V

198 13 4
                                    

-Moi drodzy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Moi drodzy... Jesteście pierwszymi trybutami Dystryktu Jedenastego.. Jak się z tym czujecie? - Eleonore była bardzo podekscytowana całą sytuacją, mnie jednak to cholernie przerastało.
-A jak się mamy czuć? Idziemy na pewną śmierć... Bo zasrany kapitol ma taki kaprys! - uniósł się drugi trybut, wypełni popierałam jego zdanie.
-musicie zmienić nastawienie... Zanim weźmiecie udział w igrzyskach, pojedziecie do wspaniałego apartamentu i będziecie mieli wszystkiego pod dostatkiem, a czeka nas jeszcze podróż luksusowym pociągiem i... -
-a to wszystko po to, żebyśmy potem i tak zostali wyrżnięci jak świnie... - chłopak ponownie się wtrącił.
-Edwardzie proszę cię nie mów tak! - ciemno włosa próbowała jakoś złagodzić sytuację, chłopak jednak nie dawał za wygraną.
-a ty? Siedzisz cicho... Godzisz się na to wszystko? Napewno zgłosiłaś się bo chciałaś ratować te małą, czy po prostu jesteś masochistką-prychnął na mnie z pogardą i odszedł, a wraz z nim Eleonora, zaganiajac mnie gestem ręki bym szła za nimi, zabolało mnie to co powiedział, nie ma prawa tak mówić, nie zna mnie...

Tego dnia pozwolono nam się jeszcze pożegnać z bliskimi.
Wpierw pożegnałam się z Ruth, której łzy lały się po policzkach strumieniami. Potem z ojcem, który załamał się faktem, że prawdopodobnie widzi mnie po raz ostatni  żywą, a na końcu przyszło mi się jeszcze pożegnać z Florianem, bez tego pożegnania nie mogłabym wyjechać.

Flo wchodząc do pomieszczenia zamkną za sobą drzwi i nie mal że od razu przytulił mnie ze wszystkich sił.
-Sabine... Czemu... Czemu ty...-
-lepiej, że jestem to ja niż twoja siostra... - spojrzałam mu w oczy.
-Ty nie rozumiesz... Osoba którą kocham ponad własne życie właśnie jedzie na pewną śmierć - z jego oczu poleciały łzy, a następnie wpił się w moje usta delikatnie nimi poruszając, odwazjemniłam pocałunek. Byłam zaskoczona, ja i Florian przyjaźniliśmy się od zawsze i... Nigdy bym nie podejrzewała, że on może się we mnie zakochać, był przystojny zdobyte zbudowany, z takimi atutami mógł znaleźć kogoś o wiele piękniejszego. Trwaliśmy tak chwilę, jednak strażnik zza drzwi kazał nam kończyć pożegnanie.
-wrócę... - mówiłam opierając swoje czoło o jego.
-wiesz, że tak nie będzie... - kręcił głową, przymknął na chwilę oczy i wyciągną coś z kieszeni.
A mianowicie brożkę z kosogłosem...
-kosogłos... Nasz sposób komunikacji na polu-zaśmiałam się słabo i złożyłam pojedyńczy pocałunek na ustach Floriana, następnie opuszczając pokój i oddając się w ręce strażników pokoju...

1. Igrzyska Głodowe Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz