Rozdział 2

3.6K 202 22
                                    

         Ruszyłam do mojej sali. Na korytarzu zwróciłam uwagę na zegarek. Dochodziła piąta nad ranem. Doktor Tomlinson powinien pojawić się o siódmej. Westchnęłam na myśl, że będę musiała być sama ze swoimi myślami przez najbliższe dwie godziny. Zamierzałam powiadomić tylko i wyłącznie mojego lekarza o zamiarach. Do niego również nabrałam zaufania i to jemu mogłabym zadać pytanie o zamieszkanie, ale po co, skoro on miał rodzinę? Przyszedł by do domu i powiedział "Cześć, to jest moja pacjentka. Od dzisiaj mieszka z nami"? To by było niezbyt miłe dla jego rodzinki, a i ja czułabym się niezręcznie. A co do Asha, to mam pewność, że będzie tylko i wyłącznie on.

          Nagle przede mną pojawiła się pielęgniarka. Tak nagle... Jakby wyrosła z ziemi. Zaskoczyła mnie, nie powiem, że nie. Uśmiechała się. Jak dla mnie, dość sztucznie. Poza tym intuicja mówiła mi, że nie należy ona do najmilszych osób. Zwróciłam uwagę również na kilka czerwonych plamek, porozrzucanych po jej białym fartuszku. Uwagę również przykuł zeszyt, który miała w rękach. Na jego okładce widniało moje nazwisko.

         Zrozumiałam, że coś jest nie tak. Czerwone kropki mogły być krwią. Nic dziwnego, przecież jesteśmy w szpitalu. Hola, ale zeszyt przecież wyglądał identycznie jak ten, który był w posiadaniu doktora Tomlinsona.

          - To chyba nie należy do ciebie. - Wskazałam na granatowy brulion. - I myślę, że dobrze o tym wiesz.

           - A ja myślę, że pacjenci nie powinni się włóczyć po korytarzu w środku nocy - wycedziła przez zęby.

           Nie podobał mi się ton, jakim do mnie mówiła. Na pierwszy rzut oka widać było, że przeszkadza jej moja dociekliwość.

           - Wezwij doktora Tomlinsona - Zarządziłam. - Mam mu ważną rzecz do powiedzenia.

           - Przykro mi, ale tak się nie stanie - Blondynka odgarnęła kosmyk, który niesfornie opadał jej na oko. Spoglądałam teraz w jej szare oczy, po których było widać, że kłamała. Bynajmniej wcale nie było jej przykro. - Pan Louis już do pani nie przyjdzie.

           Jej słowa zabrzmiały niczym z najgorszego horroru. Przeczuwałam najgorsze, ale mimo to, postanowiłam dopytać.

            - Jak to nie przyjdzie? - Moje serce zaczęło bić jak szalone, a głos zaczął drżeć.

            - Doktor Tomlinson miał... Em... Wypadek. - Zacinała się. To na pewno nie było na miejscu!

            - Jak to wypadek?! - Wybuchnęłam. Krzyknęłam tak głośno, że najprawdopodobniej usłyszało mnie całe lewe skrzydło szpitalne, czyli to, w którym się znajdowaliśmy.

            - A pani to jest pacjentką, rodziną czy przełożonym?! - Młoda kobieta również podniosła ton.

            Zgodnie z moimi domysłami, swoją kłótnią obudziłyśmy sporą liczbę osób. Wszyscy ci, co mogli, wychylili się zza drzwi. Między innymi Ashton. Ku mojemu zdziwieniu, nie był już w pidżamie.

            - Kłamiesz - wyznałam.

            Miałam wrażenie, że dziewczyna zedrze sobie z twarzy skórę i pokaże inną twarz. Taką typową dla wiedźm, czyli haczykowaty nos, brodawka i wysunięta broda. Miałam wrażenie też, że zacznie rechotać niczym zła postać z jakiejś bajki Disney'a. Nie wiedziałam dlaczego mój mózg podsuwał mi tak dziwne myśli, ale mimo wszystko postanowiłam zaufać swoim przekonaniom. 

            Złapałam za zeszyt, po czym mocno szarpnęłam, a następnie zaczęłam uciekać co sił  w nogach w stronę wyjścia. Wiedziałam, że blondynka biegnie za mną, wykrzykując niezrozumiałe dla mnie słowa.

psychopathic || hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz