Rozdział 2

103 7 4
                                    

Wokół domu znajdowało się dużo ludzi, każdy trzymał w dłoni alkohol. Tu i tam obściskiwały się namiętnie pary.Dalej ktoś wymiotował. Super się zapowiada...

- Siema Smith! Napij się! - Jakiś pijany typ wyciągał w moją stronę plastikowy kubeczek.

Nie lubię, jak się mówi do mnie po nazwisku, wtedy mam chęć komuś przyjebać. Serio. Napiłabym się, potrzebuje się wyluzować.

- Jasne, czemu nie! - wzięłam kubek i wypiłam wszystko jednym haustem.

- Widzę, że dzisiaj będzie niezła zabawa - powiedziała na to Lind. - Idę poszukać Ethan'a, albo Luke'a, może jednak obu. Tylko się nie upij za bardzo. - mówiła ciemnowłosa. 

- Taak, jestem dużą dziewczynką, dam sobie radę. - odpowiedziałam znudzona i odeszłam.

Powinnam zadzwonić do Jamesa. Jego rodzice są w separacji i miota się między mamą a tatą. Usiadłam przy basenie, gdzie kąpało się zresztą dużo ludzi i zadzwoniłam.
Nie wiem czy chłopak zdążył nawet odebrać, bo zostałam popchnięta do basenu.

- KURWA!!! - wrzeszczałam wychodząc. Moje ciuchy. Zaczęłam się obmacywać po całym ciele w poszukiwaniu telefonu, pewnie wyglądałam jak w jakimś amoku.

- Tutaj! - powiedział głos, który już skądś kojarzyłam. Spojrzałam w górę i zobaczyłam dosłownie płaczącego ze śmiechu Luke'a.

- Bardzo śmieszne, oddawaj! - krzyczałam. Podnosiłam rękę jak najwyżej się da, ale Luke był dużo wyższy ode mnie.

-Proszę bardzo weź go sobie. - starał się opanować śmiech, ale nie bardzo mu to wychodziło.

Zaczęłam podskakiwać jeszcze wyżej.
Kiedy sobie wyobraziłam, jak śmiesznie i żałośnie muszę wyglądać mokra, rozmazana i skacząca, roześmiałam się.

- Jakiś typ ciągle do ciebie oddzwania. Czekaj odbiorę.

- Co? Nie!!! Daj mi ten telefon już - błagałam zdesperowana. Wiem, że to James.

- Halo! Tu telefon... Czekaj jak masz na imię? - zapytał blondwłosy.

- Oddawaj ten pieprzony telefon!

- Nieważne, niestety użytkownik tego numeru jest teraz bardzo zajęty pa! - mówił rozbawiony Luke.

- Co ty kurwa, pojebało cię?! - teraz byłam bardziej wściekła niż przed minutą.

- Tak właściwie to nie, chociaż jakby się zastanowić, to chyba zawsze byłem lekko pierdolnięty. - odpowiedział.

Nic nie odpowiedziałam, bo zastanawiałam się, czy ten człowiek przede mną to nie jest jakiś żart, prima aprilis czy coś w tym guście.

- Masz moją bluzę, bo zaraz zamarzniesz. Trzęsiesz się jakbyś była na odwyku.

- Nie chcę twojej bluzy, spier... - a nie chciało mi się więcej przeklinać. Ten typ i tak już miał nierówno pod sufitem. - Gdzie znajdę łazienkę? - powiedziałam tak spokojnie jak tylko mogłam i sądząc po jego zdezorientowanej minie, moja nagła zmiana nastroju zbiła go z tropu. - Co się patrzysz jakbyś ducha zobaczył? - Właśnie teraz użyłam jego słów. 

THIS IS USOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz