Dzwoniłam, dzwoniłam i jeszcze raz dzwoniłam do mojej matki, ale ona nie raczyła odebrać, dlatego wkurwiona wsadziłam telefon do kieszeni, po czym założyłam ręce pod piersi jak obrażone dziecko i szłam...Właśnie, gdzie szłam.
Jak ja nie wiem, gdzie mieszkam!
- Ja pierdole. - złapałam się za głowę i rozglądnęłam się po ulicy.
Nic.
Pusto.
Wyciągnęłam po raz kolejny telefon i wybrałam numer do mojej mamy.
- Halo? - usłyszałam jej głos po drugiej stronie.
- W końcu! Odbiera się telefon, wiesz?! - krzyczałam na nią przez słuchawkę. - Przyjedź ktoś po mnie. - burknęłam.
- Musisz wrócić sama, ja mam dużo pracy, tak samo jak Adam. - powiedziała.
- To chociaż mi powiedz na jakiej ulicy mieszkamy. - przewróciłam oczami, pomimo tego, że tego nie widziała.
Moja mama przekazała mi potrzebne informacje, po czym rozłączyłam się szybko i weszłam w GPS.
Wpisałam ulicę, a następnie ruszyłam przed siebie.
Trzydzieści minut drogi?!
Chyba ich pojebało.
- Czyżby Marlen się zgubiła? - usłyszałam głos tego idioty, przez co trochę drgnęłam całym ciałem z przestraszenia.
- Odpuść. - powiedziałam patrząc się wściekle na jego chytry uśmieszek za kierownicą.
- Wsiadaj. - powiedział po chwili.
Spojrzałam się na niego z wymalowanym „spierdalaj". Niestety. Jak na złość zaczęło padać.
- To podwieźć cię, czy będziesz tak iść w tym deszczu. - zapytał z ironią w głosie.
Przekręciłam oczami i ruszyłam do drzwi od strony pasażera. Usiadłam na siedzeniu, zapięłam się pasami i poprawiłam się, tak żeby było mi wygodnie.
Jechaliśmy w ciszy, która była dość przyjemna, ponieważ miałam dosyć już wszystkiego.
- Do której klasy chodzisz? - zapytał po chwili, a ja westchnęłam głośno.
- Do jakiejś na pewno. - mruknęłam i patrzyłam jak krople deszczu spadają na ziemie.
- Ja do trzeciej. - powiedział pewny siebie.
Kurwa, jest starszy o rok, skubany.
- To fajnie. - odparłam.
- Nom.
- Nom. - powtórzyłam.
- Tak w ogóle to gdzie mam jechać? - zaśmiał się lekko, a ja spojrzałam się w jego stronę.
Jedną ręką trzymał się kierownicy, a drugą miał podpartą pod głowę. Jego blond włosy były spięte w mały koczek, a linia szczęki swietnie podkreślała jego męskie rysy.
- Wysadź mnie przy Bank Street*.- powiedziałam, gdy się otrząsnęłam.
Za chuja nie chce, żeby wiedział gdzie mieszkam.
Po takim to się wszystkiego można spodziewać...
- Taa... Dzięki. - powiedziałam, gdy podsadził mnie pod odpowiednią ulicę i wyszłam z auta, kierując się przed siebie.
