forever young; kamil stoch

356 39 12
                                    

        Dzisiaj, kiedy pada pytanie kto jest twoim idolem?  Zazwyczaj młodzi ludzie zaczynają wymieniać nazwiska różnych znanych aktorów, artystów, sportowców, modelek, bądź modeli. Prawie każdy dzisiejszy idol to ktoś, kogo można zobaczyć w telewizji lub internecie. Dlatego piękną chwilą jest to, kiedy na takie pytanie pada odpowiedź mój tata albo moja mama. Mały Fabian Stoch, odkąd zaczął rozumieć pewne rzeczy mógł nazwać swojego tatę idolem, autorytetem. I nazywając go tak nawet trochę nie miał na myśli jego sukcesów sportowych. 

Mając roczek Fabian zaczął chodzić, tak bardzo był ciekaw świata, a zwłaszcza wszystkich kątów w domu, że nic nie było w stanie go powstrzymać. Powinniście byli zobaczyć minę dumnego taty, kiedy jego ukochany i tak bardzo wyczekiwany syn w końcu postawił swoje pierwsze kroki, bez żadnej pomocy. A pierwsza osoba do której podbiegł? Oczywiście, że to był jego tata. 

Mając cztery latka Fabian uczył się jeździć na rowerze. Dumny tata trzymał cały czas jego kierownicę i plecki synka, aby w razie czego uchronić od upadku. Ale nawet jeśli chłopiec już upadł to nie płakał, jak to robili często jego rówieśnicy po zderzeniu z ziemią. Śmiał się, patrzył na tatę i się uśmiechał. Nieważne było to, że jego kolana były pozdzierane, a rączki ubrudzone. Dopóki przy nim stał tata, wszystko było dobre.

Mając siedem lat przyszedł czas na szkołę. To jak stresował się Fabian było niewyobrażalne. Bał się akceptacji ze strony kolegów, nowych obowiązków i tego czy im sprosta, ewentualnej presji. Siedząc, dzień przed rozpoczęciem roku szkolnego, w swoim pokoju starał się uspokoić. Patrzył za okno i podziwiał góry. Uspakajały go, co zdecydowanie było rodzinne. Po pokoju rozniosło się cichutkie pukanie. Kamil stał z jakimś albumem w ręku i się lekko uśmiechał. Siadając na łóżku zapewnił, że nie ma czym się martwić i otworzył wcześniej wspomniany album, gdzie okazały się znajdować jego zdjęcia ze szkoły podstawowej. Opowiedział synowi o swoich kolegach, wspomnieniach, które były uwiecznione na zdjęciach i koniec końców - kiedy następnego ranka Fabian siedział w samochodzie z wielkim tornistrem na kolanach uśmiechał się na myśl nadchodzących lat. Był szczęśliwy, tata uświadomił mu, że szkoła może być fajna, a w szkole może być jeszcze fajniej. I kiedy mały wybiegł z samochodu, krzycząc radosne pa, tata, Kamil poczuł jakby najważniejsza cząstka jego życia właśnie rozpoczęła etap, który nie będzie poświęcony tylko jemu. 

Jedenaście lat. Wiek, w którym każde dziecko zaczyna wariować. Bo to już nastolatek, poważne sprawy, jestem prawie dorosły. Choć tak naprawdę bardziej tym wiekiem stresował się duży Stoch, niż ten mały. I pomimo zapewnień żony, że Fabian to rozsądne dziecko i będzie dobrze, to Kamil i tak się martwił. Nie martwił się o to, że syn coś nabroi. Wiedział, że jest na to za mądry. Martwił się, że straci syna. Że, jak większość nastolatków, będzie chciał się usamodzielnić, odciąć pewną pępowinę, a jego najlepszym przyjacielem nie będzie już jego własny tato. I siedząc w swoim fotelu, patrząc w kominek, po wielkiej imprezie urodzinowej jaką z Ewą zorganizowali dla Fabiana, myślał co teraz będzie. Czy dalej będzie każdego dnia słyszał na dobranoc kocham cię, tato czy może oj tato, daj mi spokój. Z tego całego zamyślenia nawet nie zauważył kiedy na jego kolanach pojawiła się niebieska kartka, złożona na pół, a w tym samym czasie z pokoju uciekł cichaczem jego syn. I wszystkie jego wątpliwości co do przyszłości uciekły w sekundę, kiedy otworzył kartkę, która okazała się być laurką z wklejonym po lewej stronie zdjęciem, które pokazywało mężczyznę trzymającego na rączkach małego chłopca, a po prawej stronie było narysowane serce i podpis dziękuję, tato.

Z szesnastym rokiem życia przyszła również pierwsza miłość. Ale warto też dodać, że z domu odszedł ten piękny spokój. Bo ten spokój zastąpiły godzinne monologi jaka to ona jest piękna, kurcze tato! Ej tato czemu mnie nie słuchasz? O mama! To ty posłuchaj, ona jest nie dość, że piękna to i mądra! I kiedy mijały tygodnie, a te monologi nie ustawały, a wręcz się nasilały, Kamil zrozumiał, że też taki był. Patrząc na żonę jedynie się uśmiechnął i słuchem wrócił do syna. Wszystko co dawało radość synowi, dawało też jemu. Nawet jeśli przez to był skazany na słuchanie tej samej historii ósmy raz. 

Kiedy Fabian dziesięć lat później stał przed ołtarzem i czekał na swoją wybrankę ciężko było określić kto jako pierwszy wybuchnie płaczem. Ewa, która nie wierzyła całej tej sytuacji i była po prostu dumna ze swojego syna, wybranka Fabiana, która była szczęśliwa jak nigdy dotąd, Fabian, który jak tylko zobaczył swoją przyszłą żonę zrozumiał, że to dzieje się naprawdę, czy może Kamil, który przez całą ceremonię nie odrywał wzroku od swojego małego synka i zrozumiał, że teraz ma swoją własną rodzinę. 

Kiedy Fabian miał trzydzieści lat urodził mu się syn. Jak można krótko opisać sytuację pełną szczęścia, radości i po prostu zwykłego szoku? Kamil jadąc z żoną na chrzciny dziecka był dumny jak nigdy. Nie był tak dumny ze swojego pierworodnego nawet kiedy ten odbierał dyplom po tylu latach nauki. Nie był tak dumny jak dostał pierwszą piątkę z matematyki, ani kiedy brał ślub. Jednak największe wzruszenie odczuwał w momencie, kiedy usłyszał jak trzydziestolatek trzymając małego Adama na rękach powiedział prawie niesłyszalnie "wychowam ciebie tak, jak mój tato wychował mnie".

Mając czterdzieści lat Fabian wiedział, że jego tata nie jest coraz to młodszy. Ale czy to czyniło go gorszym? Wręcz przeciwnie. Kiedy patrzył na siedemdziesięciolatka, który przyniósł im świeżo zaparzoną herbatę, doszedł do wniosku, że wszystko co w życiu osiągnął zawdzięcza temu człowiekowi. Rozgrywając cotygodniową partię szachów nie myślał nad jego starymi i pomarszczonymi dłońmi. Myślał nad tym, jaki ten człowiek jest niesamowity. Wydawało mu się, że całą wiedzę jaką miał przelał na niego, ale tak naprawdę to każdego kolejnego dnia jego tata zaskakiwał go czymś nowym. Był nie tylko najlepszym tatą jakiego mógł mieć, był też najlepszym człowiekiem jakiego było dane mu poznać.

Jest czas powitań, ale jest też czas pożegnań. Prawdopodobieństwo pogodzenia się ze śmiercią najbliższej osoby jest niemal równe zeru. I choć Fabian wiedział, że taka jest kolej rzeczy, że jedni przychodzą na świat, a drudzy muszą ustąpić im miejsca, to wciąż odczuwał ogromną tęsknotę. Minęło pięć lat odkąd jego tato zmarł, a ten każdego dnia patrzył na zdjęcie z jego własnych narodzin, gdzie Kamil trzyma go na rękach i jego uśmiech wyraża największe szczęście na świecie. Dziś, mając pięćdziesiąt lat patrzy na laurkę, którą dostał trzydzieści lat temu od swojego syna. Dokładnie taką samą jaką ten zrobił swojemu tacie mając jedenaście lat. Wiedział, że najpiękniejszą i najcenniejszą wiedzę jaką jego ojciec mógł mu przekazać to ta o rodzinie. Tą, którą Fabian sam teraz przeżywa i to od wielu lat. 

Kamil Stoch mógł być dla innych idolem sportowym czy nawet idolem jako człowiek, ale Fabian odczuwał ten zaszczyt, że to on mógł nazwać tego człowieka swoim tatą, a co za tym idzie wielkim autorytetem. I nie był nim ze względu na osiągnięcia, a miłość jaką darzył swoją rodzinę.

Jego tato mógł już dawno nie żyć, ale dla Fabiana jego tato był wiecznie młody. Był taki jakiego go zapamiętał w wieku jedenastu lat.


kTO TĘSKNIŁ? nie no żartuje. chciałam coś napisać pięknego, żebym mogła się tym pochwalić i być z tego dumna, ale jestem zadowolona z tego tylko w połowie. 

ale no, nie wińcie mnie. pisząc tego shota myślałam tylko i wyłącznie o chrząstkach szklistych i sprężystych. miał być o wiele dłuższy i wszystko miało być bardziej rozbudowane, ale no. biolcia nie wybiera, przepraszam

have fun, m.

jumping feelingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz