Chciałem być najlepszy. To było moje jedyne marzenie. Robiłem dosłownie wszystko by wkraść się do światowej czołówki i w pewnym momencie naprawdę mi się to udało. Co prawda była to cena wielu wyrzeczeń, ciężkiej pracy, oraz wszelakich wzlotów i upadków, jednak tego dokonałem.
Na początku myślałem, że robię to dla siebie. Cały czas po głowie krążyła mi myśl, że to j a chcę to osiągnąć tylko dla s w o j e j przyjemności. Po pewnym czasie jednak zauważyłem, że jest inaczej. Mordercze treningi, rygorystyczna dieta i całe to zamieszanie zaczynało już mnie męczyć jednak robiłem to. Myślałem, że wygrywanie dla siebie to frajda. A jednak wszystko zmieniło się wtedy w Sochi. Wtedy zrozumiałem, że robiłem to dla c i e b i e. Robiłem to by zobaczyć twój wielki uśmiech. Cieszyłeś się z każdego sukcesu razem ze mną i robiłem to dla tych kilku sekund twojego szczęścia, którego - wbrew pozorom - często w życiu nie mogłeś zaznać. Jednak coś sprawiało, że potrafiłem cię uszczęśliwić.
Nie wiem czy pamiętasz tą rozmowę. Spotkaliśmy się wtedy - całkowicie przypadkiem - przy jakiejś starej ławce, w parku olimpijskim. Było już późno i zimno, a ja jak głupi dzieciak chciałem wyjść i wszystko przemyśleć. Był to dzień po konkursie na normalnej skoczni. Zająłem wtedy drugie miejsce i byłem z siebie dumny jak nikt inny, jednak znowu złapały mnie różne dziwaczne myśli. Musiałem po prostu odetchnąć. Idąc tak około dziesięć minut usłyszałem czyjś płacz. Chciałem odejść jednak moje sumienie wygrało. Jakież było moje zdziwienie gdy na ławce ujrzałem ciebie - skulonego, świeżo upieczonego mistrza olimpijskiego.
Jednak dopiero gdy podszedłem bliżej zrozumiałem, że to nie płacz wydobywa się z ciebie. To był szloch. Rozdzierający moje serce na milion kawałeczków s z l o c h. Już wtedy nie byłeś mi obojętny. Stanowiliśmy wspaniałą parę przyjaciół, jednak dziwne uczucie kłębiło się we mnie za każdym razem gdy byliśmy obok siebie. Cieszyliśmy się ze swoich sukcesów i gadaliśmy często na różne tematy. Wszyscy wiedzieli jakimi wspaniałymi przyjaciółmi byliśmy i dlatego widok ciebie, na starej drewnianej ławeczce, całego zapłakanego w bluzce z krótkim rękawem (było wtedy jakieś tysiąc stopni na minusie) oraz z przyciśniętym do piersi telefonem kompletnie mnie złamał.
Podbiegłem do ciebie i właśnie wtedy mnie zauważyłeś i popatrzyłeś się na mnie. Ja tylko usiadłem obok ciebie. Miałem na sobie dwie kurtki. Zdjąłem z siebie jedną i szczelnie cie okryłem, a później przytuliłem. Nie pytałem co się stało, wiedziałem, że w końcu mi powiesz jednak najpierw musiałeś poczuć się bezpiecznie.
Gdy byłem już cały przemoczony twoimi łzami, a to dość malutkie ciałko przestało się trząść opowiedziałeś mi jak to zaraz po ceremonii medalowej zadzwonił twój telefon. Był to numer twojego ojca chociaż pół godziny wcześniej wraz z całą rodziną gratulował ci sukcesu, właśnie przez telefon. Jak się okazało twoja matka zmarła dokładnie chwilę po całej dekoracji - miała zawał, a ostatnim co widziała to twój uśmiech na ekranie. O ile ta informacja już cię zdołowała to chwilę później okazało się, że Ewa cię zdradziła, do tego nie pierwszy raz, po prostu nie potrafiła tego ukrywać i ci o wszystkim powiedziała, również o tym, że złożyła już papiery rozwodowe. Tak, to wszystko przekazała przez telefon. Zostawiła ci również dom. Wasz wspaniały dom w Zakopanem. Jednak ty nie chciałeś tam wracać.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Byłeś zdruzgotany, a ja tylko potrafiłem cię przytulać i zabezpieczać przed zimnem. Siedzieliśmy tak na tej ławce w ciszy. Trwało to może minutę, pięć, a może i całą godzinę, ale czekałem. Czekałem aż trochę się uspokoisz. Gdy już Ci się to udało po prostu powiedziałeś do mnie, że dziękujesz mi za to, że jestem. I wtedy zrozumiałem, że to co do ciebie czuję to nie przyjaźń, a miłość. Cholerna, prawdziwa m i ł o ś ć.
Zasnąłeś w moich ramionach. Byłeś lekki jak piórko, a może nawet lżejszy? Sam nie wiem. Jednak bezpiecznie odprowadziłem cię do apartamentu w wiosce olimpijskiej i poprosiłem chłopaków od ciebie z drużyny, by przypilnowali cię byś nie zrobił nic głupiego. Nie opowiedziałem im co się wydarzyło. Wiedziałem, że jeśli sam będziesz chciał to to zrobisz.
Igrzyska jakoś przetrwałeś. O tym co wydarzyło się tego fatalnego, a zarazem wspaniałego dnia wiedziałem tylko ja i twój trener, który widząc cię w tym stanie od razu poprosił byś udał się do psychologa. Zrobiłeś to, jednak pomoc lekarza nic ci nie dawała. Z czasem musiałeś udać się do psychiatry i zacząć zażywać antydepresanty. Jednak to wszystko mogło wydarzyć się dopiero po Sochi. Udało ci się zdobyć drugie złoto co trochę cię podniosło na duchu, a ja znowu stałem obok ciebie na podium jednak z drugie strony, jednak zamknąłeś się w sobie. Często przychodziłem do ciebie sprawdzić jak się czujesz chociaż mało mówiłeś o swoim stanie. Chyba nawet zaczęło ci się to podobać, a może to było tylko moje mylne wrażenie? Tak, to było tylko moje m y l n e w r a ż e n i e.
Przez kolejne konkursy Pucharu Świata coraz mniej się widywaliśmy. Jednak na każdych zawodach starałem się z tobą pogadać. W Planicy wydawało się, że już wyleczyłeś się z tej całej depresji, a jednak znów to były tylko p o z o r y.
Złapałem cię w noc poprzedzającą konkurs indywidualny. Siedziałeś dosłownie na brzegu progu. Zawsze miałeś problemy z wybiciem dlatego często przesiadywałeś w tym miejscu na różnych skoczniach. Dosiadłem się do ciebie. Zapytałem jak się trzymasz, a ty odpowiedziałeś jak zwykle „coraz lepiej". Szkoda, że jednak nie było nawet l e p i e j. Porozmawialiśmy na wiele ciekawych tematów jednak gdy zbliżała się dwudziesta druga musiałem iść. Ty chciałeś zostać jeszcze chwilę i jaki ja byłem głupi, że ci pozwoliłem!
Nazajutrz od rana na skoczni było głośno. Chciałem wiedziec co się stało, że o ósmej rano byly tu takie tłumy. Co prawda za trzy godziny miał odbyć się konkurs jednak coś mi nie pasowało. Przepychałem się do przodu by dowiedzieć się co się stało. No cóż ciekawość pierwszym stopniem do piekła.
Skoczyłeś ze źle dopiętymi wiązaniami, bez kasku oraz w tych samych ubraniach, w których widziałem cię po raz ostatni. Zabiłeś się robiąc to co tak bardzo kochałeś. Zrobiłeś to zapewne chwile po tym jak wróciłem do domu. Gdy zobaczyłem twoje bezwładne ciało całe w krwi na Letalnicy poczułem się jakby coś mnie przygniotło i nie pozwoliło oddychać. Chwilę później z moich ust wydobył się skowyt zarzynanego zwierzęcia. Wszysycy się na mnie popatrzyli. Stali tam głównie skoczkowie, wszyscy we łzach. Nie było osoby, która by cię nie lubiła. Jednak twoje depresyjne myśli twierdziły inaczej.
Policja stwierdziła morderstwo oraz zgon na miejscu, jednak każdy wiedział, że zabiłeś się sam.
Od tamtego czasu minęły trzy lata, a ja cały czas nie potrafię się pozbierać po stracie. Jak się okazało, w domku polskiej kadry zostawiłeś list z wyjaśnieniami dla mnie. Zostawiłeś go gdy zabierałeś narty. Tylko one były ci potrzebne by dokonać tego strasznego czynu.
Kochałeś mnie.
Prawdziwie mnie kochałeś.
W liście również przepraszałeś za to co zrobisz (a raczej już zrobiłeś). Opowiedziałeś również, że nie potrafisz żyć z wyrzutami sumienia chociaż wcale nie powinieneś ich mieć. Dziękowałeś także za każdą naszą wspólną chwilę.
Letalnica została nazwana na twoją cześć, a ostatnie zawody w sezonie były twojego imienia. Był to jedyny konkurs na, który przyjeżdżałem z radością. Chciałem ci oddać hołd. Byłeś wspaniałym człowiekiem.
Utworzyłem wokół siebie skorupę, do której nikt tak naprawdę nie miał dostępu ponieważ umarłem w środku.
Umarłem razem z tobą w tamtej chwili.
W liście prosiłeś bym znalazł kogoś lepszego od ciebie bo podejrzewałeś, że zakochałem się w tobie tak jak ty we mnie. Stwierdziłeś, że nie zasługuje na takiego mięczaka jak ty.
Nie byłeś mięczakiem.
To ja nim jestem, ponieważ nie potrafię się pozbierać po twojej śmierci. Za bardzo cię kocham.
Potrzebuje kogoś takiego jak ty Kamil i nigdy już nie znajdę.
————
Taki shot o prochu bez ładu i składu. Dajcie znać czy się podoba. Każda gwiazdka jak i komentarz motywuje jak nie wiem :)
CZYTASZ
ski jumping one shots
Fanfictionokładka by wspaniała @skoczna_dziewoja ski jumping one shots - czyli nieudolne próby pisania shotów o skoczkach.