– Gdzie dokładnie idziemy? – Zapytałam.
– Na ulicę przeznaczoną jedynie dla czarodziejów, znajdziemy tam wszystkie potrzebne rzeczy. Jutro rozpoczyna się rok szkolny, musimy zakupić różdżkę, szaty oraz podręczniki – nagle zauważyłam, że uliczka, którą podążaliśmy okazała się ślepym zaułkiem.
– Jest pan pewny, że dobrze poszliśmy?
– Jak najbardziej– odpowiedział, po czym wyjął różdżkę z kieszeni i zaczął nią jeździć po kamiennej ścianie, mówiąc przy tym niezrozumiałe dla mnie słowa. W pewnym momencie mur zaczął powoli znikać, a za nim ukazała się tętniąca życiem ulica. W życiu nie widziałam czegoś bardziej zaskakującego.
– Witaj na Pokątnej, Astorio Potter –powiedział Dumbledore, na co uśmiechnęłam się szeroko, a iskry zaczęły tańczyć w moich oczach.
– Przydałaby ci się różdżka, za rogiem znajdziesz sklep z nimi. Udaj się tam, a ja dołączę do ciebie za chwilę i pamiętaj, nie zdradzaj nikomu swojego nazwiska – profesor ruszył w przeciwnym kierunku, a ja stałam jeszcze chwilę wpatrując się w przechodniów, po czym wmieszałam się w tłum i ruszyłam do miejsca wskazanego przez staruszka.
Zatrzymałam się przed witryną sklepową, złapałam za klamkę i powoli weszła do środka.
–Dzień dobry –powiedziałam, jednak nie otrzymałam odpowiedzi. Cicho zapuściłam się w głąb sklepu, rozglądając się we wszystkie możliwe strony. Nagle usłyszałam skrzypnięcie za jedną z półek, po czym wyszedł zza niej średniego wzrostu staruszek.
–Pierwszy raz w Hogwarcie? – Pokiwałam głową, na co mężczyzna się uśmiechnął.
–Jak się nazywasz?
–Astoria – wyjąkałam, a on postawił przed mną pudełko, w którym leżała pięknie wykonana różdżka.
– 10 cali, włos z głowy wili, kasztan, bardzo elegancka, wypróbuj – wzięłam przedmiot do ręki, nie bardzo wiedząc, co z nim zrobić.
–Machnij! – Zrobiłam, co mówił, po czym stojący w pobliżu kwiatek uderzył w sufit.
– Definitywnie nie ta – zaczął znowu przeglądać półki, po czym wyjął dwa pudełka i podstawił przed moim nosem – spróbuj najpierw tę, wiśnia, pióro pegaza, 11 cali, lekko zagięta– wykonałam ponownie ruch, który tym razem spowodował wybuch flakonu obok.
Następne trzy różdżki wywołały podobne szkody, co poprzednie. W mojej głowie tętniły myśli, że może jednak nie pasuje do tego świata, a Dumbledore po prostu się pomylił.
– A, co jeśli? – Powiedział pod nosem Olivander, sięgając po kolejne pudełko.
– 12 cali, ostrokrzew, pióro feniksa, giętka – wzięłam przedmiot do ręki i leciutko nim machnęłam. Nagle światło się zapaliło, a nad mną zaczęły szybować kilka maleńkich motyli. Uśmiechnęłam się pod nosem.
– To chyba ta – oznajmiłam z dumą.
– Jak najbardziej, jest to różdżka o wielkiej mocy, na pewno kiedyś dokonasz nią wspaniałych rzeczy – uśmiechnął się do mnie szeroko, a po chwili oboje usłyszeliśmy dzwoneczki, informujące o wejściu kolejnego klienta do sklepu.
– Profesorze Dumbledore.
– Olivanderze– przywitawszy się, dyrektor szkoły podszedł do mnie.
– Astorio musimy iść jeszcze po szatę, weź różdżkę i poczekaj na mnie na zewnątrz – wyszłam ze sklepu, a staruszek odwrócił się do wytwórcy różdżek.
CZYTASZ
The Storm | Drastoria |
Fanfic"Tylko ona znała go naprawdę. Jako jedyna poznała jego prawdziwe oblicze, na codzień kryjącą się pod maską aroganckiego śmierciożercy. Dzięki niej otworzył oczy i zrozumiał wszystko. Wszystko, co do tej pory było dla niego zamknięte" × astoriapotter...