Rozdział 5

353 24 33
                                    

Genji przybrał kolor dojrzałego buraka i spojrzał morderczym wzrokiem na Lucia. Łaska skierowała swój wzrok na podłogę licząc na niezauważenie jej czerwonej twarzy. Jej serce biło z prędkością wskazówki odmierzającej sekundy, a szybkie branie wdechów i wydechów stało się rutyną. Była bardzo ciekawa odpowiedzi młodszego Shimady.

- Genji? - zapytał brazylijczyk znudzony czekaniem na odpowiedź.
- Oczywiście, że nie! - zaparł się, krzyżując ramiona - Ona jest taka paskudna, że nawet kosmici nie chcieli by jej porwać, a ja nie chciałbym chodzić z taką wywłoką nawet za dużą ilość szmalu!

Ziegler spuściła głowę, a po jej policzku spłynęła łza, którą prędko ztarła. Słowa japończyka mocno zraniły jej duszę, lecz nie chciała dać tego po sobie poznać. Nie trzeba czekać było zbyt długo, gdyż emocje wzięły górę i szlochając wybiegła z pokoju.

- Genji! - wrzasnęła Fara oburzona jego zachowaniem.
- No co? Pytaliście się mnie to odpowiedziałem.
- To nie było miłe Genji! Nawet jeśli ci się nie podoba to nie musiałeś tego jej mówić w ten sposób! - krzyknął Lucio.
- Ale...
- Nic cię nie usprawiedliwia amigo! - wtrąciła się hakerka.
- Ona też ma uczucia! Masz iść ją przeprosić i to natychmiast!
- Jesse...możesz na chwilę?

Mc Cree lekko kiwnął głową i razem ze swoim przyjacielem wyszedł z pomieszczenia.

- No co jest stary? - zapytał skołowany szatyn.
- No bo...Jesse...ja -
- Tak naprawdę podoba ci się, ale boisz się jej reakcji prawda?
- Skąd ty to wiedziałeś?!
- Męska intuicja - puścił oczko - A teraz leć za nią Genjj i błagaj na kolanach o przebaczenie!
- Zrobię to!
- Zuch chłopak!

Zielonowłosy wyszedł z domu Amari w poszukiwaniu zranionej dziewczyny. Na niebie znajdował się wielki księżyc, który był w całej swojej okazałości, a wiart dął z całych sił. Azjata idąc ścieżką dostrzegł trzesącą się z zimna blondykę siedzącą na starej, spróchniałej ławce.
Bez większego namysłu podbiegł do niej, przywracając się tuż pod jej stopami.

- Angela! - rzekł próbując wstać.
- Genji?! Zostaw mnie w spokoju!
- Ale Angela przepraszam! Nie chciałem!
- Ale to zrobiłeś! Było myśleć najpierw dupku! Jednak jesteś taki jakim cię piszą!
- Nie Angela. Byłem z dziewczynami, których nie kochałem, ale to się zmieniło; gdy ciebie poznałem. Klapki z mych oczu zdjęłaś i bycia dobrą przyjaciółką się podjęłaś. Pojęcia miłości nauczyłaś i do głębokich przemyśleń nakłoniłaś. Lecz w sercu mym zagościł smutek, gdy nie mogę spędzić z tobą minutek.
- G - Genji?! Teraz to wymyśliłeś?
- Tak - wyznał speszony - Przepraszam...
- Jest piękny!
- Jak ty - szepnął czarnooki.

Niebieskooka lekko się zarumieniła i pomogła wstać chłopakowi. Bolało go kolano, lecz z jego twarzy nie schodził uśmiech. Łaska wtuliła się w tors Shimady, a on odwzajemnił uścisk. Genji przybliżył swoją twarz do jej, ale cofnął ją, patrząc na podłoże.

- Czemu?
- Nie wiem czy tego chcesz. Nie chcę być nachalny. W końcu mówiłem, że nie jestem już podrywaczem gadającym do, każdej dziewwczny.
- Chcę tego Genji, ale nie teraz. Przez te dni zdążyłam cię bardzo polubić, a nawet coś więcej. Nigdy wcześniej nie czułam takiego uczucia i myślę, że to jest to co ludzie nazywają "miłością", jednak chciałabym dać nam czas. Chcę cię lepiej poznać i przekonać się jakie uczucię do ciebie darzę.
- Rozumiem. Przyjaźnimy się?
- Tak.

Ninja lekko pochmurniał przez słowa sanitariuszki, lecz wymusił sztuczny uśmiech. Łaska widziała jego reakcję i pocałowała go w policzek. Twarz azjaty poczerwieniała, a dziewczyna zachichotała.

- Jest już zimno. Może lepiej pójdziemy?
- Masz rację. Pójdźmy.

Zielonowłosy złapał blondynkę za rękę i razem wrócili na imprezę urodzinową Fary. Przed samymi drzwiami chłopak puścił jej dłoń i zapukał do drzwi. Otworzył nim nie kto inny jak Fara, która uśmiechnęła się widząc radosną dwójkę.

- Pogodziliście się? - spytała.
- Tak - odpowiedziała Angela.
- Masz szczęście Genji. Gdybyś zrobił jej cokolwiek, spadłaby na ciebie sprawiedliwość prosto z chmur
- Spokojnie Fareeha. Nigdy bym jej nie skrzywdził - rzekł.
- Genji? - odezwał się głos należący do kowboja.
- No to my ich zostawmy - powiedziała szatynka, ciągnąć Łaskę w stronę salonu.
- I jak stary?
- Powiedziała, że potrzebuje czasu. Nie jest pewna swoich uczuć i...pocałowała mnie...tylko w policzek.
- Genji, to ty powinienieś całować lasli a nie one ciebie!
- Nie będę niczego robił na siłę.
- Ta cała Angela mocno na ciebie wpłynęła. Szalejesz za nią.
- No już bez przesady - rzekł zarumieniony czarnooki.

Szatyn i jego kumpel weszli do pokoju, w którym wszyscy się znajdowali. D.va patrzyła ze smutkiem na pustą paczkę Doritos i błagalnym wzrokiem spojrzała na Sombrę. Fioletowowłosa pokręciła głową, a zrezygnowana Hana podeszła do Lucia szeptając mu coś na ucho. Murzyn kiwnął głową. Wtem zaczęła grać wolna muzyka, Santos złapał szatynkę i zaczął z nią tańczyć. Kowboj podszedł so hakerki i wystawił w jej kierunku dłoń, ta jedynie wzruszyła ramionami i ją złapała. Młodszy Shimada widząc przyjaciela kołysającego się do melodii, przełknął ślinę i podbiegł do blondyki rozmawiającą z Amari.

- Czy mogę prosić panią do tańca?
- Tak.

Genji natychmiast objął Łaskę, by ruszać się w rytm muzyki. Oczy osób stojących z boku skierowane były na parę, a Smuga nawet wyjęła telefon i nagrała film. Trupia Wdowa patrzyła na to zasmucona, nie mogąc zatańczyć ze swoim ukochanym. Darzyła go wielkim uczuciem, a on czuł to samo i pragnął być z nią cały czas, co jednak nie było możliwe. Nagle muzyka ustała i wszytskie pary oderwały się od siebie gwałtownie. DJ znów włączył melodię, ale tym razem skoczną i zachęcająca do tańca.

- A więc widzę, że pierwszy taniec odtańczony - zaśmiał się Jesse.
- Nie fantazuj Jesse. Jeszcze kilka lat, a dopiero wtedy zobaczymy ich przed ołtarzem składających przysięgi wierności. Genji pewnie nie będzie mógł jej dotrzymać - wtrąciła się Oliwia.
- Ej! Teraz jestem innym człowiekiem! Angela to moja przyjaciółka mimo że znamy się dość krótko. Ona potrafiła mnie wysłuchać i być dla mnie oparciem.
- To było takie urocze! - krzyknęła podekscytowana Smuga.
- Kto by pomyślał, że nagle postanowił się przyznać - powiedział Lucio
- Nie wiem co takiego Ziegler w nim widzi - odparła Song.
- Nie wiem czy wiecie, ale ja też tutaj jestem! - wrzasnęła niebieskooka lekko się rumieniąc.
- Wszyscy czekają na jakąś romantyczną scenę Angela! Weź coś zrób! Na przykład pocałuj go!
- Jeśli czujesz, że to ten jedyny nie masz na co czekać. Aczkolwiek to Genji...
- Ej! My tu jesteśmy! - krzyknęli razem.

Angela spojrzała w czarne jak noc oczy zielonowłosego i dostrzegła w nich troskę. Za to na jego twarzy malowało się zamieszanie, na które sanitariuszka znała idealne lekarstwo.

Jeszcze jedna szansa | OverwatchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz