Rozdział I

231 18 0
                                    

Po przebudzeniu i wykonaniu wszystkich porannych czynności włożyłem na siebie jak z resztą każdego dnia królewski garnitur. Ojciec kazał mi go nosić, bo tak przystoi księciu. Tyle, że ja miałem to gdzieś. Wolałbym włożyć zwykłe jeansy i koszulke, ale to nie wchodziło w grę. Musiałem się godnie prezentować. Stanąłem przed lustrem i poprawiłem krawat. Spojrzałem na osobę, która patrzyła na mnie w lustrze i zastanawiałem się kim ona jest. Nie czułem się sobą w tym wszystkim. Mimo, iż wychowałem się tutaj i powinienem się przyzwyczaić do panujących tutaj zasad. Ojciec powtarzał mi wciąż, że mam się zachowywać jak książę. Nie wolno mi było się bawić z innymi dziećmi, biegać po podwórku, przybiegać wieczorami ubrudzony błotem, trawą i czym się jeszcze da. Mogłem się tylko przyglądać. Mimo, iż w tym czasie chodziłem na lekcje grania na fortepianie i gitarze co sprawiało mi dużą przyjemność, to nic jednak nie zwróci mi tego straconego w jakiś sposób dzieciństwa.
Westchnąłem głęboko i ruszyłem do wyjścia z mojej komnaty, by następnie udać się do jadalni, gdzie zapewne już czekali na mnie rodzice.

***

Jak co dzień zbudziłem się wczesnym rankiem. Ubrałem uniform i włożyłem na nos moje ulubione okulary w czarnych oprawkach. Miałem doskonały wzrok i nie musiałem ich nosić, ale przyzwyczaiłem się już do tego. Bez nich czułem się dość niepewnie. Zjadłem szybkie śniadanie, jeśli kromke chleba z dżemem można nazwać śniadaniem i wyszedłem z pokoju zabierając po drodze wszystkie potrzebne dokumenty.

- Dzień dobry Larry! - przywitałem się z szefem kuchni.
- Dzień dobry Namjoon! Widzę, że jak zwykle od rana na nogach?
- Tak mam za chwilę ważne spotkanie z królem.
- No to życzę powodzenia, chociaż i tak ci ono nie jest potrzebne, bo zawsze wypadasz świetnie.
- Dziękuję Larry i miłego dnia!
- Wzajemnie panie doradco!

Szedłem długim korytarzem pałacu, by po chwili dotrzeć do sali jadalnej, w której kazał mi się stawić król z samego rana. Zapukałem do drzwi i czekałem aż dostanę pozwolenie na wejście do środka, ponieważ tak należało postąpić. Król Artur siedział na końcu długiego stołu, a po jego lewej stronie zajmowała miejsce jego małżonka królowa Izaura. Jednak pierwsza osoba jaka skupiła moją uwagę był ich pierworodny syn, książę Kim Seokjin. Wysoki szatyn, którego wygląd można by było porównać do samego anioła. Delikatne rysy twarzy jakby zostały wyrzeźbione przez samego Fidiasza. Jedno łagodne i ciepłe spojrzenie jego cudownych brązowych oczu wystarczyło, żebym kompletnie zapomniał po co tu przyszedłem. Stałem w drzwiach i przez krótką chwilę przyglądałem się księciu. Jednak musiałem się opamiętać i pamiętać o panujących tutaj zasadach.

- Doskonale, że już jesteś! Musimy omówić kilka ważnych spraw dotyczących porozumienia z królestwem króla Eryka. - głos króla rozbrzmiał w sali przywracając mnie do porządku.
- Oczywiście wasza łaskawość.
- Poczekaj na mnie w moim gabinecie za chwilę do ciebie dołączę.
- Tak wasza wysokość.
Gdy przechodziłem obok Seokjina za wszelką cenę starałem się oprzeć pokusie spojrzenie w jego stronę. Wiedziałem, że nie mogę tego zrobić. Nie wolno mi było tego zrobić.

***

Patrzyłem jak Kim Namjoon przechodzi tuż obok mnie. Jego idealnie zaczesane blond włosy i ten niezwykle inteligentny, ale zarazem ciepły wzrok, którym patrzył na mnie przez okulary przez te dosłownie kilka sekund. Wiem, że za wszelką cenę chciał to ukryć jednak nie umknęło to mojej uwadze. Wpatrywałem się w niego dopóki nie zniknął za drzwiami. Moje serce nadal biło w nieco przyspieszonym tempie. Za każdym razem zaskakiwało mnie to w jaki sposób reagował mój umysł i ciało, kiedy w pobliżu znajdował się blondyn. Opanowałem kołoczące serce i skupiłem się na śniadaniu.

- O czym będziesz jeszcze rozmawiał z Namjoonem skarbie? - zapytała ojca matka.
- Chcę się upewnić czy ten rozejm to na pewno dobre posunięcie.
- Cóż moim zadaniem każdy zawarty pokój jest dobrym posunięciem.
- Tak na pewno, ale można z niego wyciągnąć jakieś korzyści dla naszego królestwa. Mam przynajmniej taką nadzieję, dlatego muszę się kogoś poradzić.
- Ojcze czy ja też mógłbym wziąść w tym udział? Chciałbym zobaczyć jak to się wszystko odbywa.

AwakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz