Część 6 - Moczary

4 1 0
                                    


- Tolima - warknął kapturnik.
- Ighyahahahaha! - świdrujący śmiech przeszył pomieszczenie. Tolima zdjął kaptur z głowy. Aleksego i jego towarzysza zatkało z przerażenia. Twarz Tolimy była pozbawiona nosa, ust i oczu, zamiast tego miał wyryte nożem i zaszyte dwie pionowe kreski i krwawiący uśmiech. Po chwili w ręce przerażającej postaci pojawił się topór. Demon wziął zamach zza głowy. Odskoczyli w tył. Aleksy postanowił zaatakować mackami. Zostały natychmiast przecięte, krwawiące kikuty jednak w zastraszającym tempie zdążyły odrosnąć. Kapturnik próbował atakować jako dym, jednak nie przynosiło to żadnego efektu. Tymczasem Tolima atakował coraz zacieklej. Jego upiorny rechot świdrował powietrze. Towarzysze zostali zepchnięci do defensywy, nie mieli nadziei na ratunek. Wurdałak uznał, że nadszedł właściwy moment.
- Ithaqua! Ithaqua! Ithaqua! - krzyk wzbił się aż pod dach.
Najpierw nastała cisza. Potem powietrze zrobiło się lodowate, a na ziemi rozbłysło przekreślone iksem koło. Z niego wzbiły się zielone blaski głowy wilka, kruka i jelenia, przypominające zorzę. Wokół znaku powstało zawirowanie z piór. A potem w podłogę stuknęło jedno pajęcze odnóże. Potem drugie. Trzecie. I czwarte. A następnie zaczęła się wynurzać przypominająca czteroręki szkielet z narzuconą nań, przerywającą się w niektórych miejscach, szarą skórą, postać. Twarz - jeśli w ogóle można to było tak nazwać - była koloru chmurnego nieba i nie posiadała narządów zmysłów, które się na niej mieszczą. Dłonie były opatrzone sierpowatymi szponami, nogi zaś przypominały wytrzymalszą formę jelenich kopyt.
- Odstąp - głos istoty przypominał szum wiatru. - Precz, bo zabiję.
- Ithaqua. Wietrzny wędrowiec. Smuklak - głos Tolimy pobrzmiewał szyderstwem.
- Tolima. Klucznik Cienia. Dziecko krwi - głos Ithaquy nie wyrażał żadnych emocji. Po chwili pajęcze odnóża zaczęły wić się niczym węże, następnie skóra głowy zaczęła się wręcz rozrywać, ukazując rogaty kościany pysk. Prawica zaczęła falować, wybrzuszając się i zapadając, wreszcie rozrywając się na dwoje w wilczą szczękę wypełnioną ostrymi jak miecz kłami, rozwierającą zaklejone śluzowatą wydzieliną oczy i krwawiącą z oczodołów. Brzuch zaczął się wzdymać i zapadać w sobie, póki z rozbryzgiem krwi, szlamu i żółci nie wypadł z niego podobny do wilka kształt, z futrem posklejanym śluzowatą wydzieliną. Wilcze potwory pognały w kierunku demona, którego ciało zaczynało dygotać ze strachu, by potem rzucić się do ucieczki. Wilkostwory rzuciły się na Tolimę, rozwierając pyski. Rozległ się śmiech, napawający przerażeniem adwersarza i dwóch towarzyszy. Wkrótce jeden z pysków chwycił za nogę Klucznika i powlókł go po ziemi, przerażonego oraz zniewolonego. Zacisnął szczęki, czarna krew trysnęła z kikuta, by potem ponownie siknąć z drugiego, oderwanego przez kolejny.
- Czym ty jesteś?! Czym ty do diaska jesteś!? - głos Tolimy drżał ze strachu.
- Dobrze - skwitował wurdałak. - Nie może się podnieść. A więc, Tolimo, powiedz mi jedną rzecz... - tu Aleksy zaczerpnął powietrza. - Gdzie są trzy przedmioty, które pomogą nam uwolnić duszę Aleksandry od wieczystej męki?
- Nie powiem! - odpalił demon.
- Czyżby? - zapytał Aleksy, po czym podniósł jedną mackę tak, że przypominała w tej pozycji ogon skorpiona. - Nawet teraz?
Wrzask bólu przeszył powietrze. To macka przewiercała dłoń Tolimy niczym gwoździe.
- Zmiłujcie się! Powiem, powiem, wszystko powiem! - zaskowyczał.
- Mów - rozkazał kapturnik.
- Jeden przedmiot znajduje się na bagnisku nieopodal. Strzeże go bagienny potwór. Inny jest w posiadaniu mnicha z opuszczonej fary.
- A trzeci? - zapytał Aleksy. - Co z trzecim?
Niestety, nie uzyskał więcej odpowiedzi. Tolima wykrwawił się i więcej nie powiedział. Wkrótce jego ciało zapłonęło niebieskimi płomieniami. Patrzyli na płonące zwłoki Tolimy, błękitne światło oświetlało ich twarze. Wkrótce na posadzce była mała kupka popiołów.
- Szlag! - warknął wurdałak.
- Może nie wszystko stracone - odpowiedział Ithaqua. - Patrz.
Rzeczywiście, w miejscu, gdzie spłonął Tolima, a gdzie znajdowała się kupka popiołu. był mały kształt, przypominający odłamek skały. W tym samym czasie Wietrzny Wędrowiec zniknął.
- Okruch? - zdziwił się Aleksy. - Czy kamień nie ma związku z Twardowskim? Z jego kamiennym sercem?
- Wychodzi na to, że tak - stwierdził jego towarzysz. - Ale gdzie teraz? Do opuszczonej fary? Czy może na bagna?
- Zacznijmy od moczarów - zawyrokował Aleksy.

Pan TwardowskiWhere stories live. Discover now