Rozdział 7

82.8K 2.9K 1.3K
                                    

Jest 7:50, a ja się spóźnię do szkoły. No oczywiście, bo głupia Alex cały czas myślała o wczorajszym dniu.

Wyszło na to, że ogarnęłam się w 10 minut, a muszę jeszcze dojść do szkoły. Na szczęście, mój kochany braciszek mnie zawiózł.

I znowu uratował mi dupę.

Oczywiście spóźniłam się na pierwszą lekcję, którą była godzina wychowawcza.

- Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie – odparłam zdyszana.

- Dzień dobry. Usiądź Alexandro – uuu Alexandro, tak ona jest zła. Dosiadłam się do Jessie.

- Hej Alex! Jak tam było z Jacksonem? - zapytała i znacząco poruszyła brwiami.

- Normalnie. A jak miało być?

- Ej, no opowiadaj! - bardziej rozkazała, niż poprosiła.

- No dobra. Poznałam jego siostrę, potem zjedliśmy pizzę, on wyciągnął gitarę i zaczął śpiewać Belli piosenkę, którą dla niej napisał, nic wielkiego – moja przyjaciółka patrzyła na mnie z niedowierzaniem.

- Co on robił? Śpiewał? Grał? I jeszcze napisał piosenkę?Jackson? Jesteś pewna, że mówimy o tym samym człowieku? - zapytała.

- No tak, plotka, o tym, że lubi muzykę okazała się prawdą - zaśmiałam się.

- A jak wróciłaś do domu? - spytała Jessie.

- Odwiózł mnie – odpowiedziałam nieśmiało.

- Ooooo, ktoś tu się zarumienił – powiedziała.

Cóż, miała rację...

Nim się obejrzałam, zaczęła się przerwa obiadowa. Razem z Jessie i Mattem udaliśmy się do naszego stolika.

- Mmm. Alex? Ja chciałem zapytać, czy moja wczorajsza propozycja jest aktualna? Znaczy czy ty ze mną gdzieś wyjdziesz? - spytał Matt i słodko się uśmiechnął, już miałam mu odpowiedzieć, gdy koło nas pojawił się Jackson i Dylan.

Czekaj, co?

- Możemy się dosiąść? - zapytał Dylan i spojrzał na Jessie.

Pozwólcie, że powtórzę: Czekaj, co?

- Ta jasne – odpowiedziała moja przyjaciółka.

Jackson zajął miejsce obok mnie, Dylan koło Jessie. Coś między nimi jest. Później się jej, o to zapytam.

- To jakie macie plany na weekend? - zapytał Dylan i łobuzersko poruszył brwiami, patrząc na moją przyjaciółkę.

Jessie jesteś mi winna wyjaśnienia – ale później.

- Pewnie zostanę w domu i ... - nie dokończyła, bo przerwała jej suka Rebecca. Czy ona ma czujnik: Gdzie jest Jackson? Ugh.

- Hej Jas. Kochanie, a co ty robisz przy stolików dla lamusów? - już miałam się odezwać, ale ku mojemu zdziwieniu zrobił to Jackson.

- Po pierwsze: nie mów do mnie Jas. Po drugie: nie jestem twoim kochaniem. A po trzecie: jedynym lamusem, którego tu widzę, jesteś ty, więc spieprzaj – no powiem, byłam pod wrażeniem.

- Nie to nie. Matt i no kiedy się widzimy? - przeniosła swoją uwagę na mojego przyjaciela – Pasuje mi dzisiaj wieczorem – ostatnie słowo powiedziała bardzo dobitnie.

- Ja... wolałbym... się... nie... spotykać – wydukał, wyrywając się z jej objęć – Ale skoro musimy no to dzisiaj – powiedział z niechęcią, a w mojej głowie zaświtał plan, tyle, że Jackson mnie wyprzedził.

- No Alex, a my kiedy się widzimy? - zapytał bardziej z ciekawością.

- Nie wiem, a kiedy Ci pasuje? - odparłam.

- Zgadamy się później – odpowiedział.

- Uwaga! Uwaga! - usłyszeliśmy głos dyrka z radiowęzła – W przyszły piątek odbędzie się nocowanie. Szczegółowe informacje otrzymacie od swoich wychowawców – wszystkich ogarnęła euforia.

~*~

No to czas na trening! Mam już dość tych algorytmów i innych cyferek.

Z daleka już widziałam duża kartkę wiszącą na tablicy ogłoszeń.

„ Trening odwołany. Trener złamał rękę. Dziś możecie wrócić do domu wcześniej, ale na następnych będzie zastępstwo."

NIE! KURWA! NIE!

Stałam załamana i czytałam to jeszcze raz.

Czemu?

- No super, teraz nie mam się na czym wyżyć – powiedział lekko wściekły Jackson.

- A ja nie mam czym wrócić do domu, bo Max pojechał wcześniej – żaliłam się.

- Ja Cię odwiozę. I tak musimy zrobić ten projekt – powiedział trochę zły.

- No dobra, jak chcesz. To u mnie? - zapytałam.

Błagam nie!

- Pewnie. Chodźmy – mhm super.

Jackson pov.

Jak zwykle jechaliśmy w ciszy. Nie wiem, jaki ta dziewczyna ma ze mną problem, ale w sumie mam to gdzieś. Jest ładna i seksowna, to wiem, tylko, że trochę nieśmiała, więc pewnie z sex'u nici. Dla mnie tylko to się liczy. Alex jest no... naturalna, tak, to chyba dobre określenie. Kręci mnie jej tyłek, nie zrozumcie mnie źle, ale jestem facetem, a jej dupa naprawdę dobrze wygląda. Cóż nie ma upiększeń, tak jak Rebeccka. Ugh. Ta plastikowa lala już mi się znudziła. Szukam czegoś nowego. Jakiejś nowej zabawy. Rozumiecie nie? Nie szukam miłości, kwiatków i słodkich, maślanych oczek. Liczy się tylko sex. A Alex może być moją, ciekawą przygodą.

Alex pov.

Nie wiem, o czym myślał, ale wolałabym mu nie przeszkadzać, był wcześniej zły na to, że nie ma treningu. Jego zamyślenie było mina rękę. Gapiłam się na niego i nie mogłam oderwać wzroku. On ma idealne rysy twarzy.

- Znowu się gapisz – zaśmiał się – To zaczyna się robić straszne.

- Mówisz? - odparłam obojętnie.

- TAK


Wysiedliśmy i ruszyliśmy do domu. Ten dzień szybko się nie skończy.















Hej, pizzożerki się odzywają!

Dziękujemy bardzo za prawie 1k wyświetleń! <3  

Rozdziały będą dodawane w środy i soboty :)

Zapraszamy do gwiazdkowania i komentowania.

Pozdrawiamy Pizzożerki xx

Nie unikaj mnie || WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz