2.

7 1 0
                                    

Nie miałam pojęcia co właściwie powinnam teraz zrobić. Najlepszą opcją w tamtym momencie wydawało mi się utopienie w fontannie, obok której staliśmy. Alex po prostu stał z dłońmi włożonymi w kieszenie. Miałam wrażenie, że powstrzymuje się od śmiechu.

-Masz zamiar mi to jakoś wytłumaczyć? Tak się składa, że nienawidzę tych kwiatów, więc może mnie z kimś pomyliłaś? - Prychnął.

-Taak, zdaje się, że tak. - Moje policzki piekły a twarz była pewnie tak czerwona, że widać to było nawet w ciemności.

-Kłamstwo ma krótkie nogi, wiesz Li? Mogę się też założyć, że w twoim staniku wcale nie ma paralizatora? - Podszedł bliżej.

Momentalnie się odsunęłam. To, że jest gospodarzem imprezy, nie znaczy, że mu ufam. Po tym co stało się pół godziny temu nie jestem chętna do zawierania żadnych nowych znajomości.

-Wiesz, zawsze mogę sprawdzić. - Rzucił pewny siebie, a jego usta wykrzywiły się w cwanym uśmieszku.

Nie. Tylko nie to. Dlaczego oni wszyscy są tacy sami? Gdzie jest mój brat. Błagam niech ktoś tu teraz przyjdzie. Alex jest wyraźnie większy i silniejszy niż tamten chłopak. Nie wiem czy udałoby mi się uciec tak jak wtedy.

-Hej spokojnie, tylko żartowałem. - Sprostował szybko.

Odetchnęłam z ulgą. Nawet nie zauważyłam, że cała dygotałam.

-Nie wiem dlaczego tak się mnie boisz, ale to że się trzęsiesz widać zapewne ze stu metrów. Obiecuję, że nic ci nie zrobię, okej? - Mówiąc to, cały czas patrzył mi głęboko w oczy.

-Okej. - Przytaknęłam.

Nie mam pojęcia, czy mogę mu ufać, ale chciałam w to wierzyć.

-Super, więc powiesz mi co się stało?- Usiadł na brzegu fontanny. Ja wolałam postać.

-Nie. - Kim on jest, żebym zwierzała mu się z moich nieprzyjemnych przygód?

-Dobra, czyli chyba będę musiał zadzwonić do Harry'ego i powiedzieć, że jego siostrzyczka siedzi sama w moim ogrodzie narażona na niebezpieczeństwo. - Sięgnął do kieszeni po telefon.

Cholera, zapomniałam o tym, że on i mój brat są podobno dobrymi znajomymi.

-Poczekaj. - Powiedziałam ostrym tonem. - Proszę, nie mów mu o tym co się właśnie wydarzyło.

-Nie widzisz w jakim jesteś stanie?  Masz dosłownie drgawki, gdy tylko zbliżam się do ciebie.

-Jest mi po prostu zimno.- Skłamałam. Noc była naprawdę ciepła. - No właśnie, lepiej wrócę do środka, bo jeszcze się przeziębię.

-Liah, poczekaj. - Złapał mnie za nadgarstek, a moje ręce dostały parkinsona.

Nawet cię nie znam człowieku odwal się ode mnie.

-Ktoś najwyraźniej zrobił ci krzywdę. Opowiesz o tym albo mi, albo swojemu bratu. Wybór należy do Ciebie. - Puścił moją rękę.

-Nie mieszaj się w nie swoje sprawy. Harry, też nie powinien. Nie mam pięciu lat. - Warknęłam.

-Ale tak się zachowujesz.

-Nawet mnie nie znasz. - Wycedziłam, przez zaciśnięte zęby. Po co ja z nim w ogóle dyskutowałam? 
Ach no tak. Jeżeli Harry dowie się o wszystkim, to już do końca życia będzie łaził za mną jak jebana niańka.

-Znam cię od dokładnie - Spojrzał na zegarek, który miał na nadgarstku. - siedemnastu minut i trzydziestu dziewięciu sekund.

Wywróciłam oczami. 

-Niech będzie. Ale proszę. Obiecaj, że Harry o niczym się nie dowie. - Usiadłam, obok chłopaka.

-Nic mu nie powiem. - Zapewnił.

Opowiedziałam Alex'owi całą sytuację, która zaszła w jego domu. Jak chciałam zawrzeć nową znajomość a mało co nie zostałam zgwałcona. Czy chłopacy naprawdę myślą tylko o jednym?

-To dlatego przywitałaś mnie słowami "Znam karate. Mam w staniku paralizator."? - Zaśmiał się, na co posłałam mu groźne spojrzenie. Mi nie było do śmiechu.

-Chyba. - Zwiesiłam głowę. - Czy teraz mogę wrócić już do środka?

Nie ukrywam, że zawiodło mnie zachowanie Alexa. Nie oczekiwałam współczucia, ale jego rozbawienie nie było na miejscu. On nie rozumiał mojego strachu i bezsilności.

-Tak. Odprowadzę cię.

-Dam sobie radę. - Wstałam i ruszyłam szybkim krokiem w kierunku domu.

-To w drugą stronę. - Oznajmił. - Ale skoro mówisz, że sobie poradzisz... - Ziewnął.

-Cokolwiek. Prowadź. - Westchnęłam i poszłam za chłopakiem.

Nie chcę tu zostać ani minuty dłużej. Może Harry zgodzi się odwieźć mnie do domu, o ile będzie jeszcze w stanie. Zakładam, że nie. Najwyżej wezmę jakąś taksówkę, czy coś. Mam dosyć domówek na następne kilka miesięcy.

***

Alex zniknął gdzieś w tłumie bawiących się nastolatków, a ja postanowiłam odnaleźć brata. Nie było go na dole, więc poszłam w kierunku szerokich marmurowych schodów, mając nadzieję, że znajdę go na górze. Uchyliłam pierwsze drzwi po lewej i natrafiłam na dosyć sporą łazienkę utrzymaną w czerwonych kolorach. Niestety nie zastałam tam Harry'ego. Kolejne dwa pomieszczenia były zamknięte. Nagle usłyszałam głośny śmiech dochodzący z końca korytarza. Mimo obawy przed tym, kogo mogę tam zastać postanowiłam zaryzykować i sprawdzić czy nie ma tam przypadkiem mojego brata.
Uchyliłam drzwi i weszłam do sypialni w której znajdowała się grupka chłopaków. Ku mojemu zdziwieniu, na podłodze oparty o łóżko siedział Harry, a w jego objęciach znajdowała się jakaś dziewczyna. Miała na sobie obcisłą mini, oraz tandetny top. Siedzący na biurku Alex zmierzył mnie wzrokiem.

-Harry? - Zwróciłam się do brata. - Możemy pogadać?

-Jasne, o co chodzi? - Zapytał unikając kontaktu wzrokowego .

-Na osobności. - Zaznaczyłam.

Harry błądził wzrokiem po swoich (obstawiam) znajomych. Coś tutaj nie gra, a ja nie wiem co się dzieje. Czułam się niepewnie. Naprawdę chciałam już wrócić do domu i po prostu iść spać.

-Liah, zejdź na dół. Twój brat zaraz przyjdzie. - Odezwał się do mnie Alex. Ton jakim to powiedział wyraźnie nie oczekiwał sprzeciwu.

-Znacie się? - Zapytał ze zdziwieniem Harry.

-Jak widać. - Alex wzruszył ramionami.

Mój brat wstał z podłogi i ignorując wściekłe spojrzenie Alexa, pociągnął mnie za drzwi.

-Nie wiem kiedy i jak się poznaliście, ale trzymaj się od niego z daleka, rozumiesz? - Popatrzył mi w oczy.

Mimo mroku, który panował dostrzegłam, że jego źrenice były wyraźnie powiększone, a białka przekrwione. Co tutaj się do cholery dzieje?

- Brałeś coś? - Zapytałam zaszokowana. Mój brat był ostatnią osobą, która bawiła by się w takie rzeczy jak narkotyki. Przysięgam.

-Nie zmieniaj tematu. - Złapał mnie mocno za nadgarstek.
Syknęłam z bólu. Halo, co jest z nim nie tak? - Nigdy więcej nie rozmawiaj z tym bogatym dupkiem.

-Nie będę. - Przytaknęłam, tylko po to aby dał już spokój. Nie miałam siły ani ochoty się z nim kłócić.

Letnia NocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz