POCZĄTEK

289 10 0
                                    

Hermiona stała właśnie przed lustrem w swojej malutkiej łazience i przyglądała się słowu, które zostało wyryte na jej przedramieniu wbrew jej woli.

mudblood

Czasami miewała bezsenne nowe, jednak każde inne zajmowało Malfoy Manor. To, jak leżała na podłodze, całkowicie bezbronna. Jak jej łzy skapywały na zimne, drewniane deski pod jej policzkiem. Czuła wtedy całkowite odrętwienie, straciła wszelką nadzieję. Myślała, że zginie z ręki Bellatrix Lestrange.

Jednak tak się nie stało. Udało im się uratować świat, lecz wielu straciło życie lub to, co było dla nich całym życiem. Ona także utraciła rodziców.

Hermiona otarła łzy, które mimowolnie spłynęły po jej twarzy i zaplotła gęste włosy w warkocz. Wojna już się skończyła, a rozpamiętywanie jej w niczym nie pomoże. Teraz należało się skupić na ostatnim roku nauki w Hogwarcie, a co będzie dalej, jeszcze nie wiedziała. Jednak chciała wierzyć w to, że była już bezpieczna.

Brązowowłosa chwyciła kurtkę oraz torebkę i wyszła z małej kawalerki, którą odziedziczyła po zmarłej babci.

Pokątna też nie wyglądała już tak samo.

Niektóre budynki lśniły nowością, gdy inne pozostały takie, jak je zapamiętała. Ale w poszczególnych miejscach nie stało już nic, zostały tylko wielkie dziury, przypominające o innych czasach. Również na twarzach ludzi można było zobaczyć resztki niepokoju. Nie było słychać radosnych wybuchów śmiechu. Wszyscy przechodzili cicho i szybko, mimo że nigdzie się nie spieszyli. Hermiona zastanawiała się, czy kiedyś wszystko wróci do normy. Pewnie tak. Ludzie łatwo zapominają.

Umówiła się ze swoimi przyjaciółmi koło Esów i Floresów. Nie widziała ich od zakończenia wojny i miała nadzieję, że spotkanie z nimi poprawi jej trochę humor. Najpierw dostrzegła jedwabiste, rude włosy Ginny, a obok niej zauważyła kruczoczarną czuprynę Harry'ego.

-W końcu przyszłaś! – zawołała Ginny, gdy Hermiona znalazła się w zasięgu jej wzroku, i przytuliła się do niej. Następnie zrobił to Harry, a ona poczuła, jakby odzyskała jakąś część starej siebie. Jakby jednak mogło być dobrze.

-A gdzie Ron? – zapytała. Wiedziała, że ciężko przeżył śmierć swojego brata, lecz myślała, że przyjdzie na ich spotkanie.

-Został z George'em. Ale nie martw się, ma się dobrze – powiedziała rudowłosa ze smutnym uśmiechem, co nie przekonało zbytnio Hermiony, jednak postanowiła, że sama porozmawia z Ronem jak już się spotkają na dworcu. – A ty, jak się masz? Jak twoi rodzice?

Przyjaciele Gryfonki byli pewni, że tuż po skończeniu wojny ta udała się na poszukiwanie rodziców, a następnie spędziła z nimi całe wakacje, nadrabiając stracony czas. Przynajmniej tak wynikało z jej listów, które regularnie co dwa tygodnie pojawiały się w Norze. Prawda była jednak taka, że Hermiona nawet nie zaczęła ich szukać. Zamiast tego po odkryciu, że jej droga babcia Rose zmarła, dziewczyna zamieszkała w jej mieszkanku, pochowała krewną, a następnie znalazła pracę w pobliskiej kawiarni, żeby mieć pieniądze na spłatę czynszu. Te trzy miesiące były jej czasem na ponowne odzyskanie spokoju oraz odpoczynek. Nawet odpoczynek od przyjaciół i rodziny. Hermiona nie była po prostu gotowa, że odnaleźć swoich rodziców. Poza tym nie była nawet pewnie, gdzie miałaby zacząć szukać. Mogliby być wszędzie.

-Wszystko u nich w porządku, czują się świetnie – opowiedziała brązowowłosa ze sztucznym uśmiechem. Nie chciała ich martwić. Gdyby teraz powiedziała im prawdę, na pewno czekałaby ją trudna i długa rozmowa. Kiedyś na pewno im powie, ale jeszcze nie teraz. A teraz musiała poszukać nowej różdżki.

Razem z przyjaciółmi ruszyła na zakupy.

Po obejściu prawie wszystkich sklepów Hermionie przypomniało się, że musi kupić jeszcze nową szatę. Poszła do sklepu Madame Malkin sama, ponieważ Harry i Ginny w tym czasie zajmowali się książkami.

Szaty niczym się od siebie nie różniły, dlatego Hermiona zdołała szybko wybrać swój rozmiar i zapłacić za niego swoimi ostatnimi pieniędzmi. Już miała wychodzić, gdy stanęła twarzą w twarz z Draconem Malfoyem. Niestety zablokował jej wyjście, więc zmierzyła go wzrokiem.

Prawie nic się nie zmienił, odkąd widziała go po raz ostatni. Nadal prezentował się nienagannie w swoim całkowicie czarnym garniturze. Szczurza twarz była tak samo blada jak zawsze, a platynowe włosy miał idealnie zaczesane do tyłu. Jego stalowe, teraz też podkrążone oczy wciąż przeszywały ją chłodem i właśnie patrzyły na nią z obrzydzeniem.

-Granger – powiedział chłopak z pogardą. – Czemu to zawsze szlamy utrudniają mi życie?

- Gdybyś siedział teraz w Azkabanie, na pewno miałbyś spokój od szlam – odpowiedziała ostro Hermiona i go wyminęła w przejściu. Ostatnie czego jej brakowało to on i jego raniące słowa.

Jednak Draco Malfoy także przeżył wojnę. Znajdował się po złej stronie, lecz teraz otrzymał drugą szansę. Jego ojciec natomiast czekał na swój wyrok w Azkabanie i nie miał żadnych szans na odkupienie win. Ślizgon nie był nawet pewny, czy jego ojciec zasługiwałby na jeszcze jakieś szanse. Ale to, co powiedziała dziewczyna, zabolało go, ponieważ sam czasami się zastanawiał, czy nie powinien zostać osadzony w więzieniu za swoje czyny. Dlatego musiał przypomnieć Hermionie Granger, gdzie jest jej miejsce.

Ruszył za nią, a gdy ją dogonił, chwycił ją za przedramię i do siebie obrócił. Gryfonka syknęła cicho, jakby sprawiło jej to ból, ale nic nie powiedziała. Dopiero po chwili przypomniał sobie o tym, co zrobiła jej ciotka Lestrange, ale starał się nie wracać do tych wspomnień, bo to wtedy czuł się najbardziej zagubiony. Gdy nie wiedział, komu ufać i komu pomóc. Dlatego jedynie puścił jej rękę i syknął ze złością:

- Lepiej, żebyś się opamiętała, Granger. Inaczej sprawię, że twój ostatni rok w tej przeklętej szkole będzie twoim najgorszym.

- A co ty byś niby mógł takiego zrobić, Malfoy. Wytrzymałam już 6 lat, myślisz, że teraz się poddam? Do widzenia – powiedziała stanowczo dziewczyna i po prostu odeszła.

Draco patrzył, jak się oddala. Tak w sumie to sam nie wiedział, jak jeszcze mógł jej dopiec. Nie wiedział także, czy miał też na to siłę. Jedno musiał jej przyznać – nie poddawała się. Nie ważne, ile razy ją obraził, ona już się tym nie przejmowała, a przynajmniej na to wyglądało. I właśnie dlatego postanowił, że w tym roku mu się uda. Że ją złamie. Bo mimo że idea, w którą przez tyle lat wierzył, umarła wraz z Voldemortem, to on, Draco Malfoy, nie mógł pozwolić, żeby jakaś szlama była od niego lepsza. Tu już nie chodziło o jej krew. On jej po prostu nienawidził.

Czas na powrót do Hogwartu.

dramione | tabula rasa.Where stories live. Discover now