skrzypce;

390 66 4
                                    

Chuuya wygrzebał się z kokonu puchowej kołdry i otulił ramiona swoimi rękami, jak gdyby chciał ochronić się przed kąsającym chłodem zimy. Ostrożnie zszedł po schodach, wstrzymując oddech, by upewnić się, że to, co usłyszał, nie było kolejnym słuchowym omamem, który pojawił się by przerwać z trudem wywalczony sen. Przystanął na czwartym stopniu i zerknął przez okno, jednak na ulicy czaił się wyłącznie mrok i odbite od świeżej warstwy śniegu jasne światło księżyca. Cmoknął cicho z irytacją, ale nie marnując ani chwili dłużej - ruszył na umówione spotkanie.

Pokój muzyczny nie był taki zakurzony, jakim go zapamiętał. Wyglądał, jakby ostatnio porządnie go wysprzątano. Nie było śladu po warstwach kurzu, parapety i podłogi lśniły, fortepian stojący w kącie również. Pomieszczenie bardzo się różniło od wystroju innych pokoi. Brak luksusów, czy nowoczesnych mebli.

- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie po moim odejściu z mafii? - Nakahara wzdrygnął się na dźwięk jego głosu. Po chwili zauważył, że nie jest sam.

(Wszystko w pokoju wydawało się miękkie i lekko rozmyte; ciemny połysk fortepianu, złoty odblask płomieni na parapetach. Chuuya widział również siebie i chłopaka, stojących naprzeciwko siebie.)

Zamrugał oczami i wszystko to, co zdawało się nierzeczywiste - w cieple nabrało realnych kształtów.  W kominku płonął ogień. Jego blask otaczał sylwetkę brązowowłosego, kiedy ten się odwrócił i na jego widok uśmiechnął się nerwowo.

- Nie byłem pewien, czy przyjdziesz.

Dazai zrobił krok do przodu. Chciał zarzucić mu ręce na szyję, ale się powstrzymał. Uznał, że najpierw powinien zrobić to, co od samego początku zamierzał. Schylił się do futerału na skrzypce, aby po chwili z miłością wyciągnąć instrument.

 - Miałbyś coś przeciwko temu, żebym teraz dla ciebie zagrał? - zapytał i niepewnie przejechał palcami po skrzypcach.

- Wiesz, że uwielbiam słuchać, jak grasz - powiedział Chuuya. To była prawda. Nakahara lubił nawet, kiedy mężczyzna mówił o skrzypcach, choć bardzo często niewiele z tego rozumiał. Pamiętał, jak kiedyś mógł godzinami słuchać, z jaką pasją Dazai Osamu rozprawiał o strunach, smyczkach, układzie palców i skłonności konkretniej struny do pękania. I wcale się nie nudził. W takich momentach uwielbiał patrzeć w jego ciemne oczy, uwielbiał patrzeć, kiedy był szczęśliwy i choć na chwilę mógł oderwać się od brutalnego świata mafii. (Kiedykolwiek ich wzrok się krzyżował, w jakimkolwiek momencie - w jego spojrzeniu czaił się mrok.)

Dazai przyłożył skrzypce do lewego barku i przytrzymał je brodą. Na boku szyi - w miejscu, gdzie opierały się, miał na stałe lekki ślad podobny do siniaka. Delikatnie trzymając smyczek, wydobył cichy dźwięk. Spod jego palców wydostała się spokojna melodia, tak dobrze mu znana.  Zagarnęła go, chłodna i słodka, jak woda, pełna nadziei na lepsze jutro i piękna, jak wschód słońca. Chuuya z fascynacją patrzył na poruszające się szczupłe palce Osamu, słuchał idealnego dźwięku skrzypiec, który stawał się coraz głębszy i ciemniejszy - w miarę jak smyczek poruszał się szybciej. Ramię mężczyzny śmigało w tę i z powrotem, palce przebiegały po strunach. Nagle muzyka posępniała, chmury burzowe zebrały się na jasnym horyzoncie, rzeka zmieniła się w rwący potok. Serce wypełniła obawa, że pryśnie czar. Całe ciało poruszało się wraz z melodią, która wydobywała się instrumentu, choć Chuuya widział, że jego stopy stoją twardo na podłodze.

Jego serce galopowało. Miał zamknięte oczy, kąciki ust wykrzywione do dołu, jakby odczuwał ból. (Od jego śmierci nie był w stanie patrzeć na skrzypce, a co dopiero grać na nich. Było to jego własne więzienie, w którym trzymał swój wstyd. Wszystko to, o czym wolałby zapomnieć, lecz to nie byłoby w porządku wobec tych, których stracił - wszystko to do niego wracało, próbowało zranić jeszcze raz.) Było tak, jakby używał smyczka, jak pędzla i tworzył obraz tego, co wyraźnie działo się w jego sercu, jakby chciał, żeby zobaczono jego duszę w dźwiękach.

Zabrzmiała ostatnia nuta i Osamu opuścił skrzypce.

- Powiedziałeś mi wtedy, że wcale się nie zmieniłem - powiedział cicho Chuuya po chwili, a brązowowłosy przeniósł leniwie spojrzenie na niego.

- Kłamałem - zauważył.

- Obaj się zmieniliśmy. Ale czy na lepsze?

- Wątpię - wyznał Dazai, aby po chwili parsknąć śmiechem i odłożyć skrzypce do futerału. I choć Chuuya Nakahara nie dostrzegł w tym ani nuty rozbawienia, to i tak bardzo dobrze wiedział, co miał na myśli.

❝in the name of love❞ soukokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz