Rozdział 2

2.8K 99 116
                                        


Dzwoniłam, dzwoniłam i jeszcze raz dzwoniłam do mojej matki, ale ona nie raczyła odebrać, dlatego wkurwiona wsadziłam telefon do kieszeni, po czym założyłam ręce pod piersi jak obrażone dziecko i szłam...

Właśnie, gdzie szłam.

Jak ja nie wiem, gdzie mieszkam!

- Ja pierdole. - złapałam się za głowę i rozglądnęłam się po ulicy.

Nic.

Pusto.

Wyciągnęłam po raz kolejny telefon i wybrałam numer do mojej mamy.

- Halo? - usłyszałam jej głos po drugiej stronie.

- W końcu! Odbiera się telefon, wiesz?! - krzyczałam na nią przez słuchawkę. - Przyjedź ktoś po mnie. - burknęłam.

- Musisz wrócić sama, ja mam dużo pracy, tak samo jak Adam. - powiedziała.

- To chociaż mi powiedz na jakiej ulicy mieszkamy. - przewróciłam oczami, pomimo tego, że tego nie widziała.

Moja mama przekazała mi potrzebne informacje, po czym rozłączyłam się szybko i weszłam w GPS.

Wpisałam ulicę, a następnie ruszyłam przed siebie.

Trzydzieści minut drogi?!

Chyba ich pojebało.

- Czyżby Marlen się zgubiła? - usłyszałam głos tego idioty, przez co trochę drgnęłam całym ciałem z przestraszenia.

- Odpuść. - powiedziałam patrząc się wściekle na jego chytry uśmieszek za kierownicą.

- Wsiadaj. - powiedział po chwili.

Spojrzałam się na niego z wymalowanym „spierdalaj". Niestety. Jak na złość zaczęło padać.

- To podwieźć cię, czy będziesz tak iść w tym deszczu. - zapytał z ironią w głosie.

Przekręciłam oczami i ruszyłam do drzwi od strony pasażera. Usiadłam na siedzeniu, zapięłam się pasami i poprawiłam się, tak żeby było mi wygodnie.

Jechaliśmy w ciszy, która była dość przyjemna, ponieważ miałam dosyć już wszystkiego.

- Do której klasy chodzisz? - zapytał po chwili, a ja westchnęłam głośno.

- Do jakiejś na pewno. - mruknęłam i patrzyłam jak krople deszczu spadają na ziemie.

- Ja do trzeciej. - powiedział pewny siebie.

Kurwa, jest starszy o rok, skubany.

- To fajnie. - odparłam.

- Nom.

- Nom. - powtórzyłam.

- Tak w ogóle to gdzie mam jechać? - zaśmiał się lekko, a ja spojrzałam się w jego stronę.

Jedną ręką trzymał się kierownicy, a drugą miał podpartą pod głowę. Jego blond włosy były spięte w mały koczek, a linia szczęki swietnie podkreślała jego męskie rysy.

- Wysadź mnie przy Bank Street*.- powiedziałam, gdy się otrząsnęłam.

Za chuja nie chce, żeby wiedział gdzie mieszkam.

Po takim to się wszystkiego można spodziewać...

- Taa... Dzięki. - powiedziałam, gdy podsadził mnie pod odpowiednią ulicę i wyszłam z auta, kierując się przed siebie.

FUCKBOY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz