Wszyscy słyszeli o wielkich 74 igrzyskach głodowych czy o 65, ale nikt już nie mowi o początku... O pierwszych igrzyskach głodowych...
Rok wcześniej dwanaście dystryktów, wszystkie oprócz Dystryktu Drugiego zbuntowało się przeciw Kapitolowi łącząc...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
-Moi drodzy... Jesteście pierwszymi trybutami Dystryktu Jedenastego.. Jak się z tym czujecie? - Eleonore była bardzo podekscytowana całą sytuacją, mnie jednak to cholernie przerastało. -A jak się mamy czuć? Idziemy na pewną śmierć... Bo zasrany kapitol ma taki kaprys! - uniósł się drugi trybut, wypełni popierałam jego zdanie. -musicie zmienić nastawienie... Zanim weźmiecie udział w igrzyskach, pojedziecie do wspaniałego apartamentu i będziecie mieli wszystkiego pod dostatkiem, a czeka nas jeszcze podróż luksusowym pociągiem i... - -a to wszystko po to, żebyśmy potem i tak zostali wyrżnięci jak świnie... - chłopak ponownie się wtrącił. -Edwardzie proszę cię nie mów tak! - ciemno włosa próbowała jakoś złagodzić sytuację, chłopak jednak nie dawał za wygraną. -a ty? Siedzisz cicho... Godzisz się na to wszystko? Napewno zgłosiłaś się bo chciałaś ratować te małą, czy po prostu jesteś masochistką-prychnął na mnie z pogardą i odszedł, a wraz z nim Eleonora, zaganiajac mnie gestem ręki bym szła za nimi, zabolało mnie to co powiedział, nie ma prawa tak mówić, nie zna mnie...
Tego dnia pozwolono nam się jeszcze pożegnać z bliskimi. Wpierw pożegnałam się z Ruth, której łzy lały się po policzkach strumieniami. Potem z ojcem, który załamał się faktem, że prawdopodobnie widzi mnie po raz ostatni żywą, a na końcu przyszło mi się jeszcze pożegnać z Florianem, bez tego pożegnania nie mogłabym wyjechać.
Flo wchodząc do pomieszczenia zamkną za sobą drzwi i nie mal że od razu przytulił mnie ze wszystkich sił. -Sabine... Czemu... Czemu ty...- -lepiej, że jestem to ja niż twoja siostra... - spojrzałam mu w oczy. -Ty nie rozumiesz... Osoba którą kocham ponad własne życie właśnie jedzie na pewną śmierć - z jego oczu poleciały łzy, a następnie wpił się w moje usta delikatnie nimi poruszając, odwazjemniłam pocałunek. Byłam zaskoczona, ja i Florian przyjaźniliśmy się od zawsze i... Nigdy bym nie podejrzewała, że on może się we mnie zakochać, był przystojny zdobyte zbudowany, z takimi atutami mógł znaleźć kogoś o wiele piękniejszego. Trwaliśmy tak chwilę, jednak strażnik zza drzwi kazał nam kończyć pożegnanie. -wrócę... - mówiłam opierając swoje czoło o jego. -wiesz, że tak nie będzie... - kręcił głową, przymknął na chwilę oczy i wyciągną coś z kieszeni. A mianowicie brożkę z kosogłosem... -kosogłos... Nasz sposób komunikacji na polu-zaśmiałam się słabo i złożyłam pojedyńczy pocałunek na ustach Floriana, następnie opuszczając pokój i oddając się w ręce strażników pokoju...