"This time you have exceeded the limits..."

208 17 13
                                    

Szpitalne drzwi wejściowe nie zdążyły się zamknąć, gdy detektyw wyszedł przez nie energicznym krokiem. Zmierzał w stronę postoju taksówek, gdy nagle jego serce zamarło a do uszu doszedł znajomy dźwięk. Dźwięk którego nie dane mu było słyszeć przez 5 lat. Z lekką obawą sięgnął do kieszeni płaszcza i wyciągnął telefon. Na ekranie pojawiła się ikonka nieodczytanej wiadomości. Holmes odblokował telefon i jego oczom ukazała się treść smsa:

„Wróciłam... kolacja?"

Wpatrywał się przez chwile w ekran i nie wiedział co dokładnie ma zrobić. Pierwszy raz był tak zaskoczony, że nie był w stanie trzeźwo myśleć.  Jednak szybko schował telefon z powrotem. Wziął głęboki wdech i wsiadł do taksówki.

-Scotland Yard.- Powiedział do kierowcy i zagłębił się w pałacu pamięci.

Panował tam nieład, co uniemożliwiało Sherlockowi myśleć racjonalnie. Był zaskoczony a jednocześnie zły na powód tego zamieszania. Nie potrafił pojąć czego może chcieć. Zniknęła z jego życia na zawsze. A tak mu się przynajmniej wydawało. Jednak nie miał teraz za dużo czasu by o tym myśleć. Sprawa Campbella musiała zostać wyjaśniona i to jak najszybciej.
Holmes zapłacił taksówkarzowi i wszedł do budynku. Zaraz po przekroczeniu progu zastał Lestrade'a z telefonem w ręku.

-Sherlock! Nareszcie. Donovan wysłała mi właśnie adres Elisabeth Campbell.
-Świetnie, będziesz tak łaskawy i wyślesz mi go czy mam tracić swój cenny czas na sterczenie w budynku, w którym poziom IQ nie dorównuje nawet Mycroftowi?- Detektyw przewrócił oczami i spojrzał lekceważąco na Grega.
-Myślałem, że pojedziemy razem.- Lestrade odwrócił się zdziwiony.
-No cóż, najwidoczniej źle myślałeś.
-Sherlock no bez jaj. To sprawa państwowa. Wiesz, że Ci ufam ale muszę mieć jakąś kontrolę nad śledztwem.
-Z takim personelem nie wróżę sukcesu Gavin. Dajesz sobą pomiatać jak jakąś kukłą. Jadę sam, i nawet nie próbuj się wtrącać. A teraz wyślij mi ten adres bo ta cała sytuacja robi się co najmniej nużąca.
-Tylko nie zrób nic, przez co znowu będę musiał się za ciebie tłumaczyć Sherlock.

Jednak Holmes nie zwracał już uwagi na policjanta. Wsiadł do kolejnej taksówki i podał kierowcy adres wyświetlający się na ekranie.

Czarny jaguar zatrzymał się przy Churchill Place, a smukła brunetka udała się do siedziby Barclays. Musiała upewnić się, że jej środki są bezpieczne na jednym z wielu kont. Załatwianie formalności nigdy nie należało do jej mocnych stron. Mimo wysokiej zdolności panowania nad sobą, do tego po prostu nie miała cierpliwości.

-Pani Adler?- Wysoki mężczyzna w garniturze powitał ją tuż przy wejściu. - Proszę za mną.

Po wjechaniu na 16 piętro i przemierzeniu kilkunastu korytarzy stanęła przed dwuskrzydłowymi, szklanymi drzwiami. Poprawiła torebkę i weszła do pomieszczenia. Jej oczom ukazał się dobrze zbudowany, około trzydziestoletni mężczyzna. Wystarczyło jedno spojrzenie, by kobieta mogła dowiedzieć się o nim więcej niż podczas rozmowy.

Nałogowy palacz, koneser win. Obeznany na giełdzie i z pewnością w najnowszych trendach. Materialista i egocentryk. Miłośnik kotów. Właściciel trzech Persów.

-Kogo widzą moje oczy. Irene Adler! Jak miło znów panią widzieć. -Mężczyzna uśmiechnął się zalotnie i wskazał kobiecie miejsce naprzeciw siebie.
-Bez zbędnych ceregieli panie Grey. Nie mam całego dnia. Doskonale pan wie jaki jest cel mojej wizyty. Chciałam upewnić się, że moje fundusze są bezpieczne i nie muszę się o nie martwić.- Irene rzuciła Greyowi obojętne spojrzenie i założyła nogę na nogę.
-Ależ oczywiście. Przygotowałem zestawienie inwestycji na giełdzie i oszacowałem przychody z tego płynące. Na ten moment jest to około 400 tys. funtów. Pieniądze powinny wpłynąć ma pani konto w ciągu najbliższych 3 dni.
- W takim razie proszę dopilnować żeby wszystko odbyło się szybko i bez żadnych pomyłek. Teraz nie będę się hamować i mogę gwarantować panu, że drugi raz nie dam się zlekceważyć. Do widzenia.

Irene szybkim krokiem opuściła gabinet zastępcy dyrektora i udała się w stronę wind.

Sherlock wysiadł z taksówki i jego oczom ukazał się okazały dom z białymi kolumnami. Klasyk architektury, jednak miała w sobie coś co przyciągało wzrok. Wszedł po schodach i zadzwonił do drzwi. Po chwili otworzyła mu drobna blondynka. Spojrzała na niego zdezorientowana i już miała się odezwać gdy uprzedził ją niski głos detektywa.

-Sherlock Holmes. Scotland Yard. Pani Elisabeth Campbell?
-Tak, proszę. - Kobieta otworzyła drzwi i cały czas lekko zdziwiona zaprosiła detektywa gestem do środka.
-Jak pewnie się pani domyśla, jestem tu w sprawie śmierci pana Campbella. Nie będę owijał w bawełnę. Pani mąż nie umarł z powodu zawału. Jest to bardziej zawiła i poważna sprawa. Został celowo zarażony rzadką chorobą. Dlatego muszę z panią porozmawiać. Czy Thomas miał w swoim towarzystwie osoby znające się na medycynie bądź trudząc się tą profesją?
-Ja.. ja naprawdę nie wiem. Tom miał wielu przyjaciół, również z lekarskiego grona. Byli to głównie chirurdzy, których konferencje i zjazdy odbywały się w naszych hotelach. Nie wiem czy jestem w stanie sobie ich wszystkich przypomnieć.- Kobieta zrobiła przejęta minę i sięgnęła po kubek stający na ladzie. Dyskretnie wyjęła kapsułki z kieszeni kardiganu i zażyła dwie sztuki. Sherlock zdążył zauważyć, iż były to wyjątkowe silne i trudno dostępne środki uspokajające.
- A czy miał z kimś ostatnio gorsze relacje? Kłótnie bądź nieporozumienia?- Detektyw oparł się o ścianę i przeszywał kobietę wzrokiem.
-Nie. Przynajmniej o żadnych nie wiedziałam. -Spojrzała na Holmesa wzrokiem bezbronnej ofiary. Jednak Sherlockowi wystarczyły dwa pytania, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że z wdowy po Campbellu nie będzie za dużego pożytku.
-Dobrze, nie będę zabierał pani więcej czasu. Możliwe, że w najbliższym czasie skontaktuje się z panią Scotland Yard. A teraz proszę wybaczyć, ale czas mnie goni.
Po opuszczeniu posiadłości Campbellów sięgnął do kieszeni płaszcza i wyciągnął telefon. Wybrał numer i szybkim krokiem udał się wzdłuż Lansdowne Road.

-Mycroft musimy poważnie porozmawiać. Tym razem mocno przegiąłeś.

Matko ten rozdział tak mi się nie podoba, że nie wiem dlaczego go wstawiam. Sumienie tak mnie gryzło, że postanowiłam coś nabazgrać. Co z tego wyszło pozostawiam waszej ocenie. Nie obiecuje, że kolejne rozdziały będą pojawiać się regularnie bo wena zmienną jest.
Arrivederci

"Let's have a dinner, Mr Holmes..." | ZAWIESZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz