Rozdział 5

560 79 28
                                    


Dla Hoseoka jedynym pozytywem poniedziałków było to, że zajęcia kończyły się wyjątkowo wcześnie, a co za tym idzie - krótko musiał męczyć się z nieprzyjemnymi docinkami i znosić oceniające spojrzenia. Od kilku tygodni po każdym przekroczeniu murów szkolnych czuł nieopisaną ulgę, że w końcu może udać się do domu i zaszyć w swoim wygodnym łóżku.

Ale teraz, stojąc na murawie nieopodal wejścia zamiast wspomnianego uczucia ulgi jego całe ciało opanowało niepokojące drżenie - nie był pewny, czy to z powodu zimnej mżawki, która od kilku godzin nawiedziła całe miasteczko i przenikała przez jego lekkie odzienie, czy z powodu tego, że nie miał żadnego kontaktu ze swoimi przyjaciółmi. Po raz kolejny wybierał numer telefonu Namjoona i po raz kolejny po kilku sygnałach włączała się poczta głosowa. Próbował nie dopuszczać do siebie myśli, że razem z Jiminem został on przyłapany w szkolnym archiwum na łamaniu regulaminu, ale było to obecnie jedyne logiczne wyjaśnienie tego, dlaczego ich tu teraz nie ma.

Miejsce w ławce obok, które powinien zajmować Namjoon, stało przez ostatnią lekcję puste, I choć różowowłosy zapewniał Hoseoka, że zdoła znaleźć dokumenty Jina do końca przerwy i wrócić na matematykę, tak się nie stało. Z upływem czasu pojawiające się na tablicy algebraiczne wzory zelżyły gniew ciemnowłosego, ustępując miejsce zmartwieniu. Zaczął zastanawiać się czy nie popełnił błędu. Był wściekły na plan Namjoona i na Jimina, który zgodził się mu pomóc. Resztki jego chorej dumy nie pozwoliły wziąć mu udziału w całej tej chaotycznej akcji. Sądził, że Namjoon zmieni zdanie widząc jego zdegustowane podejście, ale on po prostu wstał. I bez słowa wyszedł ze stołówki, ciągnąc za sobą zdezorientowanego Jimina i pozostawiając Hoseoka całkowicie samego.

Nie rozumiał co się z nim działo, skąd brał się cały ten gniew... a w zasadzie doskonale wiedział, choć nie chciał tego przed sobą przyznać. Zżerała go czysta, dogłębna zazdrość. Nigdy nie widział, by Namjoon tak bardzo się o kogoś martwił poza nim. By z kimś tak świetnie się dogadywał, mimo iż znał go zaledwie kilka dni. By często wspominał o tej jednej osobie przy kompletnie niepowiązanym temacie konwersacji. By łączyło go z tą osobą tak wiele pasji i zainteresowań. Jin skradł całą atencję Namjoona, która zawsze należała do Hoseoka.

Różowowłosy dbał o wszystkich swoich przyjaciół, ale to właśnie o Hoseoka martwił się najbardziej. To z nim dzielił wiele sekretów, rozmawiał na tematy, z którymi nigdy nie odważyłby się rozmawiać z nikim innym. Łączyło ich zdecydowanie zbyt wiele i ciemnowłosy zdołał przywyknąć do częstej obecności przyjaciela obok. Ale teraz dodatkowo pojawił się on. Nowy, zabawny, inteligentny, urzekający...Idealny. I nagle z jego Namjoona zrobił się kompletnie inny Namjoon. Naładowany pozytywną energią, wesoły, cały w skowronkach. I Hoseok powinien się cieszyć, widząc go takiego szczęśliwego, ale nie mógł i nienawidził się za to. Bo to nie on był powodem tej radości, tylko Jin. Nie najlepszy przyjaciel od dzieciństwa, tylko kompletny nieznajomy.

Jin, przez którego Namjoon zaczął dziwnie się zachowywać i łamać regulamin, który zawsze był dla niego świętością.

Dlatego Hoseok stał teraz przed szkołą i przeżywał wewnętrzny dylemat. Próbował pójść do podziemnego archiwum, ale korytarz był zamknięty i w dodatku pilnowany przez ochroniarza. Szukał przyjaciół po całej szkole. Dzwonił do każdego kilka razy z rzędu. Stał na mokrej murawie, schowany pod drzewem, które niezbyt chroniło go przed lekkim deszczem, mając idealny widok na wejście. Najbardziej czego teraz pragnął to tego, by zza tych frontowych drzwi wyłonił się Namjoon. Był nawet gotowy słuchać o Jinie przez całą drogę powrotną, byleby tylko różowowłosy z nim wracał. Hoseok zawsze unikał samotnego powrotu ze szkoły, zwłaszcza po nieprzyjemnym incydencie kilka tygodni wcześniej, który całkowicie skomplikował jego życie. Jego ostatnie samotne wracanie do domu zakończyło się podbitym okiem i licznymi otarciami wymierzonymi przez jego kolegów z klasy, którzy niezbyt tolerancyjnie przyjęli informację o jego orientacji. Towarzystwo Namjoona, Jimina lub Taehyunga zawsze gwarantowało mu bezpieczeństwo. Czył się raźniej mając kogoś obok siebie, czuć obecność przyjaznej osoby, bycie razem, nie osobno - tak jak teraz. Bo Hoseok nienawidził być sam. Pomimo tego, że całkowicie zawiódł się na zachowaniu ludzi, wciąż pragnął ich towarzystwa. Taka była jego natura i raczej nie bardzo mógł to zmienić.

Leave a Light On | yoonseok, taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz