Francja XVIII wiek
Był kiedyś wspaniały zamek. Jeden z tych podziwianych w całej Francji. Słynął nie tylko z wykwintu, przepychu i gościnności, ale też z wielkiego szczęścia jakim cieszył się jego właściciel książę Leon. Książę miał wszystko, czego może zapragnąć mężczyzna. Młodość, szacunek poddanych, i miłość swej pięknej żony.
,,Ciekawe czy ucieszy się tak samo jak ja?" Zadała sobie to pytanie, stojąc na balkonie, z którego miała idealny widok na ścieżkę kończącą się w malowniczym lesie. To właśnie tam została pocałowana przez Leona po raz pierwszy. Wspominając tę uroczą chwilę, dotknęła swojego brzucha, a na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech.
-Wrócił!- Krzyknęła, kiedy zauważyła w oddali mały czarny punkt zbliżający się w kierunku pałacu. Od razu skierowała się w stronę drzwi prowadzących do ich sypialni i pobiegła ku wyjściu z posiadłości, by móc jak najszybciej znaleźć się w objęciach ukochanego. Zbiegając po schodach, czuła każde uderzenie jej serca. Jednak wiedziała, że nie jest to spowodowane tylko radością jaka ją rozpierała albo wysiłkiem wynikającym z chęci zobaczenia ukochanego w jak najkrótszym czasie. Lecz niepewnością. Tak. Była niepewna reakcji księcia na wieść, że za kilka miesięcy na świat przyjdzie ich mały syn lub córka. Niedawno wzięli ze sobą ślub, byli młodzi i chcieli się najpierw nacieszyć swoim towarzystwem, dlatego nawet nie poruszali tematów oraz planów związanych z potomstwem. Jednak stało się, a Juliette nie miała zamiarów ukrywać ciąży do czasu, aż ktoś zauważy jej zaokrąglony brzuch. Kochała Leona i wiedziała, że będzie wspaniałym ojcem tak samo jakim był księciem i mężem. Myśląc w ten sposób szybko wyrzuciła ze swojej głowy strach i wszelką niepewność, jakie towarzyszyły jej jeszcze kilka sekund temu.
,,Nareszcie ją zobaczę. W końcu ile czasu może trwać jedno polowanie na lisa?'' Pomyślał z radością w duchu, gdy galopując na swoim wierzchowcu przekroczył bramę pałacu. Szybko podjechał pod drzwi wejściowe, jednocześnie uśmiechając się do każdej mijanej osoby, która pracowała w zamku. Czym prędzej zsiadł z konia i podał wodze stajennemu, by ten mógł odprowadzić zwierzę do boksu. I w tym momencie z budynku wybiegła jego nieskazitelnej urody żona, która rzuciła mu się w ramiona, by po chwili mogli złączyć swoje wargi w namiętnym pocałunku. Książę uniósł ukochaną, mocno ją obejmując, dzięki czemu miał możliwość obrócić się parę razy z jej ciałem lekkim jak piórko wokół własnej osi, jednocześnie nie przerywając muskania warg księżnej.
-Naprawdę, aż tak bardzo tęskniłaś? Spytał z uśmiechem na twarzy mimo tego, że wiedział, iż stęsknili się za sobą równie mocno. Jednak chciał w jakiś sposób wyłudzić od niej kolejnego całusa.
-Przyznam, że coraz mniej odczuwam brak twojej skromnej osoby książę w tych czterech ścianach.- Stwierdziła, starając się zachowywać tak, jakby jej słowa były wypowiedziane od niechcenia, chcąc tym samym wzbudzić w Leonie poczucie zazdrości i niepewności.
-Naprawdę?- Próbował na swojej twarzy pokazać zdziwienie wywołane odpowiedzią dziewczyny. Jednak kąciki jego ust mimowolnie zaczęły się podnosić.
-Naprawdę. W sumie, mógłbyś częściej wychodzić z domu, żebym mogła spędzać więcej czasu w bibliotece albo w oranżerii pielęgnując kwiaty do perfum twojego wujka.- Odpowiedziała, starając się zachować powagę w obecnej sytuacji, ale wiedziała, że nie jest to możliwe. Dlatego po dłuższej chwili patrzenia w jego oczy, uśmiechnęła się i chcąc rozśmieszyć męża, co akurat nie należało do rzeczy najtrudniejszych, wspięła się na palce, by tak samo jak małe dziecko pokazać mu język.
-Osz ty!- W tym momencie, po prostu nie wytrzymał. Obrócił Juliette tyłem do siebie, objął jedną ręką w pasie, aby drugą móc zacząć ją łaskotać w miejsce, które w obecnej chwili było jej najsłabszym punktem.
CZYTASZ
La Bella e la Bestia
FanfictionMaurice Dubois, kapitan i właściciel statku handlowego ma dwie córki: starszą Evelyne i młodszą Bellę. Z powodu niepowodzeń w interesach, rodzina popada w długi, które ojciec zaciągnął u księcia Leona.