Rozdział 3

173 17 19
                                    

Wróciłem do pralni. Tam otrzymałem czystą marynarkę szkolnego rozdziewiczacza. Następnie znowu wróciłem do domu. Położyłem w worku marynarkę pod biurko.To było jedyne miejsce gdzie mama nie zaglądała. Wyciągnąłem z szafki książki i zeszyty. Uczyłem się aż oczy nie zaczeły mnie szczypać. Odłożyłem wszystko na swoje miejsce i się spakowałem. Poszedłęm do łazięki. Umyłęm się dokładnie, potem wysuszyłem i ubrałem się w piżamę. Ułożyłęm się wygodnie w łóżku i poszedłem spać. Zadzwonił budzik. Była szósta piętnaście. Przyszykowałem się do szkoły jak zwykle. Przed wyjściem pouczyłęm się jeszcze, wiem to dziwne, że zgapiałem na teście, a ciągle się ucze, ale akurat tamtych tematów za nic nie umiałem zrozumieć. A mamy nie chciałem prosić o korepetycje, bo by uznała że to i tak nie jest potrzebne, że jestem moądry chłopak. Co ona może wiedzieć. Może chciałbym znaleść kolegów, a nie ciągle ślenczeć nad głupimi książkami i uczyć się do zasranej nocy, że aż oczy by mnie piekły. Ubrałem buty i lekką bluzę, która by pasowała do mundurka. Wyszedłem za drzwi i pokierowałem się w stronę dworca. Kiedy doszedłem tam w dziwsięć minut, usiadłem na zapełnionej ludźmi, ławce i czekałem aż przyjedzie mój pociąg.

Pociąg przyjechał z pięcio minutowym opuźnieniem, w środku wytłumaczono przez głośnik, że były opuźnienia z powodu, kłucącego się pasażera. Nie obchodziło mnie to zbytnio, chciałem jak najszybciej znaleźć się w szkole i zniknąć jak duch by szkolny rozdziewiczacz mnie nie zauważył.

Położyłem się na ławce i zamknąłem oczy. Po jakimś czasie szturchnął ktoś mnie w ramie. No jejku. Nawt chwili nie mogę się położyć jak inni uczniowie. Spojrzałem na osobę, która mnie szturchła. No nie. Czy ja muszę mieć takiego pecha? Przedemną stał szkolny rozdziewiczacz, który trzymał swoją rękę nie daleko mojego biurka.

-Czego ty ode mnie chcesz!-Wykszyknąłem cichym szeptem.

-Nie wiesz? Chcę byś oddał moją rzecz.

-Rzecz? O co ci cho...- Wtedy zrozumiałem że zapomniałem zabrać jego marynarkę. Osz kur... To naprawdę mój nie szczęśli wy dzień. - Ja cię bardzo przepraszam, ale... Ale ja zapomnieałem ją wziąść ze sobą. Bardzo cię przepraszam.-Powiedziałem ze skruchą w głosie. Może w tedy mi wybaczy.

-Ty sobie chyba żartujesz ze mnie. Gdzie ona jest, wiesz że bez mundurka tutaj nauczyciele wstawiają uwagi?-Był strasznie zezłoszczony. Prawda. To była moja wina i może dostać teraz uwagę. I to przeze mnie. Bałem się konsenkwęcji.

-Naprawdę cię przepraszam. Możemy iść do nauczyciela i powiedzieć mu że zostawiłeś u mnie marynarkę i ją zapomniałeś. A i że dziś z pośpiechu ja zapomniałem go wziąść. Co ty na to?- Może przyjmie to. Oby tak. Oby tak. Modliłem się już w duchu by się zgodził i zostawił mnie w spokoju.

-Spoko, ale dziś idziesz do mnie bez żadnych wymóweki i żadnego 'ale'. Rozumiemy się?

-Tak.-Odpowiedziałem. Ednak spokoju nie będę miał. Zrobi pewnie to samo co wczoraj, a może nawet coś gorszego. Na myśl o nie przyzwoitych rzeczach, które mógł mi zrobić, przeleciały mnie ciarki i zimne poty.

-A włąśnie. Nie pasuje mi jak do mnie mówisz 'szkolny rozdziewiczacz'. Nazywaj mie teraz Okushima, a pełne moje imie to Okushima Aki. Dobra ja już lece do swojej sali, potem mi powiesz swoje imię i do zobaczenia przy bramie.-Wykrzyknął i od razu wszyscy się na mnie spojrzeli. Pewnie nowe plotki jakieś o mnie wymyślają. I nie myliłem się. Po pierwszej lekcji, na przerwie przechadzałem się korytarzem i zauwarzyłem dużą grupkę ludi koło tablicy. Tam zauważyłem swoje zdjęcie i Okushimy oraz krutka notka. Pisało że szkolny rozdziewiczacz znalazł nową ofiarę Yukimurę Mitsuko. Zerwałem kartkę z zdjęciami i wybiegłem. Wiedziałem że nie bęzie dobrze, jeśli z nim zacznę gadać, racze on ze mną, bo ja nie miałem zamiaru z nim utrzymywać kontaktu. Wściekły poszedłem na dach i usiadłem przy ścianie. Potargałęm zdjęcia i notkę i wyżuciłem ją. Pofruneła w siną dal.

-Nie wolno zanieczyszczać ziemi.-Usłyszałem znajom głos i od razu się wzdrygłem. Był to Okushima.

-Wcale nie zanieczyszczam środowiska, ja tylko...- Wybuchłem płaczem i schowałem twarz w kolanach.

-Nie martw się. Nie długo się to skończy. Załatwię to.- Mówił spokojnym i pocieszającym tonem.

-A ty przypatkiem nie chcesz się po mnie mścić i robić mi krzywdy?- Wybuchł śmiechem.

-Ty chyba żartujesz. Ty serio uważasz mnie za takiego brutala?-Otarł łezkę która poleciała mu ze śmiechu,

-Tak uważam. Nie jesteś taki?-Zmarszczył brwi i popatrzył się na mnie z powagą.

-Zobaczysz jak będziesz u mnie czy będziesz mnie za takiego uważał. Jeśli będziesz nie grzeczny to na pewno taki będe, ale jeśli będziesz do mnie wpożądku będzie na odwrót.-Spojrzał się na mnie i mnie pocałował, gdzie od razu go odepchnąłem, bo to był mój pierwszy pocałunek. Nie wiedziałem co mam robić. Zaczerwieniłem się. Dlaczego? Przecież nie jestem gejem. I on raczej też nim nie jest. Zmarszczył brwi i ponownie mnie przyciągnął do siebie. Pocałował mnie, ale tym razem wsadził język.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 08, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Lepsze to niż zostać zdradzonymWhere stories live. Discover now