Rozdział 3

20 1 0
                                    

   Zwiadowcy wrócili do obozu przed świtem, donosząc o odnalezieniu i wybiciu resztki ocalałych bandytów oraz o pojmaniu jednego z nich. Aron nie spodziewał się jednak, że sam herszt bandy wpadł w jego ręce.

   Mężczyzna nie zachwycał oka swoją posturą ani urodą. Dało się zauważyć, że ten człowiek od dawna nie miał styczności z kąpielą, a jego broda była w takim nieładzie, iż rozchodziła się we wszystkie kierunki znane ludzkości. Jednym słowem był to typ brzydala i brudasa. Herszt bandy padł na kolana przed Aronem. Wiedział co się zaraz stanie. Świadom swoich czynów i tego, że zaatakował królewski oddział, bał się niesamowicie. Z jego skórzanych nogawek ciurkiem uchodził mocz. Widząc to żołnierze wybuchali śmiechem i sam Aron nie mógł już utrzymać poważnej miny.

- Jeszcze parę godzin temu był taki odważny, a terasz szcza pod siebie jak szczeniak! - Martin dołożył do pieca, co tylko powiększyło falę szyderstw w stronę rozbójnika.

- Poruczniku wystarczy! - Aron uniósł rękę i cały oddział w jednej chwili przestał się śmiać - Drogi bandyto, będę musiał zadać ci parę pytań, więc jeśli będziesz łaskaw zdradzić mi swoje imię, to wszystko pójdzie sprawniej.  - Rycerz uniósł brew i oczekiwał na odpowiedź herszta.

- Greg

- No dobrze... Cóż nie powiem imię masz przedziwne, powinienem zwracać się do ciebie Panie Greg czy Panie Gregu? 

- yyy co? - herszt był wyraźnie zdezorientowany całą sytuacją. On tu przyszedł umierać, a nie zastanawiać się nad odmianą swojego imienia. Jednak widząc pełną zbroję Arona, wolał nie dyskutować i szybko odpowiedział - No ten... Matula to się do mnie normalnie Greg, no tego... wołała. Nie było Gregu, to chyba inne imię już jest.- Nawet Aron był zaskoczony tak niskim poziomem inteligencji rozbójnika. Najważniejsze, że bandyta odpowiada na pytania bez wahania. Znaczy to, że boi się co niemiara i wygada dosłownie wszystko, byle ujść z życiem. 

- Dobrze Greg, mam dla ciebie dwie propozycje. Chcesz wiedzieć jakie? - Rycerz nie dał mu zebrać myśli i kontynuował - Pierwsza opiera się na bardzo prostej zasadzie. Ty mówisz mi wszystko co chcę wiedzieć i jeśli zdecyduję, że informacje były przydatne, to może nie zawiśniesz na wjeździe do lasu. 

- A druga propozycja? - herszt nie raz dobijał targu z innymi ludźmi, więc szczerze ucieszył się na myśl, że może wytarguje swoje życie. Jednak to co usłyszał nie było dla niego zbyt opłacalne. 

- A no widzisz, jeśli nic mi nie powiesz, to karzę cię oskórować żywcem za napaść na królewski oddział. Prawo to Prawo. - Aron odczekał chwilę aż bandyta dokładnie wszystko przetrawi - No to którą opcję wybrałeś?

- Pierwszą rzecz jasna, pierwszą! 

- Słuszna decyzja, więc zacznijmy od prostego pytania. Kto cię wynajął? - Rycerz od razu zauważył zmianę na twarzy Grega, zupełnie jakby go oświeciło. 

- A no był taki jeden i  przyszedł se do nas, nie wiem jak nas znalazł, no ale mu się udało. Bogaty był, z obstawą zbrojnych normalnie. No i mówił, że taki mały oddział będzie z Cytadeli wracał, że przy lesie mamy go napaść. Dał mnie mieszek monet i powiedział, że za twoją głowę dostaniemy cały wór. 

- Czy ten człowiek się przedstawił? - Aron miał ochotę rozerwać herszta na strzępy. Za parę miedziaków są w stanie zabić każdego i wszędzie. Musiał się jednak opanować.

- Nie no, on to po kryjomu chciał chyba zrobić. Tak mi się myśli właśnie. Bo jednak to szlachcic był i tak głupio wysyłać bandytów na oddział Króla. 

- Dobrze, a jakieś szczegóły? Słyszałeś jak zwracali się do niego zbrojni? 

- No mówili "Panie" - Teraz Aron nie wytrzymał i trzasnął Grega pięścią prosto w twarz. Bandyta zwalił się z kolan oszołomiony, próbował otrzeć nos z kałuży krwi, jednak rycerz mu na to nie pozwolił. Doskoczył do herszta i zadał kolejny cios w brzuch.

- Mów kurwa jakieś szczegóły i nie igraj ze mną!

- Jeden mówił, że udają się na wschód, to znaczy do Wschodnich Baronii. - rozbójnik ledwo wydał z siebie to zdanie, bo dalej nie mógł złapać oddechu po ciosie, który otrzymał. - Panie ja naprawdę nic więcej nie wiem. Przysięgam na życie matuli! 

- Tyle mi musi wystarczyć. - Aron był świadomy tego, że nie wyciśnie z bandyty ani grama informacji więcej. 

- To zawisnę? 

- Nie, przynajmniej nie teraz. - Aron chciałby go zabić, ale nie miał ochoty dotykać tego ścierwa. -Martinie zdejmijcie mu ubranie. Ma być nagi, następnie przywiążcie go do drzewa, a pod jego nogami ustawcie tabliczkę z napisem "Zaatakowałem oddział królewski, schwytał mnie Aron" Za niedługo będzie przejeżdżał tędy patrol to go zauważą i sami się nim zajmą.

- Tak jest dowódco. - Martin złapał Grega i przystąpił do wykonywania rozkazu. 

   Wędrowali jedynym gościńcem, jaki znajdował się w lesie Sherdol. Trasa mijała spokojnie, ponieważ wszyscy bandyci zostali wyeliminowani. Aron jechał samotnie na przodzie i rozmyślał o tym kto mógł zdradzić jego oddział, Króla i całe państwo. Dla rycerza najbardziej przydatna okazała się informacja o tym, że nieprzyjaciel zmierza na wschód. Te tereny nie są za często odwiedzane przez możnych, więc łatwo będzie ustalić, który się tam wybrał.  Chłopak martwił się o swój oddział. Wiedział, że są to ludzie dzielni i niezwyciężeni w boju, jednak najgorszą śmiercią jest nóż w plecy od własnych rodaków, od ludzi których nazywa się przyjaciółmi. Ta myśl nie dawała Aronowi spokoju. Spodziewał się kłopotów, ale nie przypuszczał, że zdrada wypłynie tak szybko. Był świadomy spisku, który zrodził się gdzieś w Królestwie Pentraven.

   Wieczór nadszedł zaskakująco szybko, ale na szczęście las został pokonany przed zachodem słońca, co pozwoliło na swobodne rozbicie obozu. Kolejne trzy dni wędrówki minęły bez kłopotów, a oczom całego oddziału powoli ukazywała się sylwetka stolicy. Każdy z żołnierzy był ożywiony i z radością oczekiwał na uścisk swojej żony. Nie mogli się doczekać porządnej, ciepłej strawy ugotowanej przez najlepszą kucharkę swojego życia oraz na stos pytań, które zaczną zadawać im dzieci na temat wyprawy do Cytadeli.  

  - Jakie rozkazy dowódco? - Martin podjechał do Arona by ustalić plan działania za nim wejdą do miasta.

- Wy macie wolną rękę. Idźcie do swoich rodzin i czekajcie aż zostaniecie wezwani. Ja udam się wprost do Króla. Pewnie oczekuje naszego przyjazdu z wielką niecierpliwością. - Aron również był wyczerpany podróżą. Wiedział jednak, że to nie jest zwykłe wezwanie, które może zostać odłożone na następny dzień. Nie. Sprawa jest poważna, więc on musi się stawić u Ronalda jak najszybciej to tylko możliwe. Musi powiadomić go o zdradzie jednego ze szlachciców. 



Oceniajcie, komentujcie! Mam nadzieję, że ten projekt okaże się lepszy od poprzednika. :) 

Pozdrawiam!

Królestwo Pentraven : Popioły przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz