Genji ubrał koszulę w swoim ulubionym kolorze oraz jeansy i psiknął perfumami Hanzo. Sam nie miał swoich, a chciał ładnie pachnieć, gdyż to specjalna okazja i wypadałoby jakoś wypaść przed Angelą. Chłopak jeszcze raz poprawił kołnierz i zbiegł na dół po schodach. Nagle Hanzo wyrósł przed nim spod ziemi i blokując mu drogę, wyczuł zapach jego psikadeł.
- Gdzie się wybierasz bracie? - zapytał opierając się o ścianę.
- Na tą imprezę u Fary, o której ci mówiłem.
- Zaprosiłeś Angelę?
- Tak właściwie...ona zaprosiła mnie - wyjaśnił zawstydzony przez to, że dziewczyna zaprosiła go na przyjęcie, mimo że to on powinien był to zrobić.
- Ona ciebie? Widać leci na ciebie jak te inne puste lalunie.
- Nie mów tak o niej! My się przyjaźnimy!
- A wczoraj się jeszcze "kolegowaliście". Widzę dużą szansę na potencjalny związek.
- Hanzo! - krzyknął mocno poirtowany. Wszyscy uważali go za typowego kobieciarza, którym niegdyś był, ale teraz zmienił się i chciał, żeby wszyscy sobie to uświadomili.
- Uwierz, że jeszcze z nią będziesz. Żal ustąpić komuś tak pięknej dziewczyny
- odparł - A tak właściwe to czemu masz moje perfumy?
- Nie mam swoich, a chciałem uniknąć kompromitacji i pokazać się z jak najlepszej strony w oczach Angeli.
- Dlatego, że ci się podoba? - powiedział zadowolony ze swojej racji starszy z braci.
- Nie! Jest ładna, ale nie chcę zacząć pochopnie z kimś chodzić znając go przez tak krótki okres czasu.
- Kiedyś ci to jakoś nie przeszkadzało.
- Teraz jestem innym człowiekiem. Nawet jeśli bym chciał, nie zmusiłbym Angeli do związku,
- Jeszcze zobaczmy bracie. Dobra leć już bo twoja "przyjaciółka" już się pewnie niepokoi.Genji nawet nie skomentował zdania szatyna, nie miał na to sił ani chęci. Wiedział, jego brat jest uparty niczym osioł i nie ustąpi. Zielonowłosy ruszył truchtem pod dom swojej przyjaciółki i zapukał w drzwi. Otworzyła Ziegler ubrana w długą, niebieską suknię i czerwone buty na obcasie, a na ramieniu wisiała torebka koloru malinowego.
- Wow, pięknie wyglądasz Angelo - powiedział oniemiony urodą dziewczyny.
- Dz-dzięki Genji - odpowiedziała lekko się rumieniąc.
- Nie wiem czy jestem godzień iść z tak śliczną kobietą.
- Genji! - krzyknęła mocno zawstydzona słowami czarnookiego.
- No to idziemy. Impreza nie rozpocznie się bez nas.Młodszy Shimada wraz z sanitariuszką polową Ziegler dotarli do mieszkania Fareehy. Nie było ono zbyt duże ani zbyt małe, za to w sam raz.
- Cześć Fara! - rzekli na raz.
- Cześć Angela...i Genji. Mogę cię prosić na chwilę Genji? - spytała brunetka.
- Tak - powiedział i oboje udali się do wyludnionej części domu - O co chodzi?
- Angela. Masz jej nie skrzywdzić, jeśli to zrobisz będziesz miał do czynienia ze mną i spadnie na ciebie sprawiedliwość prostu z chmur - ostrzegła patrząc głęboko w oczy chłopaka.
- Nie mam najmniejszego zamiaru ją skrzywdzić. To moja przyjaciółka i lubię ją.
- Przyjaciółka? Zastanów się czy długo wytrzymasz z tą myślą Genji.
- Czemu się wszyscy tak do tego przyczepili?! Tak trudno pojąć, że traktuję ją po przyjacielsku?!
- Właśnie uwierz, że trudno. Jeszcze nigdy nie widziałam żebyś się "przyjaźnił" z dziewczyną.
- Najwyższy czas to zmienić. Dorosłem do swoich decyzji i ich skutków, a teraz przepraszam, ale czeka na mnie ważna osoba.Ninja udał się do głównej sali i usiadł koło blondynki, przy stole, na którym leżał wielki, smakowity, czekoladowy tort z szesnastoma świeczkami. Z chwilą pojawienia się jubliatki Lucio włączył muzykę a reszta gości składała życzenia i wręczała prezenty. Lena zapaliła świeczki, a brunetka szybko je zdmuchnęła. Ludzie jedli po kawałku ciasta, które miało wyborny smak, godny każdego podniebienia. Intensywny, czekoladowy smak zachwycał kubki smakowe i dawał szeroki uśmiech na twarzy. Oliwia nalała do szklanki coli, a Amelia spróbowała roladkę z cukinią i szynką. Hana myśląc, że nikt jej nie widzi, wyciągnęła z torebki Doritos i oddała się wcinaniu swoich pyszności. Lucio po spożyciu tortu udał się na stanowisko DJ-a, przyglądając się pozostałym uczestnikom. Jego wzroku nie umknęły spojrzenia Ziegler i młodszego Shimady, którzy co chwilę zerkali na siebie, sądząc, że są niewidzialni. Oczywiście jedno nie wiedziało o czynach drugiego.
- Co powiecie na butelkę? - wtrącił się lekko znudzony Mc Cree.
- Brzmi świetnie - odpowiedziała Amari.Na słowa brązowookiej wszyscy zareagowali jak na rozkaz, siadając w kółku na dywanie. Santos wziął ze stołu pustą butelkę po napoju i zakręciła nią. Wypadła córka Any.
- Pytanie czy wyzwanie?
- No oczywiście, że wyzwanie.
- Wymyśl pseudonimy dla wszytskich z nas.
- Angelo ty będziesz "Łaska", Oliwio ty "Sombra". "D.va" to Hana, a te dwie - odparła wskazując na szatynkę i francuzkę - "Smuga" i "Trupia Wdowa".
- A reszta?
- Nie mam więcej pomysłów - zakręciła butelką - Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie - odparła Ziegler.
- Czy jesteś zakochana?
- N - nie - odpowiedziała nie będąc pewna swych słów. Nie znała prawdziwej definicjii miłości i nie wiedziała czy chodzi o sam wygląd czy też coś głębszego. Bardzo lubiła zielonowłosego, ale to była zbyt krótka znajomość, żeby powiedzieć coś więcej.
- Jesteś pewna? - zapytała Oxton z uśmieszkiem na twarzy.
- Nigdy nie zaznałam takiego uczucia, więc nie wiem co to za odczucie.
- Uwierz mi, jak się zakochasz, będziesz wiedziała - wtrąciła się Trupia Wdowa.
- Co ty wiesz o uczuciach? - parsknęła szatynka.
- Więcej niż ty.
- To...pytanie czy wyzwanie? - spytała wprawiając butelkę w ruch.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie - westchnęła Amelia, nie wiedząc czego się spodziewać po nowej licealistce.
- Kogo najbardziej nie lubisz?
- Leny.
- Ej! - pisnęła urażona dziewczyna. Również nie przepadała za francuzką, ale nie chciała mówić o tym otwarcie.
- Pytanie czy wyzwanie chérie?
- Wymyślisz coś podłego, więc pytanie.
- Przeceniasz mnie. Kochasz kogoś?
- Tak...
- Naprawdę? - zdziwiła się - Jak ma na imię twój chłopak?
- Nie mam chłopaka...
- No to jak nie masz to podkochujesz się w kimś?
- Nie! Jestem z tą osobą związku.
- Jak ma na imię?
- ...E-Emily... - szepnęła bojąc się o reakcję reszty.
- Emily?! Wiedziałam, że z tobą jest coś nie tak! Jesteś lesbijką!
- Amelia, to nic złego. To nasze serce wybiera w kim się zakochujemy - skomentowała Łaska.
- W każdym razie...Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie - rzekł kowboj.
- Ściągnij kapelusz.
- Mój kapelusz?! Muszę?!
- Tchórzysz Jesse? - zaśmiał się Genji.Mc Cree niechcąc wyjść na tchórza, ściągnął swoje mienie z głowy. Ku jego zaskoczeniu obyło się bez śmiechu i złośliwych komentarzy na temat jego włosów. Mężczyzna szybko włożył go sobie na głowę i zakręcił butelką. Wypadło na Oliwię.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie amigo.
- Ukradnij Hanie Doritos.
- Co?! - wykrzyknęła przerażona D.va.Song szukała wzrokiem Sombry, ale ona zniknęła i nikt nie widział gdzie się podziała. Nagle hakerka pojawiła się na swoim miejscu jedząc przysmaki dziewczyny.
- D.va! Wyzywanie! Zabierz mi je.
- Oddawaj! - wrzasnęła wyrywając resztki. Na dnie paczki zostało tylko kilka, przez co graczka zdenerwowała się jeszcze bardziej - Pytanie czy wyzwanie Lucio?
- Wyzywanie.
- Daj mi autograf.Brazylijczyk podpisał paczkę Doritos, a Hana uścisnęła go przyjaźnie.
- Genji! Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie - odparł czarnooki z myślą, że przez całą grę zdoła wykonać dziesiątki wyzwań, więc dla odmiany wziął pytanie.
- Czy podoba ci się Angela?
CZYTASZ
Jeszcze jedna szansa | Overwatch
Fiksi PenggemarGenji spotyka dziewczynę, która kompletnie odmieni mu życie, kończąc tryb życia podrywacza i zacznie zupełnie nowy rozdział. Genji x Mercy (Overwatch) KSIĄŻKA NIEKANONICZNA