Walentynkowy specjał

234 18 10
                                    

Na początku chciałam poinformować, że jest to krótki one shot który nie łączy się z książka :)
Enjoy

Sherlock wziął do ręki skrzypce i położył je na ramieniu. Za oknem prószył drobny śnieg. Ulice Londynu powoli spowijał biały puch. Tegoroczne walentynki były wyjątkowo malownicze.
-Walentynki, po co to komu? To zwykły dzień jak każdy. Tylko głupcy tracą wtedy głowę i marnują czas na bzdety. John możesz zrobić mi herbatę?- Detektyw odwrócił się od okna.- John?
Jednak Johna tu nie było. Jak większość Londyńczyków świętował dzień zakochanych wraz z ukochaną Mary, która wkrótce miała zostać jego żoną.
- Co za nieudacznik.- Holmes pokręcił głową z dezaprobatą i przyłożył smyczek do strun skrzypiec.
Nie wiedział jak długo już grał. Stracił poczucie czasu. Z transu wyrwał go głos pani Hudson.
-Sherlocku wiesz, że bardzo lubię gdy grasz, ale czy możesz być troszeczkę ciszej? Pan Chatterjee wpadł na herbatkę. -Starsza pani uśmiechnęła się i zamknęła drzwi.
-Czy to jest jakiś żart?!- Sherlock przewrócił oczami i odłożył skrzypce.
Nie tracąc czasu założył płaszcz i szybkim krokiem opuścił mieszkanie.

W między czasie Irene Adler postanowiła wykorzystać to, że w końcu w Londynie spadł śnieg i udać się na krótki spacer. Założyła (łudząco podobny do płaszcza Holmesa) czarny płaszczyk, który idealnie podkreślał jej smukłą sylwetkę. Zapięła wysokie botki i zamknęła drzwi swojej rezydencji. Uśmiechnęła się pod nosem na widok śnieżnobiałego, puszystego dywanu pod stopami. Wolnym krokiem zmierzała w stronę pobliskiego parku. Było już dawno po 6 więc latarnie oświetlały Londyńskie ulice. Buty Irene zapadały się w śniegu pozostawiając w nim ślady.

Sherlock zaklął pod nosem gdy kolejny zimny  płatek spadł na jego nos. Nie wiedział dlaczego zdecydował się na opuszczenie ciepłego salonu i ukochanych skrzypiec. Dużo bardziej wolałby siedzieć teraz w fotelu popijając ciepłą herbatę z mlekiem. Jednak coś w jego głowie podpowiadało mu by dalej szedł przed siebie. Próbował to zignorować i zawrócić ale po chwili znów zmierzał w stronę parku. Latarnie oświetlały wysoką sylwetkę detektywa. Ulice były prawie puste. Wszystkie pary schroniły się w ciepłych i przytulnych kawiarniach. Jakaś młoda dziewczyna goniła chłopaka, który uciekał z jej czapką. Dookoła panowała radosna atmosfera. Sherlock wraz ze swoją pozbawioną emocji miną zdawał się burzyć zaistniały tu porządek. Jednak nie wydawał się tym przyjmować.

Irene usiadła na pobliskiej ławeczce. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że jesienny płaszczyk był złym pomysłem. Temperatura była z pewnością na minusie. Dreszcz przeszedł jej ciało. Wyjęła z kieszeni aksamitne rękawiczki i założyła je na drobne dłonie. Potarła nimi o siebie i po chwili poczuła przyjemne ciepło rozchodzące się po palcach. Dookoła panowała zimowa aura. Adler zagłębiła się w myślach. Rozmyślała o tym ile zmieniło się od ostatnich Walentynek. Wyjęła telefon i spojrzała w wiadomość z przed roku.

"Happy Valentines Day Mr Holmes"

Detektyw zniknął z jej życia jednak myślami często wracała do pamiętnych wydarzeń w Karachi. Uśmiechnęła się sama do siebie na myśl o mężczyźnie, który jako jedyny potrafił sprawić by jej serce zabiło mocniej.

Obiekt rozmyślań panny Adler mijał właśnie bramy parku. Było tu zupełnie cicho. Panował półmrok, ponieważ światła ulicznych latarni nie dały rady przebić się przez gęste korony drzew. Sherlock nie narzekał na owe warunki. Nie czuł potrzeby przebywania z ludźmi. Miał serdecznie dosyć tamtego dnia. Jego umysł otrzymał już wystarczającą dawkę głupoty i braku rozsądku. Cały dzień otaczały go osoby pogrążone w obcym mu uczuciu. Jednak czy do końca było ono obce? Czy tak łatwo zapominał o Tej Kobiecie? O jedynej która zmiękczyła lodowe serce Sherlocka Holmesa? Nie było mu dane dłużej snuć rozmyślań ponieważ drobna postać zahaczyła o jego ramię.
-Przepraszam najmocniej nie zauważyłam pana. - Odezwała się.
Na dźwięk tego głosu Sherlock zamarł. Nie mógł uwierzyć, żeby to była ona. N i e c h c i a ł uwierzyć. Spojrzał na nią i dostrzegł drobną twarz, uwydatnione kości policzkowe, niebieskie oczy wpadające w szarość i krwisto czerwone usta. Usta które kiedyś otulały jego własne swoim ciepłem i słodyczą.

Irene spojrzała w górę i jej serce momentalnie przyspieszyło. To nie mógł być on. To by było zbyt tandetne. Spotkać się przypadkiem akurat w walentynki? Święto które dla tej dwójki jest totalnie bezsensowne i nie warte uwagi? Jednak to działo się naprawdę. Stał zaledwie pół metra przed nią. Prawdziwy Sherlock Holmes. Nie widziała co ma zrobić. Przywitać się? Odejść jak gdyby nic się nie stało?

-Nie uważasz, że ten płaszcz jest za lekki na taką pogodę?- Sherlock odwrócił wzrok i sięgnął po papierosa.
-Nie uważasz, że nałogowe palenie szybciej Cię zabije?- Adler odgryzła się detektywowi.
-Jakoś nie bardzo się tym przejmuje.- Wypuścił dym z płuc i patrzył jak miesza się z powietrzem.
-Cóż, pański wybór panie Holmes.- Irene splotła ręce na piersi i spojrzała na buty.
-Daruj sobie. Chyba po tym wszystkim nie musimy dalej zwracać się do siebie tak formalnie.- Spojrzał na nią z twarzą pozbawioną emocji.
-Co ma pan na myśli mówiąc „to wszystko"?- Zrobiła krok do przodu.
Sherlock zaśmiał się pod nosem i obdarzył ją pogardliwym spojrzeniem.
-Pani gierki już dłużej mnie nie intrygują panno Adler.
-Skąd ma pan pewność, że wciąż jestem panną?-zrobiła jeszcze jeden krok.
Ich klatki piersiowe prawie się stykały a spojrzenia przenikały się przez siebie tocząc potajemną bitwę.
-Nie sądzę by zamężna kobieta szwendała się samotnie po parku w ten dzień. Chyba, że ma pani coś na swoje usprawiedliwienie.
-Niestety muszę pana zmartwić ale nie mam. Przejrzał mnie pan. Jestem pod wrażeniem.- Posłała mu jeden ze swoich uwodzicielskich uśmiechów. Starała się panować nad sobą ale krew buzowała w jej żyłach a serce waliło jak opętane.
-Oh Irene. Nie mów, że dałaś się pokonać sentymentom?
-Skąd takie przypuszczenia?
-Twoje źrenice są znacznie powiększone, oddech płytki i przyspieszony. Do tego przegryzasz wargę. -Sherlock uśmiechnął się triumfalnie.
Lekko zbita z tropu Irene szybko odwróciła głowę, ale nie pozostała dłużna Holmesowi.
-Czyżby? Otóż to samo mogę powiedzieć o panu, panie Holmes.. -Zbliżyła się do jego ucha.- Do tego ma pan przyspieszony puls.
Dopiero teraz detektyw poczuł uścisk na ręce i zauważył dłoń Irene na swojej. Jednak nie cofnął jej. Stał i patrzył jej w oczy.
-Cóż, wyglada na to, że tą bitwę przegraliśmy oboje.
Ich twarze dzieliło dosłownie 10 cm. Wpatrywali się w siebie przez dłuższy moment. Żadne z nich nie chciało przerywać tej chwili. Po upływie paru minut Adler przerwała panująca między nimi ciszę.
-Kolacja?
-Z wielką chęcią.

Nie jestem trochę za dobra dla Was? 😂 Coś za dużo tych niespodzianek jak na mnie. Ale cóż ja mogę, wena przyszła to trzeba korzystać bo zaraz jej się coś odwidzi i opuści mnie na dłużej. Jednak mam nadzieję, że troszkę się uśmiechnęliście i rozdział się spodobał ;)
Arrivederci

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 15, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

"Let's have a dinner, Mr Holmes..." | ZAWIESZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz