ROZDZIAŁ PIĄTY

22 4 0
                                    

31.12.2017 r.

Za kilka godzin rozpocznie się długo wyczekiwany wieczór wszystkich największych imprezowiczów. Dla niektórych wiąże się to z wieloma postanowieniami noworocznymi, hucznym świętowaniem i prawdopodobnie rozpoczęciem nowego rozdziału w swoim życiu. Serio? Czy tylko ja uważam, że to wszystko to kompletna bzdura i stek kłamstw? Tak naprawdę po kilku tygodniach, a może nawet dniach każdy zapomni o tym, co wydarzyło się w tym, jakże szczególnym dniu. Mój jedyny plan na ten ''magiczny'' wieczór to upicie się i zapomnienie o tym, co przytłacza mnie już od dłuższego czasu. Jedyne co mnie pociesza to fakt, że rano opuszczam to przeklęte miasto wraz z moim chłopakiem i niestety jego durnym przyjacielem. Pierwotny plan wyglądał całkowicie inaczej, ale musiał zostać zmieniony ze względu na okoliczności. Lysander ma naprawdę wielkie serce i jeszcze większą moc przekonywania, skoro zgodziłam się na ten wyjazd. Mam nadzieję, że podjęta przeze mnie decyzja była właściwa i nie będę tego żałować.
- Alex! Puk, puk. Jest tam ktoś? - Lysander pomachał mi ręką przed twarzą.
- Jestem, jestem. Po prostu martwię się - nie chciałam mówić mu prawdy. Tymczasowo musiałam utrzymać sekret swój i Kastiela w tajemnicy przed białowłosym. Nie mogę złamać obietnicy.
- Nie zmuszam cię do mówienia. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że zawsze możesz na mnie liczyć, gdybyś potrzebowała pomocy - zbliżył się i pocałował mnie w czoło - Zawsze
- Jesteś cudowny Lysandrze - powinnam o tym zapomnieć, chociaż na ten jeden dzień - Zajmijmy się przygotowaniem tej imprezy! Wiesz dobrze, że Rozalia ma bardzo duże wymagania
- Wiem to aż za dobrze słońce. Cieszę się, że chociaż Kastiel i Leo będą mniej wybredni. Mogłabyś sprawdzić, czy wszystko już mamy? Wolę to zadanie pozostawić tobie - westchnął i udał się do kuchni po resztę przekąsek.
- Jasne! - udałam się na górę do pokoju Lysa, w którym zostawiłam naszą listę. - Okej tutaj jest. Jedzenie i picie? Kupione. Fajerwerki i sztuczne ognie? Mamy. Koce i poduszki? Są. Wydaje mi się, że wszystko przygotowane - powiedziałam sama do siebie. - Teraz pozostaję nam tylko zaczekać na gości. Mimo niewielkiej liczby zaproszonych osób, jestem ciekawa, co się wydarzy podczas tego nocowania.

KASTIEL


- Lysander! No proszę! Nie wezmę nie wiadomo jakiej ilości. To tylko kilka butelek. Jestem przekonany, że wszyscy będą zachwyceni. W szczególności twoja laska - od jakiś piętnastu minut staram się nakłonić Lysandra, aby pozwolił mi wziąć jakikolwiek alkohol do siebie. Kto obchodzi sylwester bez dobrego szampana? Odpowiedź jest oczywista. Nikt! Jednak przekonanie o tym białowłosego nie jest takie proste jak, na początku myślałem.
- Nie, Kastiel nie będziesz niczego przynosił. Jeżeli chcesz, to możesz wypić tyle ile chcesz przed przyjściem. Tego ci nie zabronię, ale stanowczo odradzam - jak zawsze daje mi możliwość wyboru mimo, że i tak zrobię wszystko po swojemu.
- Dlaczego jesteś taki sztywny? No weź! To jedyny dzień w roku w którym mamy prawo upić się do nieprzytomności! Nie chcesz skorzystać z tak kuszącej propozycji? - sam zaśmiałem się ze swojej wypowiedzi. Po tych słowach z pewnością mogę zapomnieć o swoim genialnym planie.
- Kastiel... - zawahał się na chwilę. - Zgodzę się pod jednym warunkiem - ponownie przerwał. - Alex ma mieć ograniczony dostęp do twoich licznych zasobów alkoholowych. Nie chcę żebyś upił ją jeszcze przed północą. Uważam, że jest bardzo rozsądną i odpowiedzialną dziewczyną, ale przy tobie... - musiałem mu przerwać, nie zniosę dłużej jego bezsensownego gadania!
- Mhm. Zrozumiałem Lys - odpowiedziałem lekko rozdrażniony. - Czyli spotykamy się o osiemnastej? - wolałem się upewnić, żeby potem nie było pretensji.
- Dokładnie. Widzimy się niedługo Kastiel! - Lysander przerwał połączenie. Jestem pewny, że będzie to bardzo długa i fascynująca noc!

ALEX


Byłam w drodze do swojego domu, ponieważ musiałam się przebrać w coś bardziej odpowiedniego niż to, co miałam na sobie. Kilka dni temu spotkałam się z Rozą i Alexym, którzy doradzili mi, co powinnam kupić na dzisiejszy wieczór. Nie mogę zmarnować takiej okazji! Szkoda, że nie będzie z nami bliźniaków. Nie widziałam ich od czasu wigilii szkolnej. Za niektórymi osobami w ogóle nie tęsknie, ale akurat tej dwójki bardzo mi brakuje, przecież jesteśmy przyjaciółmi.
- Hej! Uważaj jak chodzisz! - ktoś wpadł na mnie, przez co upadłam na zmrożony lód. Próbowałam wstać, ale chodnik okazał się zbyt śliski. Pech to pech.
- To twoja wina! Ja tylko... - przerwałam na moment, bo nie wierzyłam w to, co widzę. - Charlotte? - co ona tutaj robi? Przecież odeszła ze szkoły dwa miesiące temu, a teraz nagle pojawiła się w mieście. Po tym, jak załatwiliśmy ją z Lysandrem, nie spodziewałam się, że kiedykolwiek ją jeszcze zobaczę. Nigdy w życiu nie zapomnę jak wielką aferę rozpętała ta wredna żmija. Wyjaśnię pokrótce, o co chodziło. Ta sprawa dotyczyła Iris, czyli jednej z najmilszych i najwrażliwszych osób, jakie znam. Obie dziewczyny zarejestrowały się na portalu randkowym, a następnie poznały tego samego chłopaka, który sprowadził na nie ogromne problemy. Jak mógł być na tyle głupi i bezmyślny, żeby chodzić z obiema naraz! Niestety jego sekret wyszedł na jaw, a Charlotte postanowiła się zemścić na nieświadomej i niewinnej Iris. Szantażowała ją na wszelkie możliwe sposoby. Ja i Lysander przypadkowo o wszystkim się dowiedzieliśmy i wspólnie postanowiliśmy pomóc rudowłosej. Wraz z Arminem, który był głową całej operacji, zebraliśmy wszystkie wiadomości i użyliśmy jej własnej broni. Zagroziliśmy, że jeśli nie przestanie dręczyć Iris, powiadomimy o zaistniałej sytuacji nauczycieli, dyrekcję i policję. Przerażona Charlotte zgodziła się na nasze warunki, a co najlepsze odeszła z naszej szkoły i wyprowadziła się z miasta. Jej bogaci rodzice nie mogli przecież pozwolić, aby ich kochana córeczka wplątała się w tak poważny skandal! Ta sprawa nie tylko wpłynęła na Iris, ale także na Amber i Li. Przecież to ich najlepsza przyjaciółka, nawet tak okropne osoby jak ona mają swoje towarzystwo w szkole. A teraz stoję przed tą przebiegłą, cwaną dziewczyną i kompletnie nie wiem co mam jej powiedzieć. Sądzę, że ucieczka będzie najlepszym rozwiązaniem!
- Alex? Możesz mi odpowiedzieć? - Charlotte była wyraźnie zdenerwowana - Co ty tutaj robisz?
- Mieszkam! - wskazałam palcem na swój dom. - To raczej ja powinnam zadać ci to pytanie! Jeżeli masz zamiar wrócić do naszej szkoły, to przysięgam ci, że... - nigdy nie potrafiłam trzymać języka za zębami. Kiedyś będę tego żałować.
- Och, zamknij się! Zniszczyłaś mi życie i jeszcze masz czelność się do mnie odzywać! Nienawidzę cię! Przez ciebie, twojego chłopaka i tego maniaka komputerowego Armina straciłam wszystko! - kolejny raz mocno mnie popchnęła i ruszyła w przeciwnym kierunku. Świetnie, kolejny siniak do kolekcji!
- Hej! Zaczekaj! Muszę ci o czymś powiedzieć, chodzi o Amber! - nie będę jej okłamywać w sprawie przyjaciółki. - Charlotte! Stój! - wołałam dalej, jednak ona z pewnością już mnie nie słyszała. Trudno. To już nie mój problem, pewnie prędzej czy później dowie się o wszystkim. Szkoda tylko, że nie będę mogła zobaczyć jej miny, niestety nie można mieć wszystkiego.

We share a bloodline | Łączą nas więzy krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz