- Yuri, wszystko w porządku? Zobaczyłem jak nagle wychodzisz... - urwał nagle uważnie się mi przypatrując.
Oddycham głęboko, jakbym przed chwilą przebiegł kilkadziesiąt metrów sprintem. Nie chcę z nim rozmawiać, nie chcę mu pokazywać w jakiej rozsypce obecnie jestem. Ukrywając swoje emocje uśmiecham się lekko starając się mu spojrzeć w oczy.
- Tak, jest okej.
Nie zabrzmiało to najlepiej. Oczywiście Victor to zauważył, bo teraz patrzy się na mnie intensywnie, jakby chciał się dostać do mojej głowy, do moich myśli. Wzdycha.
- Yuuuriii, rozmawialiśmy już o tym, żeby mówić sobie nawzajem prawdę. Nie próbuj mi wmawiać, że nic Ci nie jest. O co chodzi?
Wiem, że nie mam innego wyjścia. Dalsze okłamywanie go tylko pogorszy sytuację. Cholera, dlaczego mi się to przydarza? Tym razem to ja wzdycham, tylko, że ze rezygnacji. Nie wytrzymując już tego wykrzykuję:
- Dobra, masz rację, wcale nie jest okej, jest beznadziejnie! A, teraz skoro znasz prawdę, to zostaw mnie w spokoju! A w ogóle nie rozumiem dlaczego nie jesteś teraz z tą twoją lalunią.
Nie mam zamiaru ukrywać swoich emocji. Już jestem taki wściekły, zrozpaczony i wyczerpany, że wszystko jest mi niemal obojętne. Chcę po prostu mieć święty spokój.
Victor słysząc takie słowa z moich ust mówi spokojnie i powoli:
- Yuri, to jest tylko moja przyjaciółka, nic poważnego mnie z nią nie łączy...
- Ah tak? - przerywam mu - To dlaczego ciągle z nią rozmawiasz nie dostrzegając poza nią świata?!
Powiedział przed chwilą, żebym nie kłamał, a sam mi skłamał w żywe oczy. To jest niby tylko przyjaciółka? Co za kłamca. Victor wygląda na zszokowanego.
- Yuri, przecież nic się nie wydarzyło pomiędzy mną, a Irą.
- Skąd niby mam to wiedzieć? - warczę wściekle - nie patrzę się na was przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Victor nagle znieruchomiał, a jego śmiertelnie poważne oczy są teraz utkwione we mnie.
- Nie ufasz mi?
W mojej głowie pojawia się pustka, przez co nie wiem, co mu odpowiedzieć. Czy mu ufam? No pewnie, ale... To by oznaczało, że wierzę, iż Ira jest tylko przyjaciółką.
Przez chwilę panuje głucha cisza, którą nagle przerywa Victor:
- Nie ufasz mi - kręci z niedowierzaniem głową - nie spodziewałem się, że do tego dojdzie.
- Dziwisz się? - pytam z niedowierzaniem - Gdybyś był na moim miejscu to wcale nie byłoby Ci łatwo wierzyć w takie bzdury. Nie wiesz nawet jak podle się czuję! A zresztą, co ja się wysilam...
Odwracam się czując, jak łzy napływają mi do oczu. Szybkim krokiem zmierzam do pokoju lecz czuję nagłe pociągnięcie do tyłu. Victor chwyta mnie za nadgarstki i przyciska do ściany. Nie rozumiejąc o co mu chodzi krzyczę:
- Puszczaj mnie! Mam już dość! Chcę odpocząć, daj mi odejść!
Podnoszę wzrok i napotykam jego oczy, które wyglądają inaczej niż zazwyczaj. Widzę w nich jakąś iskrę, która za chwilę zamieni się w wielki ogień. Victor pochyla się do mojego ucha. Moje serce przyspiesza, czuję jego ciepły oddech, który łaskocze moją skórę.
- Brakuje Ci miłości Yuri - moje imię wypowiada niezwykle miękko i pieszczotliwie - Pozwól, że Ci poprawię samopoczucie.
- Chwila, co ty... - lecz nie jest mi dane dokończyć, bo Victor szybko mnie całuje.
Jego wargi dotykają moich ust w niezwykle pociągający sposób. Chcę się wyrwać, lecz on mi na to nie pozwala. Jego silne palce zaciskają się na moich nadgarstkach, zaś jego ciało się do mnie przybliża. Victor nadal mnie całuje, a ja coraz mniej się szarpię, zaczynając czuć coraz lepsze i intensywniejsze emocje. Nagle dociera do mnie ten fakt, że zaczynam się poddawać, przez co napinam buntowniczo mięśnie, by móc się w końcu uwolnić. Niestety, to nic nie daje. Zamiast tego on bardziej naciska, intensywniej mnie całując. Niespodziewanie jego język oplata się wokół mojego wykonując energiczne ruchy. Wydaję z siebie niekontrolowany jęk. Nie mogę tak dłużej, poddaję się. Nie walczę już, całkowicie oddając się tej rozkoszy.
Victor czując moją uległość uśmiecha się, a jego ręka znajdująca się na mojej szyi teraz powoli opada w dół. Po moim ciele przechodzą przyjemne dreszcze, a w międzyczasie moja dłoń zanurza się w jego miękkich włosach. Słyszę dźwięk odpinających się guzików od mojego garnituru. Teraz ręka Victora znajduje się pod moją koszulą pieszcąc moją wrażliwą skórę na brzuchu. Moje zmysły wariują, krzycząc o większą dawkę jego dotyku. Tak pragnąc jego bliskości przyciągam go mocniej do siebie. On widząc moje zapotrzebowanie poruszył biodrami energicznie ocierając się o moją męskość. Odrywam moje usta od jego warg wydając z siebie głośny jęk rozkoszy. Przy okazji oddycham głęboko pozwalając, by upragnione powietrze mogło dotlenić każdą komórkę mojego ciała. Czuję się naprawdę bosko i gdybym mógł to trwałym w tej chwili wiecznie.
Teraz widzę uwodzicielski uśmiech Victora, który powoduje szybsze bicie mojego serca, które teraz i tak bije szybko. Próbuję po raz kojelny uspokoić oddech, ale jest to niemożliwe z związku z zaistniałą sytuacją. Victor robi mi mętlik w głowie i nic na to nie poradzę.
Mój narzeczony widząc mój stan nieco zwolnił tempo. Teraz całuje mnie, ale delikatnie, z lekkim ociąganiem. Czuję, jak odpina mi pierwszy guzik od koszuli. Dopiero teraz do mnie dotarło, do czego za chwilę dojdzie. Zaczynam czuć wyrzuty sumienia. Przecież byłem przed chwilą na niego zły, on zadaje się z tą kobietą. Odpina drugi guzik. Czy to jest właściwe? Nie powinno do tego dojść. Trzeci guzik, przy którym jego druga ręka już wędruje po mojej klatce piersiowej. Ah, nie mogę, jest on strasznie pociągający. Bardzo trudno jest mi stawiać opór... Czwary guzik, teraz jego palec z premedytacją przejechał po moim sutku. Sapię podniecony, uświadamiając sobie o swojej porażce. Jeśli odepnie wszystkie guziki, to po mnie. Przed ostatni guzik. Próbuję napiąć mięśnie, ale to na nic, cholera, nie mogę się ruszyć...
Nagle słyszę z pobliskiego korytarza głos, zresztą już znajomy. Sekundę zajmuje mi odgadnięcie jego właściciela, a raczej właścicielki. To Ira. Przed moimi oczami pojawiają się obrazy, na którym jest ona i Victor. Są razem, roześmiani, patrzą się na siebie z uwielbieniem...
Coś nagle we mnie pęka. To złość uderza we mnie tak gwałtownie, że bez problemu odpycham od ciebie Victora i biegnę ile tchu korytarzem. Słyszę za sobą ,,Yuri!'', ale mnie to nie obchodzi. Mijam zdezorientowaną Rosjankę i skręcam w kolejne alejki gubiąc się w hotelowskich korytarzach. W końcu się zatrzymuję. Dyszę ciężko zastanawiając się, gdzie pójść. Do pokoju nie mogę, tam mnie znajdzie Victor. Patrzę w dół. Mam rozpięty garnitur i koszulę, a włosy pewnie mam potargane. Muszę się ogarnąć i uspokoić.
Postanawiam pójść do wspólnej łazienki, nadal nie wierząc, że dałem tak łatwo się owinąć wokół palca mojego narzeczonego. Tak zapanował nad moimi zmysłami, że nie potrafiłem nawet palcem ruszyć. Czuję gotującą się we mnie złość. Wchodzę do łazienki i przemywam sobie twarz chłodną wodą. Oddycham głęboko. Muszę ochłonąć i pomyśleć, co dalej.
Podnoszę głowę, patrząc się na swoje odbicie i nagle dostaję olśnienia. Zdaję sobie sprawę, że wyglądam naprawdę dobrze i, że mogę to wykorzystać. Zaczynam się ogarniać wycierając twarz, zapinając guziki, poprawiając krawat i odgarniając włosy. Znów patrzę się w swoje odbicie. Już prawie gotowe, tylko te okulary... Zdejmuję je, chowając je niedbale do kieszeni.
Czuję, jak wielkimi falami napływa do mnie pewność siebie. Jestem już gotowy. Teraz tylko muszę wcielić mój plan w życie.
CZYTASZ
Yuri On Ice - Bankiet
FanfictionYuri, Victor, oraz inni łyżwiarze wybierają się na bankiet, po zajęciu pierwszego miejsca przez Yurio. Narzeczeni wdają się w kłótnie, przez co dochodzi do różnych dziwnych sytuacji...