This is not what you're supposed to see

5.3K 263 214
                                    

- Deszcz. - odzywa się Tyler.

Josh powoli kiwa głową.

- Jest jak... - zatrzymuje się, szukając słowa.

- Ostry. - mówi Josh.

- Dokładnie. - mówi Tyler.

- Prawie jak... - Josh marszczy brwi. - Czerwony, może?

- W większości. - mówi Tyler. - z dozą pomarańczu.

- Pomarańcz, prawda. - Josh wskazuje Tylera palcem. - To prawda. Ciągle o nim zapominam.

- Jednak wiele rzeczy jest pomarańczowych. - mówi Tyler, marszcząc brwi.

- Nie tam, skąd jestem. - mówi Josh, z mrokiem w głosie. - Tam wszystko jest czarno-niebieskie.

Tylerem wstrząsa dreszcz.

- Nie mogę nawet sobie tego wyobrazić.

- Nie rób tego. - Mówi Josh twardo. Kiwa przecząco głową. - Nawet nie próbuj.

Tyler wzdryga się nieco.

- Uwierz mi, nie chcę.

Josh przytakuje.

- Dobrze.

Prostuje się nagle, przekrzywiając głowę.

- Moja mama idzie? - pyta Tyler. Josh ponownie przytakuje, wstając.

- Tylko krótko, dobra? - upewnia się Josh, zamykając drzwi szafy.

- Okej. - Mówi Tyler, do teraz pustego pokoju.

Słychać delikatne pukanie do drzwi, zanim jego mama wsuwa głowę do pokoju.

- Co robisz, Tyler? - pyta jego mama, rozglądając się po wnętrzu pokoju.

- Rozmawiam z Joshem. - mówi jej Tyler. Natychmiast żałuje, że cokolwiek powiedział.

- Tyler. - mówi jego mama, wzdychając. - Josh nie jest prawdziwy, pamiętasz? Już o tym rozmawialiśmy.

- To prawda, mamo. - mówi Tyler, kiwając głową. - Przepraszam.

- Tyler, ja... - wstrzymuje się jego mama, wyglądając na niepewną. - Nie przepraszaj, okej? Po prostu, Josh nie istnieje.

- Okej. - mówi do niej Tyler, czekając, aż wyjdzie, żeby Josh mógł wrócić.

Mama patrzy na niego, coś żółto-niebiesko-czerwonego w jej oczach. Zapomina, jak ludzie na to mówią. Josh by wiedział.

- Tyler. Masz jutro umówione spotkanie, pamiętasz? - mówi mama Tylera. - Z doktorem Paulsonem.

Doktor Paulson ma dużo markerów, szachownicę i wolny wybór w szufladzie pełnej słodyczy, aby Tyler nie powiedział nikomu o tym jednym razie, kiedy wszystko smakowało jak metal, mydło i fuksyna, namoczone w wosku świecy.

- Okej. - Powiedział Tyler, przytakując.
Jego mama przygryza wargę.

- W porządku, Tyler. - mówi. - Pamiętaj, żeby coś zjeść, dobrze?

- Okej. - echo głosu Tylera rozlega się po pokoju, kiedy ona zamyka drzwi.

Josh natychmiast otwiera drzwi szafy.

- Doktor Paulson. - mówi Josh, z nutą odrazy w głosie.

- Czemu go nie lubisz? - Tyler pyta, obserwując Josha sadowiącego się na jego półce na książki.

- On brzmi tak... - Josh przygryza wargę, szukając słów. - Powiedziałbym fioletowo-zielono, ale czegoś mi brakuje, prawda?

- Różu. - natychmiast dopowiada Tyler.

- Tak, tak. - mówi Josh. Robi kwaśną minę. - Nie podoba mi się, że tam chodzisz.

- Wolałbyś, żebym wrócił do doktora Craiga? - oferuje Tyler.

Josh wzdryga się najbardziej, jak może podczas siedzenia na niestabilnej półce na książki.

- Nie! - wykrzykuje. - Nie, nie, nigdy!

- Żartowałem. - zapewnia Tyler, rozwalając się ponownie na łóżku.

- Też mi żart. - mruczy Josh, brzmiąc na poirytowanego. - Nie żartuj na ten temat, okej?

- Okej, mówi Tyler. Nagle przypomina mu się rozmowa z matką. Dźwięk masła rozprowadzanego po toście. Mętna, fioletowo-czerwona akceptacja.

- Nie, naprawdę. - mówi Josh, zeskakując z półki, żeby złapać Tylera za rękę. - Nie żartuj na ten temat. To było... złe.

- Tak, było. - Tyler pozwala, by Josh musnął ustami jego dłoń.

- Proszę, nie żartuj już o tym, Tyler. - mruczy Josh.

A Tyler jest tak oczarowany sposobem, w jaki usta Josha układają się w jego imię, że zgadza się mimowolnie.

Forest fic [tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz