Macie czasem tak, że pomyślicie sobie:
,,Mogło by dziś popadać."
I akurat spada wam na głowę pierwsza kropla deszczu.
Albo
,,Nie mam kasy na bilet do kina", po czym znajdujesz pieniądze na ulicy.
Jeśli nie, to tylko i wyłącznie znaczy, że należysz do większości ludzi zamieszkujących tą nudną planetę. Jednak czasami, rzadko, ale mimo wszystko, występują wyjątki, czyż nie?
Kim Namjoon, który akurat biegał w pełnym słońcu na stacji paliw i dolewał do prawie pustych baków innych aut benzynę, dostając marne grosze za pomoc, nie uważał siebie za wyjątek.
Charował jak wół w ciągu dnia, natomiast wieczorami odwiedzał ojca w szpitalu. Można byłoby przytoczyć jego sytuację rodzinną tu i teraz, ale i tak niedługo wyjdzie ona na jaw.
Wymordowany, w przepoconej koszulce i posklejanych włosach pod czapką z daszkiem, zdecydował się zrobić sobie krótką przerwę. Machnął ręką do ,,kolegi z fachu", żeby go na moment zastąpił.
Ledwo powłócząc nogami, doczłapał się do krawężnika przed starą stacją paliw i usiadł w jedynym cieniu w okolicy, który dawało stare zadaszenie.
Przetarł spoconą ręką równie spocone czoło i przymknął powieki, rozkoszując się chwilą wytchnienia.
- Chcę już się stąd wyrwać i pójść na studia do Seulu - mruknął cicho sam do siebie, gdyż innego towarzystwa w okolicy nie było.
Jak już było wspomniane na samym początku, są ludzie i są wyjątki. Ten jeden raz Joon mógł nazwać siebie tym drugim.
- A co cię tu trzyma? - odezwał się nieznany głos za jego plecami, przez co zerwał się na równe nogi i wrzasnął.
Stał przed nim jakiś klient, trzymający w prawej dłoni kawę, a w lewej hot-dog'a. W eleganckiej, wygniecionej koszuli, z rozwalonymi na wszystkie strony włosami oraz lekkim, kilkudniowym zarostem.
Wyglądał tak irracjonalnie, że wystraszony pracownik przetarł swą słynną spoconą dłonią oczy i zamrugał do tego kilkukrotnie, jednak obraz pozostał bez zmian.
- Chryste, czy pana nie uczyli, żeby nie straszyć poczciwych pracowników stacji paliw? - po dłuższej chwili udało mu się coś z siebie wydusić. Wypowiedział z pretensją w głosie do dopiero co zauważonego osobnika, przyswajając przy okazji fakt, iż był to mężczyzna prawdziwy, a nie wymyślony z powodu fatamorgany.
- Być może nie uczyli. A tobie nie wpajano do mózgu, że nieładnie jest odpowiadać pytaniem na pytanie? Szczególnie do osoby starszej? - zagadnął, z nutką uszczypliwości w głosie - Doczekam się odpowiedzi na moje wcześniejsze pytanie?
Młody chłopak chciał już odpowiedzieć, skąd pewność, że niby jest młodszy od tego dziwnego faceta, ale wystarczyło, że spojrzał na twarz tamtego, którą ewidentnie powoli zaczynały zdobić drobniutkie zmarszczki, znajdujące się w kącikach oczu (pewnie były spowodowane przepracowywaniem się) i na jego dłoń, gdzie znajdował się pewnie cholernie drogi zegarek i już wiedział, że miał doczynienia z jakąś grubą (starszą od niego) rybą.
- Przepraszam pana za swoje zachowanie - skłonił się lekko, gdy oprócz wieku i statusu społecznego dotarło do niego, że przecież ma doczynienia z klientem - Wątpię jednak, że chciałbyś dowiedzieć się więcej o mnie. Moje życie nie jest za ciekawe. Więc chyba na pańskie pytanie najlepszą odpowiedzią będzie ,,praca" - dodał po dłuższej chwili namysłu. Nie chciał żalić się nieznajomemu, bo mogłoby to zająć pół dnia, jak i nie lepiej.
- Hmmm, więc ,,praca". Pozwól mi, że spróbuję zgadnąć dlaczego akurat tu zdecydowałeś się wykonywać robotę - podniósł rękę do podbródka, udając wielkie zamyślenie - Powiedziałeś, że chcesz studiować w Seulu, więc to logiczne iż potrzebujesz pieniędzy, ale równie dobrze mógłbyś rozpoczać pracę tam, w stolicy. Więc może to sprawy rodzinne cię tutaj trzymają? - teoretycznie zapytał, chociaż Joonowi zdawało się, iż tamten po prostu stwierdził niepełny fakt.
W istocie trzymały go tutaj ,,sprawy rodzinne", jeśli tak można nazwać powoli umierającego ojca w szpitalu, który ciągle czekał na operacje, a na którą Nam tak strasznie starał się zarobić oraz nieodzywającą się do niego matkę, twierdzącą, iż to przez niego ojciec jest w tym stanie.
Tak, w istocie to ,,sprawy rodzinne" nie pozwalały mu opuścić tego przeklętego miejsca.
- Jesteś jakimś wróżbitą, poszukującym ludzi, który następnie będzie wytykać prawdy życiowe? - zapytał czysto retorycznie starszego z goryczą, iż tamten tak łatwo wypowiedział się o jego sytuacji (o której i tak powinien nie mieć pojęcia).
- Można tak powiedzieć. Chciałbyś się dołączyć? - zadał pytanie wprost, wyciągając do niego rękę, a Nama zamurowało.
- Przepraszam, czy mógłbyś powtórzyc, bo chyba źle usły-
- Zapytałem się, czy chcesz wyrwać się wraz ze mną z tego miejsca - nieznajomy przerwał mu w połowie zdania - Zapłacę za twoje studia i utrzymam twoją rodzinę.
Jeżeli Namowi początkowa propozycja całkiem n i e z n a n e g o mu faceta zbiła go z tropu, to teraz po prostu zaczął zastanawiać się, gdzie jest ta ukryta kamera. Na pewno wylądował w jakimś kanale rozrywkowym jako ofiara, z której naiwności można się pośmiać. Bardzo nieśmieszny żart.
- Możemy skończyć się wydurniać, nie jestem w nastroju - odpowiedział ignorując rękę drugiego - Muszę wracać do pracy.
Wyminął mężczyznę i już chciał iść w stronę nowo przyjechanego auta, żeby obsłużyć klienta, gdy powstrzymała go dłoń starszego, owinięta wokół jego przedramienia (przez co trzymana w niej przedtem kawa upadła na beton, ale na szczęście mało się zmarnowało, gdyż większość była wypita).
- Ja nie żartuję, jeżeli wsiądziesz ze mną do samochodu pokryję wszystkie koszty związane z tobą, jak i twoją rodziną - wydało mu się, że mógł usłyszeć narastającą desperację w jego głosie. Obrócił się przez ramię - Obiecuję również, że nie jestem żadnym porywaczem, gwałcicielem, ani psychopatą. - dodał widząc powoli rosnącą panikę w oczach rozmówcy.
- Czego ty chcesz, człowieku? - odpowiedział zirytowany, bo naprawdę nie lubił ani nieśmiesznych żartów, ani upierdliwców.
- Przyjaciela, który będzie kompanem w mojej ostatniej podróży. - odpowiedział tak szczerze i bez ogródek, że Joona nie pierwszy raz tego dnia zamurowało.
- Nazywam się Kim Seokjin i chciałbym, żebyś mi towarzyszył - odezwał się ponownie z jeszcze większą determinacją, kłaniając się w pół, jakby proponował mu bycie parą.
Jak już było pisane wcześniej, niektórzy są po prostu wyjątkami, którzy jak powiedzą:
,,Chcę już się stąd wyrwać i pójść na studia do Seulu"
Otrzymują propozycję od nadzianego faceta, trzymającego już zimnego hot-doga w prawej ręce i uśmiechającego się niezręcznie.
***
Powiem szczerze, myślałam, że już tutaj nie wrócę. Nie miałam kompletnie weny, ani siły na dłuższe pisanie. Po czym wczoraj, gdy ślęczałam nad wierszem, którego nie potrafiłam za cholerę skończyć, stwierdziłam, że chyba potrzebuję zmiany gatunku do pisania. Tak właśnie powróciłam z tą historią. Nie mogę nic obiecać, ani zapewnić Was, że mój styl pisania jest znośny po tak długiej przerwie, ale starałam się, więc opinia zawsze miło widziana^^
Do następnego!
CZYTASZ
last intersection {bts}
Fiksi PenggemarGdzie Jin poszukuje dawno utraconego szczęścia, jadąc w swoją ostatnią podróż. Lecz nieoczekiwanie do jego samochodu stopniowo dosiadają się inni nieudacznicy, wyśmiani i zmaltretowani przez życie. *Last Intersection - ma różne znaczenia, zależy od...