*pozycja Dalii*
Loki od zawsze był moim przyjacielem. Całe dzieciństwo spędziłam w jego towarzystwie. To on nauczył mnie magii. To jemu jestem wdzięczna za wszystkie uśmiechy każdego dnia. To z nim chodziłam po drzewach, tak by nikt nas nie przyłapał. Z nim każdego dnia wygłupiałam się w magicznych wodach stawów w Asgardzie i to z nim mam najradośniejsze wspomnienia.
Loki zawsze bardzo o mnie dbał i traktował jak siostrę.....co za zbieg okoliczności, że właśnie nią byłam.... Tak, Loki jest moim bratem, najkochańszym i najwspanialszym jakiego można sobie wyobrazić....dopóki nie zrodzi się w nim chęć władzy i zemsty....*Kilka lat później*
-Loki?! Loki, gdzie jesteś?!- krzyczałam biegając po pałacu. Na początku poszłam do jego komnaty....ale tam go nie było. Następnie zajżałam do jadalni....tam też go nie zastałam.
Gdy obleciałam już tak cały pałac, wyszłam do ogrodu. Nie oczekiwałam, że go tam spotkam dlatego też nie małe było moje zdziwienie gdy ujżłam go siedzącego i czytającego książkę na jednej z ławek.
-Loki no.....-jęknęłam podchodząc do niego-Ja cię szukam po całym pałacu a ty sobie tutaj siedzisz....
-Dalia....-mruknał wstając- dobrze cię widzieć siostro- zamknął mnie w ramionach. Mocno się w niego wtuliłam. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Jest moim kochanym bratem którego nie chcę starcić. Loki cmoknął mnie w czoło wypuszczając z uścisku.
-Co u ciebie?- spytał siadając z powrotem na ławce.
-Opowiem ci w drodze do pałacu.
-Ale ja się nigdzie nie wybieram-usmiechnął się.
-Nasz ojciec prosił byś do niego przyszedł-powiedziałam patrząc na niego.
-A to dużo zmienia-wstał i oboje ruszyliśmy w kierunku zamku.
-No to co u ciebie młoda-spytał z uśmiechem na twarzy.
-nie nazywaj mnie tak!-syknęłam w jego stronę. To, że dzieliło nas kilka lat nie znaczy że ma mi to na każdym kroku wypominać.
-no już dobrze, dobrze-zaśmiał się-Odyn nie mówił po co mam się u niego zjawić?
-Powiedział tylko, że to ważne i coś tam jeszcze dodał ale już go nie słuchałam....
-Moja krew-powiedział po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Z Lokim od zawsze łapałam dobry kontakt. Z Thorem było inaczej. No tak, zapomniałam wspomnieć, że mam też drugiego brata, Thora-on, odkąd tylko przyszłam na świat nie pałał radością. Omijał mnie wielkim łukiem, ja zresztą jego tak samo.
Nie przepadaliśmy za sobą, a odkąd jakiś czas temu Thor powrócił na Midgard do swoje Jane, mój kontakt z nim się urwał. Nie to, żebym go jakoś nie lubiła. Mimo wszytko był moja rodziną....ale zawsze w jego obecności czułam, że z chęcią by się mnie pozbył, co nawet kilka razy próbował zrobić. Na szczęście zawsze z tego wszytkiego ratował mnie mój drugi, kochany brat-Loki. I za to jestem mu wdzięczna.-Nareście jesteście- powiedział Wszechojciej gdy zjawiliśmy się w sali tronowej.-Dalio, proszę zostaw nas samych-mówił patrząc na mnie.
-Tak ojcze-skinęłam głową i wyszłam z sali. Nie mając nic lepszego do roboty poszłam do ogrodu pod moje ukochane drzewo. Tak, to drzewo na którym w dzieciństwie wygłupiałam się z Lokim. Usiadłam sobie w jego cieniu i patrzyłam w niebo.*pozycja Lokiego*
Kiedy Dalia opuściła salę, Odyn wstał z tronu i podszedł do mnie.
-Loki, mój synu....-zaczął- razem z twoją matką uznaliśmy, że powinieneś to wiedzieć.....-dodał stając tuż przedmną. Nigdy nie lubiłem rozmów z moim ojcem dlatego też na tą rozmowę niespecjalnie się cieszyłem.
-Słucham....-powiedziałem od niechcenia.
-Pamiętaj, że zawsze będziesz naszym synem, a to się nie zmieni. Ale nie jesteś moim pierworodnym synem. Jesteś dzieckiem Lodowego Olbrzyma-powiedział. Mogłem dostrzec w jego oczach łzy. W moich oczach też się zbierały. Dopiero teraz zrozumiałem czemu przez te wszystkie lata Odyn faworyzował Thora. Tylko on był jego prawdziwym synem i tylko on się nadawał na następcę tronu.
-J-aa-k mo-mogliście.....-powiedziałem przez łzy- dlaczego nie powiedzieliście mi tego na początku?!
-Z matką nie chcieliśmy byś czuł się inny.
-Bo co? Bo jestem jakimś potworem?!- krzyknąłem do niego. Nie wierzyłem że mogli mnie tak okłamać. I to przez tyle lat.
-Tego nie powiedziałem.
-To dlatego przez te wszystkie lata faworyzowałeś Thora!
-Przecież twoja matka...
-Ona nie jest moja matką!-przerwałem mu.
-Loki.....jesteśmy twoja rodziną. Żyłes w kłamstwie ale tylko i wyłącznie dla twojego dobra-powiedział ze skruchą.
-Nie......wy to robiliście dla własnego dobra!- krzyknąłem. Czułem jak łzy ciekną mi po policzkach. Nie słuchając go dłużej wybiegłem z sali.
Popędziłem odrazu na zewnątrz. Nie wiedziałem co mam teraz ze sobą zrobić. Pobiegłem na ślepo do miejsca które w dzieciństwie bardzo lubiłem.*pozycja Dalii*
Siedziałam sobie oparta o pień drzewa gdy nagle usłyszałam kroki. Odrazy pomyślałam, że to Loki. Na samą myśl o nim lekko się uśmiechnęła. Wstałam z trawy. Gdy tylko obeszłam drzewo, zatkało mnie! Pierwszy raz ujżłam swojego brat płaczącego. Nigdy nie okazywał zbytnio swoich uczuć, a już szczególnie nigdy nie płakał.
-L-Loki? Wszytko w porządku?-podeszłam do niego.-bracie, co się dzieje?
-Nie jestem twoim bratem! Nigdy nie byłem!-wrzsnął podchodząc do mnie bliżej.
-Ale o czym ty mówisz? Loki, jesteś moim bratem a ja twoja siostrą!
-Nie, twoim bratem jest tylko Thor! Ja jestem co najwyżej potworem....
-Nawet tak nie mów!- starałam się go przytulić ale na marne. Odepchnął mnie od sobie i poszedł w przeciwną stronę.
-możesz mi wyjaśnić o co chodzi?- spytałam lekko zirytowana.
-Może lepiej spytaj naszego ojca....a nie, przecież to tylko twój ojciec!-wysyczał mi prosta w twarz.
-Loki, co ty wogóle opowiadasz?!
-Ah, bo ty nie wiesz.....nie jesteśmy rodzeństwem! Nie jestem twoją rodziną!-krzyknął z irytacją i pogardą w głosie.
-Ale bracie....
-Nie nazywaj mnie tak!-wrzsnął łapiąc mnie mocno za nadgarstek
-Ał!-pisnęłam- Loki, nie pamiętasz tych wszystkich chwil razem? Chcesz to tak wszytko wymazać?-powiedziałam ze łzami w oczach.- chcesz to wszytko zaprzepaścić?!
-Już ktoś zrobił to za mnie-powiedział mocniej ściskając mój nadgarstek. Wiedziałam, że zostanie mi na nim siniak.
-To boli!-pisnęlam próbując mu się wyrwać
-Myślisz, że mnie to obchodzi?! Tak, w dzieciństwie byłaś moja siostrzyczką.....ale teraz jesteś już nikim!- wrzasnął. Nie wierzyłam w to co powiedział. Nie mogła pójąć dlaczego tak nagle się odemnie odwrócił. Nie mogłam tego wszytkiego zrozumieć.....
-J-aa-k możesz tak mówić?-mówiłam przez płacz. Nie sądziłam, że Loki może tak się w stosunku do mnie zachować. Nie mając innego wyjścia, znowu podjęłam próbę uwolnienie się od niego.
-Zapamiętaj sobie jedno!-wysyczał-Twoim bratem jest Thor a nie ja! Jak zemszczę się na Odynie to nigdy więcjej mnie nie zobaczysz, siostrzyczko-mówił ze złością i wyraźną kpiną w ostatnim wyrazie.
-Jak możesz tak porostu o mnie zapomnieć! Loki! Przecież to niczego nie zmienia! Jak i tak zawsze będę cię kochać! Dla mnie nie ma znaczenia czy jesteś moim prawdziwym bratem czy nie. Dla mnie liczy się to jak ja cię postrzegam a nie jaka jest prawda! Zawsze będzie moim bratem i to się nie zmieni!-wykrzyczałam mu w twarz.
-Może i kiedyś nim byłem...Ale to już nie powróci rozumiesz?!
-Jesteś pieprzonym idiotą!!-wrzasnęłam. Jak można tak nagle odwracać się od własnej rodziny? Czy on zapomniał o tym jak bardzo byliśmy ze sobą zżyci? Jak bardzo się kochaliśmy?(oczywiście mam na myśli miłość pomiędzy bratem a siostrą😉😅)
-Tak, byłem idiotą myśląc, że ktoś taki jak ty może być moją siostrą!- mówiąc to dźgnął mnie sztyletem w brzuch. Bezwładnie opadłam na trawę, ksztuszac się powietrzem. Próbowałam uciskać ranę ale to na nic. Krew leciała i leciała a mi z każdą sekundą było coraz słabiej.*pozycja Lokiego*
Dalia opadła bezwładnie na trawę. Widziałem jak z jej rany coraz bardziej sączy się krew. Dopiero teraz zrozumiałem co zrobiłem.
Uklęknąłem obok niej ze łzami w oczach.
-Da-Dalia....ja....ja przepraszam!-szlochałem. Jak mogłem to zrobić?! Jej suknię coraz bardziej zalewała krew. Widziałem jak staje się coraz słabsza.
-Dalia! Wytrzymaj! Zaraz pójdę po lekarza!- mówiłem zalewając się łzami. Kiedy wstawałem poczułem jej zimną dłoń na swojej. Odwróciłem i ujżem jej oczy pełne łez.
-Zostań......poprostu zostań-powiedziała ostatkiem sił.
-Ale ty umierasz!-krzyknałem w panice.
-Tak, umieram.....umieram z twojego powodu.....-słysząc to poczułem ukłucie w sercu. Jak mogłem dopuścić się takiego czynu? Może i Dalia nie jest moją rodzoną siostrą.....ale przecież moje dzieciństwo....moje wspomnienia z niego to głównie ona. Nasze wspólne zabawy. Jej śmiech. Jej piękny uśmiech którym codziennie rano mnie witała.
-Nadal chcesz o mnie zapomnieć?-powiedziała zamykając oczy. Jej suknia była cała zakrwawiona.
-Dalia! Dalia nie!!-krzyczałem szturchając ją za ramiona.-Dalia nie rób mi tego!! Przepraszam, Dalia!- płakałem. Nie wiedziałem co mam zrobić. Ona nie oddychała. Jedna samotna i ostatnia łza spłynęła jej po policzku. Oparłem się głową na jej piersiach i szlochałem.Zabiłem ją.....zabiłem moją własną siostrę.
Zabiłem moją Dalię która zawsze stawała w mojej obronie i zawsze była przy mnie. A ja? Ja tego nie doceniałem póki jej nie straciłem. Póki własnoręcznie jej nie zabiłem.