Rozdział III

120 14 0
                                    

Siedziałem na parapecie okna w swojej komnacie spoglądając na świat, który spowiła szara zasłona. Deszcz najwidoczniej nie miał zamiaru przestać padać, a to oznaczało, że ze spotkania z przystojnym doradcą nie było mowy. Mogłem co najwyżej o tym pomarzyć. Co oczywiście robiłem w niemal każdej wolnej chwili. Wspomnienie jego cudownego uśmiechu budziło motyle w moim brzuchu. Było to obce dotychczas dla mnie uczucie, jednak bardzo przyjemne.
Nagle drzwi mojego pokoju otworzyły się i weszli do środka moi rodzice. Spojrzałem w ich kierunku nadal siedząc na parapecie.

- To jak synu jesteś już gotowy?
- Gotowy na co? - zapytałem ojca zdezorientowany.
- Przecież jutro wyjeżdżamy do Eraklyonu na narady dotyczące traktatu pokojowego.
- Mam jechać z tobą? Nic mi o tym nie mówiłeś!
- Naprawdę? Najwidoczniej musiałem po prostu o tym zapomnieć. Ale to i tak nie ma znacznia.
- Owszem ma, bo nie zapytałeś mnie o zdanie.
- Jesteś księciem, a w przyszłości zostaniesz królem, więc to oczywiste, że musisz się nauczyć jak dbać o swoje królestwo.

Przewróciłem tylko oczami. Oczywiście, że mój ojciec nie miał zamiaru pytać mnie o zdanie. Miałem robić to co on chce czy mi się to podoba czy też nie. Jakże by inaczej.

- Oj nie narzekaj! Nauczysz się czegoś, a przy okazji poznasz dzieci króla Eryka. Są mniej więcej w twoim wieku, więc na pewno się dogadacie i to na pewno pomoże w zawarciu sojuszu.

Ależ naturalnie. To wcale nie było dla mnie nowością, że ojciec ze wszystkiego musiał czerpać jakieś korzyści. Tylko, że ja nie miałem ochoty tam jechać. Wolałem zostać tutaj, gdy ojca by nie było w pobliżu miałbym okazję bliżej poznać Namjoona. Jego towarzystwo na pewno jest dużo lepsze niż tych całych książątek.

- Jedziemy sami?
- Nie zabierzemy ze sobą straże no i jeszcze Namjoona.

Kogo jeszcze zabierzemy?! No to ta informacja całkowicie zmienia postać rzeczy. Skoro pan doradca również wybiera się w podróż to ja też chętnie się wybiorę w odwiedziny do króla Eryka.

- Namjoon też jedzie?
- Oczywiście! W końcu jest moim doradcą!

Nagle przypomniałem sobie słowa Kima. Przecież mówił mi wczoraj, że ma zaprezentować nasze królestwo przez całym dworem Eraklyonu. Jak mogłem o tym zapomnieć!
Spojrzałem ponownie przez okno i westchnąłem. Nawet jeśli Namjoon również wybiera się z nami w tę podróż to i tak nie będę miał szans ma rozmowę z nim. Ojciec będzie mnie zmuszał do brania udziału w negocjacjach, a blondyn przecież ma je prowadzić.

- A może jednak zostaniesz ze mną Kim? - odezwała się nagle moja matka.
- Dlaczego miałbym to zrobić?
- Może to jeszcze nie czas, żebyś zajmował się tym wszystkim?
- A kiedy twoim zdaniem przyjdzie na to czas!? On jest już dorosły, a ja wiecznie żyć nie będę! Ktoś musi go nauczyć jak ma się zajmować królestwem! - oburzył się ojciec.
- Nie podnoś głosu Artur! Chcę dla mojego syna jak najlepiej!
- Miałaś na myśli naszego syna!

No i zaczyna się. Zawsze tak się kończy, gdy w grę wchodzi moja przyszłość. Matka zawsze chciała, żebym robił to co chce i spełniał swoje marzenia, ale ojciec nigdy nie zgodził by się na nic innego prócz zostania następcą tronu. Gdybym powiedział mu, że mam zamiar zostać muzykiem to nie wyraził by na to zgody pod żadnym pozorem. Zmusił by mnie, żebym zasiadł na tronie i nie miałbym nic do powiedzenia. Mimo, iż byłem już dorosły to nie mogłem zrobić nic bez jego słowa aprobaty. Takie już życie księcia. Każdy marzy, żeby być na moim miejscu, a ja bardzo chętnie zamienił bym się miejscem z każdym chłopakiem, który może wieść normalne życie i robić to co chce.

AwakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz