only you; richard freitag

330 35 6
                                    

Judith nigdy nie potrafiła odmówić swojemu kuzynowi. Nawet jak bezczelnie poprosił ją o pojechanie z nim na cały Turniej Czterech Skoczni. A właściwie nie poprosił. Karl po prostu wszedł do jej pokoju i kazał się spakować. Żałowała tego już od razu po wejściu na lotnisko. Naprawdę miała spędzić nadchodzący czas z tym Richardem? Rok temu uciekając od niego i jego wiecznie roześmianego głosu miała nadzieję, że nie będzie już musiała go więcej znosić. Już na lotnisku próbował ją rozbawić, a tak naprawdę tylko irytował. Richard nie chciał źle. Chciał się tylko zaprzyjaźnić.

Jutro mieli wyjeżdżać do Ga-Pa, a Judith jak zwykle nie mogła spać. Podróże zawsze robiły z niej wraka. Nie zrozumcie jej źle, biedna szatynka naprawdę lubiła podróże, ale zawsze się ich bała, choć twardo nigdy nie dawała po sobie tego poznać. Stwierdziła, że nie ma co się męczyć, przecież i tak nie zaśnie. Ubierając się ciepło wyszła z pokoju i może trochę za bardzo trzasnęła drzwiami. Mając nadzieję, że jednak nikogo nie obudziła poszła przed siebie. Prosto pod skocznię. Miała szczęście, że nie była specjalnie daleko, ale Oberstdorf był tak pięknie zaśnieżony, że nawet jakby to było na końcu miasta to i tak by się pofatygowała i tam poszła.

Trochę się musiała natrudzić, żeby żaden z ochroniarzy jej nie przyłapał, ale w tym była mistrzem. Wiele razy to robiła, kiedy Karl zabierał ją ze sobą, a trenowanie ucieczek zawdzięczała też Richardowi. Chociaż tyle dobrego zrobił. Sama nie mogła konkretnie określić dlaczego, aż tak ją irytował. Może przez to, że Judith bardzo ceniła sobie spokój, a chłopak był tego kompletnym przeciwieństwem.

Na początku chodziła sobie jedynie wokół skoczni, ale w końcu stwierdziła, że i to już ją nudzi. Dlatego poszła na trybuny, jak było tu pusto to zawsze wszystko sto razy lepiej wyglądało. Nikt cię nie pchał, nikt ci nie krzyczał do ucha, nikt ci niczego nie zasłaniał. Ale nie pasowało jej jedno. Drobna sylwetka na samym końcu trybun. Może ktoś też się tam włamał tak jak ona? Ale jaki był sens siadania na samym końcu, skoro nie można nic stamtąd zobaczyć? Nawet jak jest pusto to i tak widok stamtąd jest bardzo ograniczony. Ale nieznajomego najwyraźniej niezbyt interesował widok, bo głowę miał zwieszoną. Judith nie wiedziała co robić, bo nie miała pojęcia kto to może być. A co jeśli to ktoś niebezpieczny? To pytanie siedziało Judith w głowie całe dziesięć kroków jakie zrobiła w kierunku intruza. Sama byłaś tu aktualnie intruzem, idiotko. Dopiero jak nieznajomy podniósł głowę rozpoznała kto to jest. I chciało się jej aż śmiać. Co za ironia. Tak od niego ucieka, a tutaj sama do niego przyszła. Tylko nie pasowało jej jedno. Wiecznie uśmiechnięty Richard był teraz zdecydowanie czymś przejęty. Kiedy na nią spojrzał trochę się wystraszył, bo drgnął lekko, ale zaraz szybko ją rozpoznał. Zdecydowanie się jej nie spodziewał.

- Judith? A co ty tutaj? - pomimo wymalowanego stresu i zmartwienia na twarzy i tak lekko się uśmiechnął do swojej towarzyszki

- To samo pytanie mogłabym zadać tobie. Zdajesz sobie sprawę z tego, która jest godzina? Skoczkom chyba nie jest wskazane zarywanie nocy - sama się zdziwiła, że podeszła do ławki na której siedział i usiadła obok niego, ale wciąż zachowując pewien odstęp

- Przeżyję. I tak mi się nie chciało spać - ten również musiał być zaskoczony gestem dziewczyny, ale nic nie mówił. Cieszył się, że w końcu od niego nie uciekła. Odpowiedziała jednym, zwykłym okej. - Powiesz mi co tutaj robisz?

- To samo co ty. Też nie mogłam zasnąć - chwilę siedzieli w ciszy, ale Richardowi ona nie przeszkadzała. Za to Judith zdecydowanie. - Co cię tak męczy?

- To znaczy?

- No przecież widzę, że coś ci nie daje spokoju. Pomimo okularów, nie jestem aż tak ślepa - jakby automatycznie poprawiła je palcem wskazującym

jumping feelingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz