Przez prawie całe swoje życie myślałem, że wraz z dziadkiem będę rządził światem. Wyszkolono mnie, bym zabijał z zimną krwią, wpojono zasadę "zabij lub zgiń- tylko silni mają prawo żyć." Wierzyłem w nią. Potem mój dziadek zginął, liga została zdziesiątkowana, a ukochana matka oddała mnie pod opiekę człowieka, którego znałem jedynie z akt. Jak o tym myślę to, cieszę się, że poznałem cię wtedy, a nie kilka lat później.
Jesteśmy siebie warci, co? Beznadziejny syn i beznadziejny ojciec. Obu nas ścigają demony przeszłości. Mama pięknie to rozegrała. Staliśmy się jej pionkami, nawet o tym nie wiedząc.
Chciałem, żebyś mnie docenił, ty chciałeś nauczyć mnie dobra, ona chciała zemsty i władzy. Szczerze to bałem się, że nie będę godny nazywać się twoim synem. Nadal trochę się boję... Zaszczepiono we mnie pragnienie bycia najlepszym. Czuję wręcz przymus, by to udowadniać. Ale teraz mam przyjaciół. Raven, Starfire, Jaime, Bestia... Dopuściłem ich do siebie. Za to też dziękuję tobie, tato. Nie jest idealnie, ale dobrze. Lepiej niż w lidze.
Czasem chciałbym znów zabijać. To było sporo łatwiejsze. Mniej dylematów, mniej cackania się. Po prostu droga wydawała się prostsza. Wiem, że nie mogę, ale nocami, gdy wpatruję się w sufit, nachodzi mnie myśl: a co gdyby...
A co gdyby zabić Jokera i innych popaprańców?
A co gdyby chwycić miasto twardą ręką?
A co gdyby mama żyła?
A co gdyby Batman i Robin zniknęli z ulic? Gdybyśmy zostali tylko my bez masek?
Mimo chęci nie znajduję odpowiedzi. Może te pytania ich nie mają. Nie wiem.
Tato, nie potrafię ci okazać wdzięczności, ale naprawdę dziękuję za wszystko. Nie jest łatwo mnie znieść. Biedny Alfred wie o tym najlepiej. Ja... Potrzebuję trochę czasu.
Damian
CZYTASZ
Lament rudzików |ʙᴀᴛᴍᴀɴ| ✓
FanfictionBruce Wayne nigdy nie był idealnym ojcem. Przez lata zrobił wiele dobrego, ale też popełnił niezliczoną ilość błędów, a dzieci mają to do siebie, że szybko rosną i niektórych rzeczy nie da się już naprawić. 🅿︎🅸︎🆂︎🅰︎🅽︎🅴︎: luty 2018