Rozdział XX

738 42 13
                                    

   Ku zadowoleniu siódmych roczników, zajęcia z Zielarstwa odbywały się w Szklarni, w której była wysoka temperatura. Otóż właśnie takiej potrzebowały rośliny tam przetrzymywane.
— Porozmawiajmy — James złapał Lily za rękę, gdy ta wyszła na zewnątrz.
   Czarownica nie protestowała, jednak nie czuła się zbyt pewnie. Po wczorajszym wydarzeniu, zachowanie Pottera wskazywało na to, że zerwali. Nie wiedziała, czego może się spodziewać. I prawda jest taka, że nawet jeszcze nie do końca poukładała sobie wszystkie myśli w głowie.
   Szli w ciszy. Rogacz zaprowadził dziewczynę do pustego korytarza.
— Przepraszam — Stanął przed nią, nie puszczając jej dłoni.
   Trzymał ją mocno, jakby się bał, że może zaraz uciec.
— Za co?
— Za wszytko — odparł bez zastanowienia.
— Nie sądzę, żeby to wystarczyło. Twoje przeprosiny czy moje.
— Nie ma w tym ani trochę twojej winy.
— Przepraszam, James.
— Powiedziałaś, że nasze przeprosiny nie wystarczą.
— Przepraszam za coś innego niż ostatnie wydarzenia.
— To znaczy?
— Czuję się tym wszystkim zmęczona. Czuję się niepewnie. Myślę, że powinniśmy zerwać — starała się nie rozpłakać.
   Lily Evans wydawało się teraz, że to jedyne wyjście, żeby przestać ranić siebie i Jamesa. Chłopak patrzył się na nią, jakby mówiła conajmniej w języku węży. Nie chciał do siebie dopuszczać słów, które właśnie usłyszał.
   Potter pociągnął Lily do siebie, wtulając się w nią.
— Nie zgadzam się. Musi być jakieś inne wyjście. Chcę to wszystko naprawić — mówił cicho.
— Nie mam siły, żeby cokolwiek naprawiać. Przepraszam — odsunęła się od niego.
— Nie bądź egoistką.
— Zamieniliśmy się rolami? — Uwolniła swoją dłoń.
— Nie chciałem przed tobą niczego ukrywać. Często nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że moje odpowiedzi mogą być kłamstwami. Obiecuję ci, że od teraz będę ci mówił o wszystkim.
— Nie jest na to za późno?
— Chciałem już wcześniej o tym porozmawiać, jednak mnie unikałaś. Chciałem ci dać czas, żebyś mogła sobie spokojnie poukładać wszystkie myśli w głowie. Gdybym wiedział, że zamierzasz podjąć taką decyzję to już dawno bym z tobą porozmawiał.
— Dlatego cię przepraszam.
— Nie chcę słyszeć tych cholernych przeprosin! Czy ty nigdy nie popełniasz błędów? Dlaczego musisz być tak krytyczna względem mnie?
— Myślałam, że chcesz zerwać.
— Nigdy mi nawet taka myśl nie przeszła przez głowę — złapał ją za ramiona. — Skąd taki pomysł?
— Wczoraj, gdy Kratwick zrobił co zrobił to nie zareagowałeś. Myślałam, że to z racji tego, że już nic do mnie... — Spuściła głowę, nie potrafiąc dokończyć.
— Kocham Cię — złapał za podbródek dziewczyny i uniósł z powrotem, żeby móc spojrzeć jej w oczy. — Lily Evans — dokończył. — Nie zareagowałem wczoraj, bo nie chciałem, żebyś poczuła, że się narzucam. Tylko dlatego to był Syriusz, a nie ja. Naprawdę było mi bardzo ciężko przez ten czas, jednak wiedziałem, że tobie też jest. Teraz już nie pozwolę ci cierpieć w samotności. Nieważne co by się działo, nie odstąpię cię o krok.
— Jestem beznadziejną dziewczyną — nie potrafiła dłużej powstrzymywać płaczu.
— Jesteś najcudowniejszą dziewczyną — poprawił ją. — I moją, dlatego proszę nie myśl już nigdy o tak strasznych rzeczach — przytulił ją do siebie.
— Przepraszam — ścisnęła mocno jego szatę.
— Przepraszam, Lily — pocałował ją w czubek głowy, nie odsuwając się o krok.
   Para Gryfonów wyjaśniła sobie wszystko w tamtej chwili. Ana miała rację, gdyż przypuszczenia Lily się nie sprawdziły. Za co sama Evans była wdzięczna Merlinowi. Chłopak obiecał swojej dziewczynie, że nie będzie miał przed nią żadnych tajemnic. Natomiast ta obiecała mu, że pierwszą rzeczą jaką będzie robić, gdy poczuje się zraniona to rozmowa z nim.

   Potter i Evans wracali z kolacji trzymając się za ręce. Tak jak powiedział, tak robi i nie odstępuje jej na krok. Przez kilka ostatnich godzin zdążyli się przyzwyczaić do plotek na ich temat.
   Pomimo przerwy świątecznej, gdzie w Hogwarcie nie było większości uczniów to już po ich powrocie wszyscy się dowiedzieli o tym, że Lily i James mieli ciche dni. Dużo osób sądziło, że zerwali. Tym samym, gdy ponownie zaczęli ze sobą przebywać to nastały kolejne plotki o ich powrocie do siebie. Nie ma nic dziwnego, że cała szkoła o nich mówi, gdyż Huncowci są znani przez wszystkich.
   Cała piątka przyjaciół weszła do Pokoju Wspólnego i zajęła miejsca przed kominkiem. James, Lily i Ana usiedli na kanapie. Syriusz natomiast powiększył zaklęciem fotel tak, żeby się zmieścić na nim z Remusem. Niestety wszystkie krzesła były zajęte, więc było to jedyne wyjście.
— Jak daliście radę bez siebie żyć? — Zapytał Black, kładąc nogi na stolik.
— No właśnie nie daliśmy — Potter oparł swoją głowę o Evans.
— Obiecuję ci, że jeśli Lily będzie płakać przez ciebie po raz kolejny to skończysz gorzej niż Prawie Bezgłowy Nick — odezwała się Ana.
— Ona nie żartuje — uśmiechnęła się czarownica o zielonych oczach. — Remusie — zwróciła się do czarodzieja, który wyglądał na osłabionego. — Wszystko w porządku?
— Może powinieneś pójść do sypialni — spojrzał się na niego mężczyzna siedzący obok.
— Nie, w porządku. Jestem tylko trochę zmęczony.
— Odpocznij Lunatyku. W razie czego obudzimy cię z Łapą, gdy będziemy już szli — odezwał się James.
— Dzięki — mruknął Lupin.
— Wracając do tematu to jak to jest, że wszystkie dziewczyny są tak przerażające? — Zapytał Syriusz, przerzucając swoją rękę na oparcie fotela tuż za głową Remusa.
— Ja uważam, że to tylko przykrywka — stwierdził Remus. — Nie chcą pokazywać, że są wrażliwe — powiedział, po czym zamknął oczy.
— Wydaje się, że znasz się na dziewczynach lepiej ode mnie — zażartował Syriusz.
— Ja za to uważam, że wszyscy faceci są dziecinni — odezwała się Ana.
— Muszę się z tobą zgodzić — Lily uśmiechnęła się do przyjaciółki.
— Za to ja muszę się nie zgodzić z wami — stwierdził James.
— A ta wczorajsza akcja w Wielkiej Sali? — Zapytała Ana.
— Na brodę Merlina! — Wrzasnął Syriusz, szybko podnosząc się z fotela i tym samym uderzając ręką w głowę Remusa.
— Nasz szlaban!? Luniek wstawaj! — Równie szybko wstał James.
— Spokojnie, nie śpię — Remus ocierał swoją obolałą głowę.
— Wybacz — Black podrapał się po głowie, głupio się uśmiechając. — Znam na to zaklęcie!
   Remus od razu przestał masować swoją głowę i spojrzał się z przerażeniem na przyjaciela.
— Chyba nie mówisz o...
— Rogacz mnie go nauczył — przerwał mu. — Wystarczy dać buzi i podmuchać. Toż to potężna magia.
— Żartuj sobie dalej, a ja lecę do McGonagall — odezwał się Potter, po czym pocałował swoją dziewczynę w czoło i ruszył do wyjścia z Pokoju Wspólnego.
— Zaczekaj na mnie! — Zawołał Lupin. — Nie zostawiaj mnie z tym wariatem! — Pobiegł za przyjacielem
— Jakim wariatem, Luniek!? Chodź tutaj! To naprawdę ci pomoże! — Wolał za swoimi przyjaciółmi.
   Czarownice patrzyły na chłopców bez słowa dopóki nie zniknęli za dziurą. Następnie tylko się spojrzały na siebie zniesmaczone i wspólnie udały się do swoich sypialni.

Huncwoci: Oczami Lily || Jily | Wolfstar ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz