lost without you; stephan leyhe

287 37 3
                                    

       Pozwoliłem ci odejść. Patrzyłem jak cierpisz, błagasz o litość, aż w końcu kiedy przymknąłem oczy ciebie już nie było. Nigdy nie przypuszczałem, że pozwolę sobie się w kimś zakochać, ale z twoim wejściem do mojego życia nie miałem na to żadnego wpływu. W momencie kiedy odeszłaś zabrałaś też coś mojego. Część mnie, bez której nie byłem w stanie funkcjonować. Dziś jedynie pragnąłem powrotu do domu. Aby o niczym więcej nie myśleć, odciąć się od walącej we mnie rzeczywistości, odetchnąć. Ale to wszystko było nierealne. Bo to ty byłaś moim domem. Cały czas nim jesteś. Ale ciebie już nie ma. Czuję się bezdomny, a na dodatek okradziony z własnego szczęścia. Z tobą wojna była spokojna, a bez ciebie bezwietrzny i bezchmurny poranek jest katastrofą, która niszczy ludzkie życia, a w rzeczywistości nie ma co niszczyć. Bo to czego się najbardziej bałem - już dawno temu zostało zrujnowane. 

Stojąc nad tobą, patrzyłem jak walczysz o oddech, a ja nie byłem w stanie podać ci pomocnej dłoni i wyjść z tego. Nic nie było w stanie ci pomóc. To dlaczego czuję się jakbym popełnił największą, najgorszą ze wszystkich zbrodni? Byłem zdania, że nie potrzebuję cię do szczęścia, a dziś bez ciebie nie jestem w stanie żyć. Kiedy już na wieki zamykałaś oczy, byłem w stanie po raz ostatni zauważyć błysk, który mieszkał w twoim oku przed chorobą. Każdy dzień dla ciebie był katorgą, jedyne co byłaś w stanie robić to walczyć o każdy oddech, choć za każdym razem miałaś nadzieję, że następny będzie tym ostatnim. Kiedy w końcu poczułaś, że to jest twój ostatni wdech poczułaś się szczęśliwa. Wolna od choroby, która rujnowała ci cały świat. Kiedy ty poczułaś się wolna, ja znów byłem uwięziony. Utknąłem w filmie bez możliwości na szczęśliwe zakończenie, ty byłaś reżyserem. Tylko schodząc zapomniałaś powiedzieć cięcie. Pozostałem już w tym dramacie na zawsze. 

Od dnia twojego odejścia każdego dnia świeciło słońce. Nigdy nie zgasło, a ja wciąż myślę, że nawet w nocy świeci tak samo jak w południe. Wszystko było szczęśliwe, jakby każdy był spełniony i usatysfakcjonowany, że już nie cierpisz. 

Minął rok, a ja każdego dnia coraz bardziej traciłem zdolność do oddychania. Kto wie, może czułem się tak samo jak ty kiedy powoli ode mnie odchodziłaś? Pełną prędkością uderzał we mnie brak twojej obecności. I nikt nie zdawał sobie sprawy o pustce wypełnionej cierpieniem, którą posiadałem w środku. Waliłem się coraz bardziej i coraz bardziej rozumiałem, że nie powinienem ci pozwolić odejść. Byłem bez ciebie zagubiony. Byłem, droga Ally. Ale już więcej nie będę sam.



chyba czas iść do biolci, bo przesadziłam.

have fun, m.

jumping feelingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz