PRZEDOSTATNI PRZEDZIAŁ

133 7 0
                                    


Hermiona siedziała w przedziale pociągu ze swoimi przyjaciółmi. Jednak gdy reszta wesoło rozmawiała, ona przypatrywała się, równie cichemu jak ona, Ronowi. Nie mogła znieść tego widoku rozpaczy na jego twarzy.

Chcąc dodać mu otuchy, usiadła koło niego i splotła jego pace ze swoimi. Chłopak uśmiechnął się i poparzył na nią. Gryfonka zawsze uważała, że jego ciemnoniebieskie oczy są piękne, jednak teraz przypominały jej tylko o tym, jak bardzo Ron cierpi.

Nie mogąc dłużej znieść jego spojrzenia, wstała i pociągnęła go za sobą na korytarz, Zaczęła szukać pustego przedziały, by móc z nim porozmawiać w cztery oczy. Nadal trzymała go za rękę i mimo że czuła mrowienie w miejscu, gdzie ich dłonie się dotykały, to uważała, że ten rozdział jest już skończony. Nie żałowała ich pocałunku, ale nie mogła zawierzyć swoim uczuciom z tamtejszego okresu. Kochała Rona, ale nie w taki sposób. Najlepiej im było, gdy byli przyjaciółmi, a nie parą. Czuła, że on też to wiedział.

Znaleźli przedział blisko końca pociągu i tam usiedli naprzeciwko siebie.

-Jak się czujesz, Ron? - zapytała pełna troski brązowowłosa. Ten zamyślił się na chwilę, ale podejrzewał, że dziewczyna go zrozumie. Tak jak zawsze zresztą.

-Jakby właśnie zabili mi brata – odpowiedział zrezygnowany. Stało się to kilka miesięcy temu, a on po prostu nie mógł o tym zapomnieć.

-Wiem, jak się teraz musisz czuć. Te rany są takie świeże.

-A najgorsze jest w tym wszystkim to, jak zareagował George. Nie odzywał się od czasu skończenia wojny. Nawet nie mamy pojęcia, gdzie jest. A ja... Ja nie chcę stracić kolejnego brata...

Hermiona myślała, że chodzi o Freda. Dopiero teraz zrozumiała, że chłopak bardziej martwił się o drugiego bliźniaka. W tej sytuacji nie do końca wiedziała, co powiedzieć, jednak nagle wpadła na genialny pomysł.

-Słuchaj, Ron. Może pomogę ci go poszukać w ferie świąteczne? Ja wtedy także spróbuję kogoś odnaleźć... -wyznała Hermiona. To chyba czas powiedzieć komuś, że u niej też nie jest wszystko wspaniale.

-Czy ty chcesz powiedzieć, że wcale nie znalazłaś swoich rodziców, Miona? Na brodę Merlina, gdzie ty się podziewałaś przez wszystkie te miesiące? – zapytał przejęty Ron. Był pewny, że dziewczyna była szczęśliwa i bezpieczna ze swoją rodziną, a ona tymczasem znosiła wszystko w samotności.

- Nie chciałam was martwić. Poza tym potrzebowała czasu dla siebie, żeby się ze wszystkim uporać –powiedziała brązowowłosa łamiącym się głosem. Chciała, żeby ktoś ją zrozumiał.

-Och, Hermiono.

Gryfon wstał, usiadł koło niej i zamknął w uścisku. Obydwoje tego potrzebowali. Ona zaczęła cicho łkać, a on przytulił ją jeszcze mocniej.

-Wszystko będzie dobrze. Odnajdziemy ich, obiecuję. – Zapewnił Ron, gładząc ją po włosach i dając nadzieję im obu.

Draco zbudziły głosy w przedziale obok, więc wyszedł na korytarz i już miał zwrócić uwagę tym głośnym bachorom, gdy zobaczył dwóch Gryfonów w środku.

Schował się za firanką i podsłuchał ich cała rozmowę, Nie wiedział nawet, czemu miałaby go zaciekawić, ale jak się okazało dostarczyła mu przydatnych informacji. Nie wiedział na razie, jak miałby je wykorzystać, ale zawsze warto mieć coś na czarną godzinę, Tego nauczył go ojciec. Tego i jeszcze wielu innych rzeczy, z których Draco nie był dumny. Ale jakoś musiał sobie radzić w życiu.

Ślizgon już miał odejść, kiedy zobaczył jak Weasley i Granger przytulają się. Przez stare nawyki od razu zechciał zepsuć tą ckliwą chwilę, więc szeroko otworzył drzwi do przedziału

-Przepraszam, czy tu wolne? – zapytał, a jego serce wypełniła radość, gdy zobaczył ich zdezorientowane i po części gniewne miny. – Dobrze, to ja sobie tutaj usiądę – powiedział i zajął miejsce naprzeciwko nich. Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.

Ron wykonał gwałtowny ruch i przyłożył blondynowi różdżkę do szyi. Ani Draco, ani Hermiona się tego po nim nie spodziewali.

-Lepiej, żebyś nam nie wchodził w drogę, Malfoy – powiedział i wyszedł.

Ślizgon przeklnął pod nosem. Nie chciał zostawać z Granger sam. Nie po tym dziwnym uczuciu, którego doświadczył, gdy widział ją na Pokątnej. Teraz na dodatek dziewczyna miała łzy w oczach.

Przełknął głośno ślinę, a wtedy ona także podniosła się ze swojego miejsca. Spojrzała wyzywająco na chłopaka i rzekła:

-Każdemu zdrajcy będzie dane zapłacić. Nie ma winy bez kary.

Draco nie oczekiwał takiego zwrotu akcji, ale nie mógł pozostać dłużny dziewczynie.

-A co niby taka szlama jak ty może wiedzieć?

-Dużo więcej niż taki tchórz jak ty.

I opuściła przedział z pełną determinacji twarzą.

Malfoy kiedyś by za nią pobiegł. Kiedyś nie skończyłoby się to zwycięstwem Gryfonki. No właśnie – kiedyś...

A kiedy dla Draco zaczęło się to teraz? Sam już nie wiedział.

dramione | tabula rasa.Where stories live. Discover now