Melorah
Gerard prosił mnie, abym zajrzała do jego gabinetu jak tylko pozałatwiam wszystkie swoje sprawy na mieście. Po powrocie z Chicago mam multum nie pozałatwianych spraw w wydawnictwie, w urzędzie, a nawet towarzyskie. Nie mam tu zbyt wielu przyjaciół, w Seattle jestem szerzej znana przez gazetę oraz moje przeklęte przezwisko.
Wieczorem poszłam z Sofią Andrews do pubu. Znam ją z czasów, gdy przeprowadziłam się do Seattle w Starbucksie jak obie pomyliłyśmy swoje zamówienia, mieszka dwie dzielnice dalej, ale zawsze mijamy się jak duchy. Jest bardzo zapracowana, wraz z mężem wyjeżdża często za granice w sprawach służbowych, więc nie ma zbytnio czasu na kumpelskie wypady. Pijemy mojito, śmiejąc się jak nigdy. Wreszcie oderwałam się od ciągłego spięcia jakie w sobie trzymałam. Odkąd zbliżyłam się z Alanem jakoś zrobiło się lżej, więc korzystam z tych przyjemności, na które mogę sobie pozwolić. Alan dzwoni codziennie, nawet pisze SMSy w trakcie przerw w pracy, a ja zaczęłam pracę nad kolejną książką. Wysłałam kilka rozdziałów wydawnictwu, które jest zachwycone historią, a cały czas trwają poprawki z czego jestem dumna, że w końcu ruszyłam swój tyłek.
Sofia Andrews to młoda kobieta o czarnych włosach wiecznie spięte w kucyk, bądź niedbały kok, ma bardzo skromny uśmiech i niebieskie oczy. Drobny nos, na którym ma kolczyk, a sama jest bardzo kobieca. Pełny makijaż i drogie ubrania świadczą o pieniądzach, które swoją drogą są dla Sofii bardzo ważne. Dzisiaj jednak ubrała zwykły kombinezon z długim rękawem, z lekko rozpiętym dekoltem, a na stopach ma czarne, zamszowe botki na drewnianym obcasie. Na lewym nadgarstku zegarek Daniela Wellingtona. Za to ja ubrałam czerwone body z długim rękawem, który odkrywa ramiona i barki, ma wycięty dekolt w kształcie trójkąta, obcisłe dżinsy i czółenka na grubym obcasie. Muszę przyznać, że trochę podłapałam rad Lloyda dotyczących mody.
─ Powiem ci, że w Hiszpanii morze jest niesamowite. Wystarczy, że umoczysz stopy i już nie chcesz stamtąd wyjeżdżać ─ mówi Sofia. ─ Gdyby nie praca, z pewnością spędziłabym na plaży cały dzień.
─ W Seattle jest zimno i bez przerwy albo śnieg albo deszcz, przydałyby mi się wakacje, ale mam dość długich podróży ─ odpowiadam, wzruszając ramionami.
─ Słyszałam, że byłaś w Chicago... jak również w służbowych sprawach ─ zauważa brunetka. ─ Czytałam artykuły o tobie i o Mallorym. Było ich więcej niż tego co tam w ogóle robiłaś!
Macham ręką. Zwykłe koloryzowanie.
─ Nie, nie, nie... wtedy ja i Mallory nie byliśmy blisko ─ wyjaśniam, raptem popijając drink. ─ Musiałam zeznawać w sprawie wykroczeń Henry'ego Garcii i złożyć wniosek o wyrzeknięcie się spadku, to wszystko.
─ Wiem. Boldowie musieli być nieźle wkurzeni na ciebie, skoro ich pozbawiłaś kolejnych zysków ─ śmieje się.
─ Widzę, że ktoś przed spotkaniem odrobił lekcje ─ mówię cynicznie.
─ Daj spokój, Melorah! Te twoje przeprowadzki i różne przeżycia sprowadzają się do jednego, nietrudno było zgadnąć, że chodzi o tę rodzinkę.
─ Już mnie z nimi nic nie łączy, więc jestem spokojna i mam wreszcie czas by poukładać swoje życie ─ stwierdzam. ─ Chcesz jeszcze drinka?
Dziewczyna kiwa głową. Idę do baru z portfelem i dwoma kryształowymi kuflami, a barman przyjmuje grzecznie zamówienie. Płacę kartą, bo poprosiłam o rachunek. Obiecałam Alanowi, że dzisiaj nie będę dużo pić, a to też z powodu dawno niewidzianej Sofii, która wróciła do domu po dwóch tygodniach podróży w Hiszpanii.
Nareszcie czuję ulgę. I swobodę. Mam też nadzieję, że Acacia również dostrzeże zmianę i będzie tylko lepiej.
Wracam do stolika z pełnymi kuflami.
CZYTASZ
Sadgirl
RomanceMija 5 lat po wydarzeniach z pierwszej części. Nadszedł czas odziedziczenia toru. Odbywają się symboliczne zawody, następnie maskarada w nowej rezydencji Starboya, gdzie dawna strzała kupidyna na nowo wbija się w wygasłe serca bohaterów. Zabita prze...