Oddział Arona stacjonował pod murami miasta. Złożony był z trzydziestu mężczyzn i dzielił się na pięciu łuczników odzianych w lekkie, skórzane tuniki. Dwudziestu dwóch piechurów z długimi mieczami oraz tarczami, nosiło ciężkie kolczugi, które miały ich bronić przed cięciami przeciwników, tak jak i minimalizować obrażenia przy trafieniu strzałą lub bełtem. Ich hełmy były charakterystycznym elementem uzbrojenia, a wyglądem przypominały prosty nosal tyle, że ze skrzydłami podobnymi do smoczych. Pozostała trójka dosiadała potężnych, bojowych rumaków, które odziane były w czapraki o żółtym kolorze oraz czarnym herbem gryfa. Ich jeźdźcy uczęszczali do szkoły rycerskiej drugiego stopnia. Był to etap, w którym młodzik w wieku szesnastu lat szedł na służbę do starszego rycerza, którym w tym przypadku był Aron. Chłopak cieszył się powszechnym uznaniem swojej świty. Był dla nich nie tylko dowódcą, ale i przyjacielem, który potrafił troszczyć się o każdego z osobna. Łączyły ich doskonałe, jak i braterskie relacje, ponieważ służyli razem przeszło trzy lata. W każdej misji, gdziekolwiek by nie byli, towarzyszył im spokój i zaufanie do osoby, która stała obok. Mimo iż każdy z nich już dawno przeszedł szkolenie wojskowe, to Aron nie pozwalał im na zaprzestanie ćwiczeń. Codziennie poświęcali na to zadanie godzinę i była to ciężka i żmudna godzina. Możliwe, że to właśnie ona pozwoliła im wybrnąć z wielu beznadziejnych sytuacji.
Kiedy młody rycerz przeszedł bramy miasta i dotarł do obozu swoich żołnierzy, cała trzydziestka była już gotowa do drogi. Na ich twarzach malowała się niepewność oraz ciekawość. Nie uszedł ich uwadze brak generała u boku dowódcy.
- Witaj Panie! Powiedziano nam, że mamy zebrać rzeczy i przygotować się do odjazdu. - Powiedział Martin. Był porucznikiem od samego początku istnienia oddziału. Wyróżniał się ogromną siłą i muskularną budową ciała. Jego ciemne włosy sięgały mu do ramion, a broda zwisała swobodnie po krańce szyi. W walce miał doświadczenie większe niż cały oddział razem wzięty, a był blisko czterdziestu lat. Mimo iż Królestwo Pentraven mogło poszczycić się pokojem od ponad dwustu lat, to zawsze znajdowały się grupy wyjątkowo groźnych rozbójników. Mężczyzna pamiętał czasy, w których to niejaki Hilmord dowodził największą organizacją przestępczą w kraju. Człowiek ten potrafił przewidzieć dezycję samego króla, posiadał ogromne wpływy i to uczyniło go jednym z najbardziej niebezpiecznych osób w historii Pentraven. Ostateczna klęska bandyty miała miejsce dwadzieścia lat temu, kiedy to wojska królewskie zmiotły jego armię u podnóży Gór Gadaskich. Martin brał udział w tej bitwie i często wspominał fakt, że nie walczyli ze zwykłymi patałachami, tylko ze świetnie wyszkolonymi oddziałami. Do tej pory historia Hilmorda pozostawia wiele niewyjaśnionych pytań.
- Dobrze wam powiedziano, natychmiast ruszamy do stolicy. Rozkaz przyszedł od samego Króla Ronalda - Aron był rozkojarzony i nie potrafił skupić się praktycznie na niczym. Nie czuł lęku, tylko zmieszanie, które towarzyszyło mu od wyjścia z sali narad. Do obozu dotarł w pełnym uzbrojeniu. Jako, że był wysoce postawiony w rangach wojskowych, otrzymał pancerz najwyższej klasy, z wymalowanym, podobnie jak tuniki innych herbem gryfa. Był to znak rozpoznawczy rodziny młodzieńca. Jego nazwisko Astor, było popularne wśród wojsk Pentraven, a jego przodkowie zazwyczaj piastowali generalskie stanowiska. Aron jednak nie zdobył wszystkiego w spadku po swoim ojcu. Postanowił, że sam dojdzie na tyle wysoko, na ile tylko będzie potrafił. Nikt nie spodziewał się, że dokona tego w tak szybkim czasie i dostanie się do Szkoły Generalskiej. Z pewnością chłopak był najmłodszym adeptem w historii.
- A szanowny generał z nami nie jedzie? - Porucznik dalej starał się wypatrzeć go wzrokiem.
- Nie, list był zwrócony tylko i wyłącznie do mnie. Gardis ma inne zadania i są one najwyraźniej na tyle ważne, że Król nie mógł wymagać od niego wyjazdu z Riverhold. - Rycerz sprawdził dokładnie juki swojego wierzchowca. Wicher był potężnym ogierem o nieprawdopodobnym wdzięku i stylu. Równie jak jego pan, uwielbiał wyścigi i nie miał w tych zawodach sobie równych. Swoim karym umaszczeniem wydawał się być przeciwieństwem Arona, jednak ten wytworzył ze swoim koniem osobliwą i potężną więź. - Spokojnie malutki, mi też jest przykro, że z nami nie jedzie, ale najwyraźniej tak musi być. - Poklepał swojego przyjaciela po szyi, po czym dosiadł go i zwrócił się do reszty swoich ludzi. - Żołnierze! Mamy przed sobą cztery dni drogi i nie będzie czasu na wiele postojów, więc radzę wam uzupełnić dokładnie swój ekwipunek tylko najbardziej potrzebnymi rzeczami. Zostawcie wszelkie pamiątki i inne pierdoły kapitanowi Hilarowi, on odda je bezpośrednio do generała Gardisa. - Żołnierze odpowiedzieli lekką dezaprobatą na te słowa, ponieważ każdy chciał przywieźć swoim dzieciom i żonom jakiś symbol pobytu w słynnej Cytadeli. Aron widząc ich niechęć postanowił załagodzić sytuacje - Kurier przybywa w następny czwartek. Jego priorytetem będzie dostarczyć te rzeczy wprost do waszych domów, więc nie musicie się martwić o to, że nie przekażecie ich rodzinom. - Oddział od razu zmienił nastawienie po usłyszeniu tych słów i ich humor nieco się poprawił. - Ruszamy za pięć minut! Odmaszerować!
CZYTASZ
Królestwo Pentraven : Popioły przeszłości
FantasyWojna po raz kolejny nawiedziła kontynent Almanii! 200 lat po zjednoczeniu Królestwo Pentraven żyło w pokoju i dobrobycie, a dawny wróg został zapomniany i stał się mitem, którym matki straszą niesforne dzieci. Jednak zło wróciło i ponownie nieprzyj...