Rozdział 6.

148 12 0
                                    

- Nic z tego - powiedział Oliver, po zniknięciu pani dyrektor. - Nie pomogę nawet tak ślicznej buźce.

- Twój ojciec jest dość znanym przestępcą, ale jest też wilkołakiem. Muszę z nim porozmawiać. - odparła stanowczo.

Wąż przycisnął ją do ściany, zbliżając niebezpiecznie blisko swoje usta do ust Sonei.

- Nie ma nic za darmo - pogłaskał policzek dziewczyny.

Ta złapała za jego nadgarstek, wykręcając go boleśnie i szybkim ruchem wyciągnęła różdżkę, celując między oczy chłopaka.

- Role się odwróciły, co? - Jimin chwycił swój magiczny patyk i przyłożył go do klatki piersiowej Crumpa. - I kto kogo teraz zgwałci?

Śmiech Jimina rozniósł się po pustym i ciemnym korytarzu. Mina Sonei zdecydowanie wyrażała dezaprobatę na słowa przyjaciela.

- Na tą śliczonotkę wyrażam zgodę - skinął głową w stronę rudowłosej - Ale pedałem nie jestem, przykro mi, borsuczku.

Na ustach Jima już pojawiały się pierwsze sylaby Drętowty, kiedy Oliver rzucił się na niego jak wściekły wilk.
Sonea patrzyła na szamotaninę, która odbywała się pod jej stopami. Słyszała salwę przekleństw wypuszczoną przez bruneta. Chyba przegrywał.

- Lumos Maxima - nagły błysk oświetlił korytarz, oślepiając tym samym chłopaków.

Brunet i szarowłosy czołgali się po starej, drewnianej podłodze, czekając aż ich oczy przyzwyczają się do ponownego mroku.

- Musicie nauczyć się ze sobą współpracować - Sonea posłała Oliverowi uśmiech, jednocześnie pomagając Jiminowi wstać.

***

- Dyktuj, szanowna pani. - Oli trzymał w dłoni pióro, które wcześniej zamoczył w atramencie.

Wspólnie ustalili, że wyślą do Silasa sowę, z prośbą o spotkanie. Syn Crumpa ostrzegał ich, że to może nie wypalić, ale Puchoni nie brali innej opcji pod uwagę. Grzeczność, która cechuje dom Helgi Hufflepuff działała mu na nerwy. Jednak pierwsza reakcja Sonei na jego pomoc okazała się agresywna, co zaimponowało Ślizgonowi. W dodatku była tak zabójczo piękna, jej miedziane włosy i morskie oczy tak słodko komponowały się z ogromem piegów na policzkach.

- Nigdy nie pisałeś zaproszenia? - Son pochyliła się nad pergaminem, patrząc kpiąco na chłopaka. Wzruszył tylko ramionami i zaczął wzrokiem szukać Jimina.

- Może ten twój przydupas wie, od czego zacząć - mruknął z dziarskim uśmieszkiem.

- Jimin Gomez. Tak brzmi jego godność i tak powinieneś się do niego zwracać. - Dziewczyna poczerwieniała ze złości na twarzy.

- Per Przydupas brzmi bardziej nonszalancko.

- O, znasz takie trudne i wyszukane słowa? - zapytała po czym odwróciła się do niego plecami i ruszyła w labirynt, który tworzyły ogromne regały z tysiącami książek. Hogwarcka biblioteka to naprawdę pokaźnych rozmiarów pomieszczenie, w którym można łatwo się zgubić.

- Jimi? - głowa bruneta wyjrzała zza stosu grubych ksiąg. - Masz coś?

Chłopak uparł się, że znajdzie eliksir, który pomoże Sonei kontrolować jej przemiany, a w najlepszym wypadku całkowicie się ich pozbyć. Puchonka miała co do tego poważne wątpliwości, ale postanowiła nie zdradzać ich przyjacielowi. Uparcie wierzył, że jest to możliwe.

- Jeszcze chwila - odparł szeptem.

- Naprawdę wierzysz, że to wypali? - ruda zapytała ze spuszczoną głową.

- Tylko wiara nam pozostała - chłopak puścił jej oko i wrócił do lektury, jednocześnie notując coś na skrawku pergaminu.

***

- Poleciała - skwitował Jimin, patrząc w ciemne niebo, w które przed chwilą wzbiła się brązowa sowa.

- Masz manię stwierdzania rzeczy oczywistych? - zapytał Oliver poirytywany.

Jednym krokiem podsunął się do Sonei i objął ją ramieniem. Reakcja dziewczyny była natychmiastowa. Zrzuciła rękę chłopaka ze swojego braku i odsunęła się od okna. Złapała za nadgarstek Gomeza i ruszyła w stronę schodów. Miała dość dzisiejszego dnia, był jeszcze bardziej męczący niż poprzedni. Użeranie się z dwoma chłopakami odbierało jej resztki energii. Zostało jej 29 dni do kolejnej przemiany, a przepis na eliksir nie był jeszcze kompletny, co najbardziej martwiło Jimina.

KsiężycOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz