Rozdział 1

633 91 48
                                    


Hoseok ledwie mógł złapać oddech. Namjoon przyśpieszył do tego stopnia, że prawie biegli. Przedzierali się przez rozłożyste sosny, które ocierały się o każdy skrawek ich ubrań i zostawiały drobne zadrapania na ich zgrzanych twarzach. Hoseok nie mógł uwierzyć, że tak daleko oddalili się od obozu. Teraz ich nawigacją był śmiech Jina, przez który różowowłosemu totalnie odbiło.

Namjoon nie krył entuzjazmu, gdy wicedyrektor poprosił go o pomoc w uporządkowaniu dokumentów nowego ucznia. Jin był wtedy w szkole pierwszy dzień, a już zrobił furorę - nie tylko wśród dziewczyn. Świeża twarz zawsze wzbudzała w szkole ogromne zaciekawienie. W dodatku nowoprzybyły mógł się poszczycić ponad przeciętną, anielską urodą, a jego charakterystyczny śmiech zarażał wszystkich wokół. Nawet Yoongi słysząc jego rechot po raz pierwszy w stołówce prawie udławił się kanapką.

Wystarczyło, że Namjoon znalazł w jego świadectwach wzmianki o udziałach w olimpiadach matematycznych i fizycznych, by od razu postanowić, że nie odpuści takiej znajomości. Dla jego pozostałych przyjaciół jakakolwiek wzmianka o nowościach astrofizycznych była połączeniem katuszy z czarną magią, dlatego z nadzieją oczekiwał przyszłych poważnych konwersacji z Jinem.

Gdy dotarli w końcu na polanę obozu, oślepił ich blask rozpalonego ogniska. Namioty nie były jeszcze rozstawione, jedzenie wciąż leżało niewypakowane, ale za to alkohol już czekał przygotowany koło plecaków. Jin wciąż chichotał, wpatrując się w plecy odwróconego Jimina, który kucając zmagał się ze swoim śpiworem.

- Co was tak bawi? - zapytał Namjoon, podchodząc bliżej Jina i pomagając mu przy stelażu.

- Jimin najszybciej rozłożył swój namiot - odparł najstarszy.

- No i? To chyba dobrze - Hoseok nie widział w tym nic śmiesznego, dopóki nie zorientował się, że w zasiegu jego wzroku nie ma śladu jakiegokowiek namiotu.

- Pewnie. Pomijając fakt, że chwalił się tym tak bardzo, że z zachwytu potknął się o kołek, później owinął wokół linek i rąbnął głową w stelaż. Nie szło go z tego wyplątać, więc musieliśmy przeciąć materiał - odpowiedział Yoongi, który leżał na ziemi z głową opartą na kłodzie drzewa.

- To był nowy namiot, mama mnie zabije - płaczliwym głosem mruknął Jimin, odwracając się w końcu przodem do pozostałych i ukazując im olbrzymi czerwony guz na środku czoła, który dosadnie kontrastował z jego bladą cerą. Jin na nowo zaczął maraton swojego śmiechu, tym razem z akompaniamentem Namjoona.

Nawet Hoseok nie zdołał powstrzymać uśmiechu. Widząc rozbawione twarze Namjoona i Jina oraz rzucającego w nich poduszką zirytowanego Jimina przez głowę przeszła mu myśl, że może jednak ta noc wcale nie będzie taka najgorsza.

Jego nadzieje prysnęły jak bańka mydlana, gdy spojrzał w stronę Yoongiego. Cała beztroska atmosfera nagle ustąpiła tak znanemu przez ostatnie tygodnie skrępowaniu. Wystarczyło by ich spojrzenia skrzyżowały się na ułamek sekundy, aby spowodować nieprzyjemne dreszcze przeszywające całe ciało Hoseoka. Automatycznie wróciły wszystkie wspomnienia, które ciemnowłosy dzielił ze starszym. W jego głowie znajdował się teraz tylko Yoongi - jego ciemne, głębokie oczy, które kiedyś wpatrywały się w niego jak w najpiekniejsze dzieło sztuki; miękkie, ciepłe usta, które kiedyś pożądliwie smakowały każdy skrawek jego szyi; smukłe, ciepłe dłonie, które kiedyś zachłannie błądziły po jego biodrach; delikatna, alabastrowa skóra, którą on mógł kiedyś podziwiać w całej okazałości... Hoseok zamknął oczy, z całych sił powstrzymując westchnięcie. Tak bardzo pragnął znaleźć się teraz w swoim łóżku, pod ciepłą kołdrą, ze słuchawkami na uszach, z dala od tego miejsca. Przywoływanie wszystkiego otępiło trzeźwe myślenie Hoseoka na tyle, że całkowicie zapomniał o swoim młodszym kuzynie.

Leave a Light On | yoonseok, taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz