2. Ulica Pokątna

73 10 3
                                    

– Gdzie dokładnie idziemy? – Zapytałam.

– Na ulicę przeznaczoną jedynie dla czarodziejów, znajdziemy tam wszystkie potrzebne rzeczy. Jutro rozpoczyna się rok szkolny, musimy zakupić różdżkę, szaty oraz podręczniki – nagle zauważyłam, że uliczka, którą podążaliśmy okazała się ślepym zaułkiem.

– Jest pan pewny, że dobrze poszliśmy?

– Jak najbardziej– odpowiedział, po czym wyjął różdżkę z kieszeni i zaczął nią jeździć po kamiennej ścianie, mówiąc przy tym niezrozumiałe dla mnie słowa. W pewnym momencie mur zaczął powoli znikać, a za nim ukazała się tętniąca życiem ulica. W życiu nie widziałam czegoś bardziej zaskakującego.

– Witaj na Pokątnej, Astorio Potter –powiedział Dumbledore, na co uśmiechnęłam się szeroko, a iskry zaczęły tańczyć w moich oczach.

– Przydałaby ci się różdżka, za rogiem znajdziesz sklep z nimi. Udaj się tam, a ja dołączę do ciebie za chwilę i pamiętaj, nie zdradzaj nikomu swojego nazwiska – profesor ruszył w przeciwnym kierunku, a ja stałam jeszcze chwilę wpatrując się w przechodniów, po czym wmieszałam się w tłum i ruszyłam do miejsca wskazanego przez staruszka.

   Zatrzymałam się przed witryną sklepową, złapałam za klamkę i powoli weszła do środka.

–Dzień dobry –powiedziałam, jednak nie otrzymałam odpowiedzi. Cicho zapuściłam się w głąb sklepu, rozglądając się we wszystkie możliwe strony. Nagle usłyszałam skrzypnięcie za jedną z półek, po czym wyszedł zza niej średniego wzrostu staruszek.

–Pierwszy raz w Hogwarcie? – Pokiwałam głową, na co mężczyzna się uśmiechnął.

–Jak się nazywasz?

–Astoria – wyjąkałam, a on postawił przed mną pudełko, w którym leżała pięknie wykonana różdżka.

– 10 cali, włos z głowy wili, kasztan, bardzo elegancka, wypróbuj – wzięłam przedmiot do ręki, nie bardzo wiedząc, co z nim zrobić.

–Machnij! – Zrobiłam, co mówił, po czym stojący w pobliżu kwiatek uderzył w sufit.

– Definitywnie nie ta – zaczął znowu przeglądać półki, po czym wyjął dwa pudełka i podstawił przed moim nosem – spróbuj najpierw tę, wiśnia, pióro pegaza, 11 cali, lekko zagięta– wykonałam ponownie ruch, który tym razem spowodował wybuch flakonu obok.

   Następne trzy różdżki wywołały podobne szkody, co poprzednie. W mojej głowie tętniły myśli, że może jednak nie pasuje do tego świata, a Dumbledore po prostu się pomylił.

– A, co jeśli? – Powiedział pod nosem Olivander, sięgając po kolejne pudełko.

– 12 cali, ostrokrzew, pióro feniksa, giętka – wzięłam przedmiot do ręki i leciutko nim machnęłam. Nagle światło się zapaliło, a nad mną zaczęły szybować kilka maleńkich motyli. Uśmiechnęłam się pod nosem.

– To chyba ta – oznajmiłam z dumą.

– Jak najbardziej, jest to różdżka o wielkiej mocy, na pewno kiedyś dokonasz nią wspaniałych rzeczy – uśmiechnął się do mnie szeroko, a po chwili oboje usłyszeliśmy dzwoneczki, informujące o wejściu kolejnego klienta do sklepu.

– Profesorze Dumbledore.

– Olivanderze– przywitawszy się, dyrektor szkoły podszedł do mnie.

– Astorio musimy iść jeszcze po szatę, weź różdżkę i poczekaj na mnie na zewnątrz – wyszłam ze sklepu, a staruszek odwrócił się do wytwórcy różdżek.

The Storm | Drastoria |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz