*16.05.1938*
"Wtedy, gdy staliśmy pod twoim domem po udanej ucieczce od waszych rodziców, poczułem jakąś dziwną więź z tobą, Monia. Pomyślałem sobie, że gdybyśmy znali się bardziej, moglibyśmy być najlepszymi przyjaciółmi. Zaczęłaś układać moje włosy i wtedy od dawna widziałem cię uśmiechniętą. Potem chwilę porozmawialiśmy, a ty znowu miałaś ten uśmiech na twarzy. Lubiłem cię w nim i cieszyłem, że przyczyniałem się do jego powstawania. Dusia mówiła mi kilka razy, żebym dał sobie z tobą spokój, bo masz na oku Krzysia Baczyńskiego, ale ja wiem swoje. Nawet jeśli jest to prawda, mam zamiar zmienić to. Przecież jeszcze go nie kochasz. Mam nadzieję, że ty i Alek zostaniecie w naszym domu jak najdłużej. Tutaj będziecie bezpieczni i spokojnie dojdziecie do siebie.
Dzisiaj krótki wpis, bo zaczynam zauważać w sobie coś, czego nie czułem nigdy dotąd. Nie wiem co to za uczucie, ale jest dosyć przyjemne. Muszę porozmawiać o tym z mamą, może w następnym wpisie wytłumaczę Ci co to."
***
O godzinie 13:45 z domu Bytnarów wyszła Dusia. Wybierała się na zebranie Błękitnej Czternastki, której drużynową była Hania. Na to samo wydarzenie szły również moje koleżanki - Danka Zdanowicz i Hala Glińska, które uczyły się w szkole imienia Królowej Jadwigi.-Zostaniesz tutaj sama?- zapytał mnie Jaś, podczas gdy poprawiałam mu kołnierzyk bluzki, która składała się na strój harcerzy Pomarańczarni.
-Jasne. Nie mam planów, żeby wychodzić przed piętnastą dwadzieścia.
-Nie jestem pewny, czy możesz sama iść na Bagatela- odezwał się Alek- Przecież to jest niedaleko pracy matki, a słyszałem, że pytają się sąsiadów czy nas przypadkiem nie widzieli.
-W takim razie co mam zrobić? Przecież wiesz jak Spartakus jest dla mnie ważny.
-Gdybym nie wiedział, w ogóle nie pozwalałbym ci tam dzisiaj iść- pokręcił głową
-Przecież mogę ją odprowadzić- odezwał się Zośka- Powiecie Zeusowi, że po prostu się spóźnię.
-A nie masz ogłosić przemówienia o zlocie w Spale?- zapytał marszcząc brwi Alek- Zeus cię o to prosił na ostatnim zebraniu.
-Oh, rzeczywiście- mruknął- Jak ja tego nienawidzę.
-W takim razie ja mogę to zrobić- powiedział Jaś- Przecież na prawie każde zebranie jestem spóźniony, więc to nie zmieni nic- zaśmiał się
-To dobry pomysł- powiedział mój brat- W takim razie niech Krzysiek odprowadzi cię na Aleje około siedemnastej.
Przytaknęłam, a Tadeusz podszedł do mnie i poprosił, abym zapięła mu kołnierzyk. Te przeklęte kołnierzyki w strojach harcerskich... Żaden skaut nie jest w stanie uporać się z nim sam. Żaden. O 14:40 z domu wyszli Alek i Tadek.
Zostałam sama z Jasiem Bytnarem.
Zaczęłam pakować do torby część swoich i Krzysztofa wierszy. Miałam nadzieję, że mimo ostatnich wydarzeń udało mi się wykonać swoją robotę jak najlepiej. Bardzo zależało mi na pisaniu wierszy i prezentowaniu ich w duecie z Krzysiem. Lubiłam też śpiewać swoją poezję, układałam melodię, którą grała Hania Zawadzka na pianinie. Nikt, oprócz moich najbliższych przyjaciółek nie wiedział o mojej drugiej pasji - śpiewaniu. Nawet Alek, który nadal święcie przekonany sądził, że chcę zostać poetką w przyszłości.
-Dasz mi przeczytać swoje wiersze?- usłyszałam
-Nie są dokończone- mruknęłam
-To co? No daj- uśmiechnął się wyciągając rękę w moją stronę- Nie daj się namawiać.
CZYTASZ
umrę przy tobie. kns (zawieszone)
Ficción históricaUpalne lato - 1939 rok. Stoję ubrana w moją ulubioną sukienkę i razem z dziewczynami - Danką, Hanią, Basią i Halą, wyczekujemy chłopaków. W końcu wychodzą - widzę ich, śmiejących się przy wejściu do szkoły imienia Stefana Batorego. Mój brat uśmiecha...