2

91 7 7
                                    


„You walk out that door, I swore that I didn't care,
But I lost everything darling then and there.

Too strong to tell you I was sorry, too proud to tell you I was wrong,
I know that I was blind, and darling


If I could turn back time, if I could find a way,
I'd take back those words that hurt you and you'd stay.
If I could reach the stars, I'd give them all to you,
Then you'd love me, love me, like you used to do..."

Cher, „If I could turn back time"



- Dziękuję, Katie, że mnie tu przywiozłaś. Jesteś aniołem.

Silnik zgasł. Kate odwróciła się w stronę swojego towarzysza i poczuła zakłopotanie. Nie miała pojęcia, jak się wobec niego zachowywać.

- Daj spokój, tato – odparła z wahaniem. – To mój obowiązek.

- Dziecko... Wiem, że nic cię już z moim synem nie łączy – Edward spojrzał na synową ze zrozumieniem i pogłaskał ją po policzku. – Nie musisz mówić do mnie „tato", jeśli nie czujesz się z tym komfortowo. Jestem ci bardzo wdzięczny, że zajęłaś się Richardem przez cały jego pobyt w szpitalu i że... próbowałaś zająć się nim wczoraj, kiedy go przywiozłaś do domu.

- Musiałam się poddać. On jest niereformowalny. Rozumiem, że ucierpiała jego duma, jego męskie poczucie wartości, ale moja duma cierpi tu bardziej. Twój syn zdradził mnie, a potem... sam wiesz, co wyprawiał. A jednak jestem przy nim. Bez wdzięczności. Same wyrzuty.

- Nie mogę powiedzieć nic na jego usprawiedliwienie. Po prostu przepraszam cię za niego – Edward odpiął pas i otworzył drzwi auta. – Jeszcze raz dziękuję. Pomieszkam u niego, dopóki będzie to konieczne. Chyba nie odmówi własnemu ojcu.

- Może będzie wolał taplać się w swoich własnych wydzielinach, niż pozwolić sobie pomóc komukolwiek – westchnęła.

- Uwierz w niego. Spróbuj jeszcze raz – Ashwort wysiadł z samochodu i sięgnął po walizkę, leżącą na tylnym siedzeniu. – Wiem, że masz jak najlepsze intencje, ale nie zrażaj się. Wierzę, że jeszcze będziecie przyjaciółmi.

- Też bym tego chciała... Dziękuję ci.

- To ja dziękuję, kochanie. Do zobaczenia.

- Zadzwoń wieczorem – uśmiechnęła się ciepło. – Powodzenia!

***

Colin Darcy niecierpliwie krążył po salonie. Podszedł do okna i przez chwilę patrzył na otulający londyńskie ulice śnieg. Nieczęsty to był widok, rzadko był świadkiem zim tak mroźnych. Od kilku dni na zewnątrz utrzymywała się temperatura oscylująca wokół minus ośmiu stopni, a to było, jak na warunki klimatyczne, w jakich żył, dość niespotykane. Napawał się tymi pięknymi dniami, wiedząc że już jutro, najpóźniej pojutrze, temperatura skoczy w górę i po śniegu zostanie tylko ogrom kałuż. Zachmurzył się na samą myśl o tym i nawet świadomość, że jest już koniec lutego i zbliża się wiosna, niewiele pomogła.

- Kate! – burknął w kierunku łazienki. – Mogłabyś już wrócić? Jak zwykle musisz iść do toalety w najlepszym momencie!

Nie odpowiedziała; usłyszał tylko szum wody i po kilkunastu sekundach wkroczyła do pokoju. Uśmiechnęła się na widok telewizora; Colin miał rękę do zatrzymywania filmów w idealnym momencie. Widok półnagiego, lśniącego od kropel potu Indiany Jonesa zawsze sprawiał, że na chwilę traciła głowę.

- Kobieto! To „Świątynia zagłady", a nie kiepskiej jakości porno! Przestań się ślinić do Forda!

- Do pięt mu nie dorastasz! – syknęła, wyrywając Colinowi z dłoni pilota. – Ty i cała reszta tego waszego męskiego świata.

Primadonna 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz