Rozdział 1

781 36 12
                                    

Zielonowłosy chłopak siedział w cieniu wielkiego drzewa. Jego korona była ukryta wysoko w chmurach a gromada liści lekko falowała w rytm wiatru. Czarnooki rozkoszował się każdą chwilą błogiego odpoczynku, na co często nie pozwalała jego rodzina. Genji szkolony był na wojownika, ninję, assasyna, czego po prostu nie znosił. Był wyższy, postawniejszy i bardziej sprawny fizycznie od swoich równieśników przec co miał powodzenie u dziewczyn, jednak on chciał być wolnym, typowym nastolatkiem. Jego brat nigdy nie osiągnął tego, co on i to w nim ojciec pokładał całe swoje nadzieje, przez to kontakty rodzeństwa pogorszyły się. Genji kątem oka dostrzegl idącą w jego kierunku dziewczynę. Jak przystało na podrywacza szybko podbiegł w jej kierunku, nie patrząc pod nogi. Chłopak przyjaźnie wyciągnął rękę w jej kierunku, blondynka ścisnęła jego rękę. Zielonowłosy przybliżywszy dłoń niebieskookiej do swoich ust, złożył na niej pocałunek. Dziewczyna zaśmiała się cicho i spojrzał na owego romantyka.

- Co taka piękna kobieta robi w lesie? - zapytał zielonowłosy zaciekawiony jej obecnością.
- J-jestem tu nowa... - odpowiedziała lekko zlękniona blondynka, uciekając wzrokiem od spojrzenia czarnookiego.
- Było tak od razu! - krzyknął chłopak z radością w oczach i lekko pociągnął ją za rękę - Oprowadzę cię!
- Najpierw powiedz kim jesteś - powiedziała blondynka, stojąc w miejscu.
- Genji - rzekł kłaniając się zielonowłosy.
- Doktor Ziegler Angela - zawiadomiła blondynka, machając skrzydłami.

Chłopak ponownie złapał niebieskooką za rękę i popędził z nią prosto przed siebie. Biegł tak szybko, że o mało nie urwał dziewczynie ręki. Zielonowłosy przystanął przed zadaszoną salą. Nie miała ona ścian a przydtrzymywana była tylko przez liczne słupki. Była ona usiana mnóstwem worków treningowych, imitujących wrogów. Była tam również stroma rampa a za nią stała wysoka kolumna, na której również był worek.

- Patrz- odparł zielonowłosy zwracając się do Angeli.

Genji wbiegł na rampę i wykonał podwójny skok. Rękami trzymał krawędź kolumny i wisząc jak trup, wspiął się na nią. Jednym szybkim ruchem wyjął nożyk z pochwy i przeciął głowę przeciwnika. Następnie zrobił salto do tyłu i wylądował przed doktorką. Ucieszony chłopak ukłonił się a Angela zdumiona jego wyczynami klaskała.

- Jak ty to zrobiłeś? - zapytała wniebowzięta sprawnością czarnookiego dziewczyna.
- Lata praktyki doktor Ziegler - odpowiedział zielonowłosy na zadane mu pytanie.
- A kto to za tobą? - powiedziała zdziwiona blondynka, widząca nieznajomą sylwetkę.

Genji słysząc słowa prędko się obrócił, widzącąc biegnącego ku niemu szatyna. Ostrze mężczyzny lśniło w słońcu, zielonowłosy zrobił odskok, unikając zranienia. Korzystając z nieuwagi człowieka, zielonowłosy wyjął zza pleców ogromną katanę. Szatyn wycelował miecz, wprost na chłopaka, ten jedynie zablokował ostrze swoim orężem. Angela patrzyła niespokojnie na walczących ze sobą osobników. Korzystając z ich nieuwagi, podkradła się zza plecy szatyna i go kopnęła. Zdezorientowany człowiek upadł, nie zauważają ostrza swojego przeciwnika tuż przed jego szyją.

- Nic ci się nie stało? - zapytała zaniepokojona stanem zdrowia zielonowłosego.
- Spokojnie, nic a nic - zawiadomił czarnooki uśmiechając się do niej.
- To nie było fair! Ona ci pomogła! - krzyknął oburzony szatyn.
- Cicho siedź Hanzo - odparł znudzony słowami czarnooki.
- Ty go znasz?! - wybuchnęła zaskoczona blondynka.
- No ba! To mój brat. Hanzo - rzekł zielonowłosy, przedstawiając szatyna.
- Hanzo Shimada - sprostował wypowiedź brata - A ty pewnie jesteś następną dziewczyną mojego brata.
- Nie! - krzyknęli oboje, zmieszani wypowiedzią Hanzo.

Doktor Ziegler zaczerwieniła się i zaczęła penetrować podłogę wzrokiem. Twarz zielonowłosego również przybrała czerwony kolor. Szatyn patrząc na nich oboje zaśmiał się szyderczo.

- No to ja was tu samych zostawię i się lepiej poznacie - powiedział Hanzo, mrugając do nich.
- Hanzooo!!! - krzyknął zdenerwowany zielonowłosy, bardzo nie lubił, gdy jego brat drwił z jego uczuć, a robił to dość często, czego po części Genji był sam sobie winien. Zmieniał dziewczyny jak rękawiczki i potrafił z nimi zrywać nawet po dniu bycia razem, bawił się ich kosztem i uczuciami.

Czarnooki chciał gonić szatyna, ale przerwała mu w tym Angela, łapiąc go za rękę. Chłopak odwrócił się i spojrzał w jej piękne, błękitne oczy.

- Nie warto - powiedziała.

Młodszy Shimada nie mógł oprzeć się jej ślepiom i przystał na prośbę.

- Ile ty masz lat, że jesteś doktorem? - zapytał zainteresowany.
- Oj tam zaraz doktorem, tak właściwe jestem sanitariuszką polową. Mam szesnaście lat.
- Ja mam siedemnaście.
- Twój brat jest starszy od ciebie?
- Tak, o trzy lata. A ty masz jakieś rodzeństwo?
- Nie.
- Chciałabyś zobaczyć moją katanę?
- Co to jest katana? - zapytała zainteresowana tajemniczym słowem.
- To taki długi mecz. Dostałem go od ojca jak byłem małym chłopcem. Zawsze chciał, żebyśmy z Hanzo byli wojownikami - odparł ze smutkiem w oczętach.
- A ty tego chcesz? - rzekła blondynka, dostrzegając niechęć nowopoznanego.
- Nie. On tego chciał...ja...chciałem tylko dobrze się bawić...

Nastała niezręczna cisza, zielonowłosy spoglądał na ziemię, a Ziegler nie wiedziała co zrobić. Zdała sobie sprawę, że postawiła chłopaka w dość krępującej sytuacji, o której wolał nie mówić.

- Pokażesz mi tą katenę?
- Katanę - zaśmiał się.

Czarnooki poszedł w stronę wielkiego  budynku, Angela podążała za nim, sama nie wiedząc czego się spodziewać. Po paru minutach biegu dostali się do zielonego pokoju, który zapewne należał do młodszego Shimady. Obok pojedynczego białego łóżka leżała szafka, na której widniała fotografia przedstawiająca Genji'ego i Hanzo wraz z dorosłą kobietą i mężczyzną. Niebieskooka spojrzała na nie.

- To moi rodzice - powiedział, widząc skupienie dziewczyny.

Angela rozejrzała się dokładniej po pomieszczeniu i dostrzegła biurko z jasnego drewna, na którym leżał duży, czarny  monitor. Było tam też dużo szafek w kolorze blatu i ogromna szafa, nad którą wisiał wielki miecz.

- O to ona. Moja katana - powiedział, ściągając broń ze ściany.
- Piękna.
- Masz, potrzymaj - rzekł, podając jej giwerę. Ziegler wzięła miecz i przecięła powietrze kilka razy, upadając przez ciężar miecza.
- Nic ci się nie stało? - zaśmiał się i podał jej rękę.
- Nic, nic, po prostu był trochę za ciężki - wyznała, łapiąc dłoń Shimady.
- To się robi tak - oznajmił, łapiąc za prawicę dziewczyny i pokazał jej parę poprawnych ruchów kataną.
- Genji przepraszam, ale muszę iść. Mama się będzie niepokoić, a jutro idę do nowego liceum.
- Rozumiem, nie musisz przepraszać. A do jakiego liceum idziesz?
- Liceum Ogólnokształconce imienia Ryou Sato.
- Też tam chodzę! - krzyknął podekscytowany.
- Naprawdę? To zobaczymy się jutro w szkole. Pa Angela!
- Ziegler - poprawiła chłopaka. Bardzo nie lubiła, gdy zwracano się do niej jej imieniem. Chciała być sławną lekarką, na którą ludzie będą mówić "doktor Ziegler".

Genji odprowadził swoją nową koleżankę pod jej dom, a następnie wrócił do swojego.

Jeszcze jedna szansa | OverwatchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz