ale coś było zdecydowanie nie tak. W oczach można było dostrzec dobrze ukrywany ból. Jego czoło błyszczało od potu i był bledszy niż zwykle. Włosy były w nieładzie.
- Nie za ciepło ci? - spytałam z przekąsem nie dając po sobie znać, że nieco się zmartwiłam. Zanim zdążył odpowiedzieć chwyciłam jego dłoń. Chociaż ciało było zimne, jak zwykle, wyczuwałam jakieś lekkie drgania, a ze środka organizmu jakby buchało ciepło. Zamknęłam oczy. Po chwili poczułam jak Loki przekształca się w swoją naturalną postać Lodowego Olbrzyma. Jego tym razem czerwone oczy przewiercały mnie na wylot. Na jego twarzy zobaczyłam ulgę. Puściłam dłoń.
- Tak częste opuszczanie lochów nie działa ci dobrze na zdrowie. Twojej celi bronią potężne zaklęcia, więc łamanie ich przynosi ci ból i osłabienie. Lepiej wracaj już do siebie.
- Uzdrowicielka się znalazła - odwarknął.
- Ojej, biedny Lokuś się obraził, bo potrzebował pomocy! - powiedziałam uśmiechając się szyderczo. Wiedziałam, że bardzo go to wkurzy. Sprawiało mi to przyjemność. Ku mojemu zadowoleniu w jego oczach pojawiła się iskierka złości. A ja dalej nie przestawałam:
- Lokuś, Lokuś! Słyszycie?? Lok... - nie dane mi było skończyć, gdyż Loki zamknął mi usta swoimi...
Przylgnął do nich, brutalnie gryząc mi wargę. Po chwili wahania oddałam pocałunek.
Przejechał językiem po mojej wardze, a ja nie czekając dłużej rozchyliłam nieco wargi. Laufeyson od razu to wykorzystał. Jego język był przyjemnie chłodny...
Położył mi ręce na talii i przycisnął do ściany.
Nasze języki złączyły się w szalonym tańcu pełnym namiętności, nasze języki idealnie ze sobą współgrały.
Przymknęłam oczy i oddałam się pocałunkowi...
W końcu się ode mnie oderwał i wciąż blisko mnie szepnął mi do ucha:
- Nigdy więcej... nie mów tak na mnie...
Lekko przygryzł moje ucho, na co jęknęłam.
- Rozumiesz?! - krzyknął.
Nie odpowiedziałam. Przygryzł mocniej. Zabolało.
- Pytam po raz ostatni: Rozumiesz?!
- T...tak...

Unspoken truth // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz