Prolog

99 5 7
                                    

   - To nie najlepsza pora do najazdu mój Panie - rzekł Nelson, przyboczny oraz najbardziej ceniony generał Wodza Mordana. Nelson w swoim wyglądzie nie wyróżniał się niczym na tle innych wojowników północy. Był wysoki i muskularny, a jego czarne włosy były długie do ramion i symetrycznie łączyły się z brodą która porastała aż do klatki piersiowej. Jak większość swoich pobratymców oczy miał ciemno brązowe i czasem ciężko było dostrzec w nich źrenice, jednak najbardziej unikatowe były blizny na twarzy, które generał otrzymał w walce z niedźwiedziem na jednym z polowań. Według miejscowej legendy powalił zwierzę po ponad dziesięciu minutach walki, otrzymawszy wiele ran. Gdyby nie szał bojowy zapewne Nelson padłby trupem, jednak adrenalina oraz wola przetrwania wzięły górę i przesądziły o wyniku pojedynku.                             

   Obydwaj przebywali w sali tronowej, która znajdowała się w ogromnym budynku i stanowiła jego centrum. Większość pomieszczenia zbudowano z drewna, ponieważ na północy ten właśnie materiał był wykorzystywany do stawiania czegokolwiek. W sali panowało ciepło, które biło od olbrzymiego ogniska rozpalonego pięć metrów przed tronem. Wokół niego ustawiono zakryte stoły przygotowane do wieczornej uczty. Na ścianach wisiały pochodnie oraz liczne skóry największych drapieżców tej części świata. Podłogę wykonano z marmuru, by uniemożliwić ognisku spalenia całej siedziby Wodza. Tu i ówdzie przechadzała się ukradkiem służba złożona z niewolników, których porywano podczas najazdów na inne krainy. Jeden z nich zamiatał podłogę przy wyjściu na dziedziniec, a drugi udawał się właśnie porąbać drewno, by później dorzucić je do ognia. Według wierzeń Nordyckich, ten płomień był święty, albowiem symbolizował silną władzę oraz odwoływał się do bogów, którzy w swojej krainie posiadają identyczny. Niewolnicy mieli za zadanie utrzymywać jego blask przez cały dzień oraz całą noc. Jeśli ogień przygasał sługa otrzymywał dwadzieścia batów i miał nago iść rąbać drewno.

- Na co jeszcze mamy czekać? - odparł zgryźliwie i z nutką goryczy w głosie Mordan. On również należał do ludzi o pokaźnej posturze i o wiele bardziej zabójczym charakterze. Brązowe oczy skrywały w tym człowieku wiele interesujących tajemnic. Blond włosy i długa broda skutecznie zasłaniały niektóre bitewne blizny. Nordowie wybrali go na swego przywódce, ponieważ pochodził z rodu wielkich wojowników, a swój zapał do grabieży i dowodzenia pokazał już niejednokrotnie. Znany był z nieprzewidywalności i potwierdził to gdy ruszył, by zaatakować  kraje położone na wschodzie. Okazało się, że był to dla niego bardzo opłacalny wypad, gdyż tamtejsze królestwa wręcz topiły się w złocie, a ich wojsko nie stanowiło najmniejszego problemu dla najgroźniejszych wojowników na świecie. Warto wspomnieć, że był wtedy zaledwie w randze kapitana jednego z okrętów. Zebrał grupkę śmiałków i to właśnie z nimi zdobył cenne skarby. Ludzie uznali go za bohatera, a po śmierci wodza Dirtunga obrali go na stanowisko władcy. Od tamtej pory Północ wzbogaciła się na niewyobrażalną skalę, co bardzo ucieszyło jego poddanych, gdyż nie musieli płacić już tak ogromnych podatków. Mordan dbał o swoją pozycję, a każdy kto mu się sprzeciwiał ginął w niewyjaśnionych okolicznościach lub bardzo szybko zmieniał zdanie na jego temat. Ten człowiek jak najbardziej cenił sobie lojalność i był wyjątkowo bezwzględny dla zdrajców. Dbał jednak o swoich ludzi i za to poddani bardzo go cenili i darzyli wyjątkową sympatią.   - Królestwo Pentraven jest słabe, ich żołnierze dawno nie prowadzili poważnej wojny i zatracili się w swoich bogactwach i pokoju, który tak bardzo kochają!

- Nie jestem pewny czy to prawda Panie - Nelson wyraźnie starał się wpłynąć na decyzję swojego władcy, jednak ten już powoli tracił cierpliwość - Ronald jest silnym królem, a lud go kocha i szanuje. Ba, ludzie zwykli powiadać, że to najbardziej sprawiedliwy człowiek jakiego Pentraven miało do tej pory. Cieszy się wielkim autorytetem oraz szacunkiem, mimo iż nie prowadził nigdy żadnej wojny, wie, że dwieście lat temu kontynent Almanii był kompletnie nieprzygotowany na nasz najazd.

- I co niby poczynił w tej kwestii? Naucza w szkołach historii z większym naciskiem na ten fakt? - odparł Wódz z ironią w głosie.

- Nie mój Panie, sporządził ustawę, która obowiązuje wszystkie trzydzieści lenn. Ten akt dotyczy obowiązkowej służby wojskowej. - wytłumaczył pokrótce generał, a widząc zaciekawioną minę Mordana kontynuował. - Każdy chłop, mieszczanin lub szlachcic, który jest głową rodziny ma odbyć dwuletni kurs przygotowujący go do obrony królestwa. Po ukończeniu szkolenia poddany przechodzi w stan rezerwy i dwa razy w tygodniu odbywa dodatkowe ćwiczenia w pobliskim garnizonie. - Nelson wydawał się wyczerpany, ponieważ nie lubił cytować ustaw i w ogóle nie interesowały go dziedziny prawne, jednak ten drobiazg mógł ich kosztować przegraną jeśli Wódz chciałby jeszcze dziś poprowadzić inwazję.

- Kiedy ów akt został podpisany? - spytał zaciekawiony tym razem Mordan, nie spodziewał się bowiem, że Ronald będzie aż tak sprytny, uważał, że to kolejny śmieć na tronie Pentraven, który poza rozbudową kopalń i rozwijaniu handlu nic z Królestwem nie robi.

- Dokładnie cztery lata temu. - odpowiedział Nelson - Jako, że mężczyzna, który jest głową rodziny odbył już raz te szkolenie, wprowadzono pewne poprawki w ustawie. Mianowicie pierworodny syn, który ukończył szesnaście lat zajmował poprzednie stanowisko ojca i ruszał na służbę. I to działa dalej tym samym sposobem, kolejny syn, który posiada odpowiedni wiek rusza w ślady swoich poprzedników. Toczy się to jak zwykłe koło od wozu. - Generał miał już dosyć, od tej całej paplaniny i próby nie pominięcia żadnego szczegółu aż zaschło mu w gardle, więc sięgnął po stojące obok piwo, które każdy Nord kochał jak własne dziecko. Nim jednak zdołał to uczynić, Mordan zadał mu kolejne pytanie. Nelson westchnął ciężko i zabrał rękę z powrotem na swoje miejsce.

- A jak ma się liczebność ich wojsk po tej ustawie? Czy jest możliwość, że zwykły chłop będzie walczył niczym ich legendarni rycerze? - Wódz starał się uzyskać tyle informacji ile zdołał, dodatkowo bawiła go sytuacja, w której Nelson z trudem przypominał sobie wszystkie fakty.

- Odpowiadając na twoje pierwsze pytanie to według naszych zwiadowców ich wojsko mogło się zwiększyć nawet trzykrotnie, jednak nigdy chłop czy zwykły żołdak, nie będzie walczył tak dobrze jak królewski rycerz. - Tym razem generał nie mógł się powstrzymać i co prędzej sięgnął po dzban z piwem. Mordan roześmiał się głośno i zadał kolejne pytanie, kiedy tylko jego przyjaciel zaspokoił pragnienie.

- A to dlaczego?

- Głównie dlatego, że rycerze dosiadają koni, a my nigdy takich na oczy nie widzieliśmy, to dzięki ich bojowym rumakom zdołali rozbić wojska Bolgara pod Cytadelą Południową. - Nelson używając imienia dawnego wodza dotknął swojej piersi. Był to Nordycki zwyczaj, który oznaczał szacunek dla dawnego władcy oraz teraźniejszego. Mordan odpowiedział na gest dokładnie w ten sam sposób. Mieszkańcy północy uważali, że tradycja i wiara w bogów pozwala im przetrwać oraz to właśnie dzięki szacunkowi do obydwu symboli wygrywają większość bitew.

- Jak zatem mamy poprowadzić inwazję na ich kraj, skoro w przeciągu czterech lat wyszkolili tak liczne wojsko? - Wódz był rozczarowany, a jego nadzieje na błyskawiczne zwycięstwo legły w gruzach po tym co usłyszał. Jego główny cel i marzenie opierało się na dokonaniu tego czego Bolgar nie mógł zrobić, na podbiciu południowych krain. Złożył przysięgę swoim ludziom, że zemszczą się za porażkę, której doznali wiele lat temu.

- Mam pewien plan. - odparł szybko Nelson - Będziemy musieli usunąć z tronu Króla Ronalda.


Królestwo Pentraven : Popioły przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz