Do domu dotarliśmy bezpiecznie. Dzięki Bogu nie mieliśmy po drodze żadnej kontroli. Już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że mój brat był pod wpływem jakiejś substancji odurzającej.
Po tym jak wysiadłam z samochodu od razu udałam się do domu. To był jeden z najgorszych wieczorów w całym moim życiu i chcę o nim jak najszybciej zapomnieć. Wciąż zła na Harry'ego, nic nie mówiąc, udałam się na górę. Mimo późnej pory, postanowiłam wziąć gorącą kąpiel. Siedziałam w wannie słuchając relaksującej muzyki i starając się wymazać z pamięci obraz przekrwionych oczu mojego brata. Mam nadzieję, że była to jego pierwsza i ostatnia przygoda z narkotykami. Wszędzie słyszy się o tym jak bardzo potrafią one zniszczyć życie. Nie pozwolę aby Harry w to brnął. Musi mi przysiąc, że już nigdy nie doprowadzi się do takiego stanu. Dziwię się, że dał w ogóle radę prowadzić samochód. Odetchnęłam głęboko a moje nozdrza wypełnił zapach lawendowego szamponu. Woda w wannie zrobiła się już zimna. Musiałam jednak poleżeć jeszcze chwilę i poukładać sobie wszystko na spokojnie. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego Harry tak bardzo nie lubi Alexa. Musiał mu ostro zajść za skórę skoro nie chce abym miała z nim do czynienia. Nie szkodzi. Nie ciągnie mnie do niego.
Z zamyślenia wyrwał mnie huk. Jakby jakiś przedmiot uderzył o podłogę z ogromną siłą. Pewnie Drake znowu coś odwalił. Kolejny niepokojący hałas. Zaraz potem następny i następny. Wreszcie przeraźliwy krzyk mojego brata. Wyskoczyłam z wanny jak poparzona i czym prędzej owinęłam się ręcznikiem. Opuściłam łazienkę i rzuciłam się w kierunku z którego dochodziły wszystkie dźwięki. Byłam przerażona to mało powiedziane. Serce biło mi tak szybko jakby zaraz miało eksplodować. Byłam w połowie schodów kiedy dobiegł mnie kolejny krzyk.-Uciekaj! Schowaj się.... kurwa. - Mimo, że nie wypowiedział mojego imienia wiedziałam, że te słowa były skierowane do mnie. W ciemności rozlegały się dźwięki bójki. Miałam ochotę po prostu się rozpłakać. Wiedziałam, że nie mogę dopuścić do tego aby łzy pokryły moją twarz. Działo się coś złego. Coś bardzo niedobrego, a ja nie miałam pojęcia co.
-Oddaj kasę, albo rozwalę ci ryj. A następnie zajmę się osobą, do której tak krzyczałeś.
Zamarłam. Strach sparaliżował moje ciało. Nie mogłam się ruszyć. Chciałam pobiec na pomoc mojemu bratu, ale nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Nienawidziłam siebie za to jakim tchórzem byłam. Harry bez namysłu rzucił by mi się na ratunek. Wiem to.
-Nie ma tutaj nikogo oprócz mnie. - Syknął Harry.
-To do kogo krzyczałeś? Nie Jestem głupcem.
-Daj mi jeszcze kilka dni. Oddam ci wszystko co do grosza.
Mój brat był winny pieniądze jakiemuś psycholowi a ja nic o tym nie wiedziałam. Jestem super siostrą, nie ma co. Muszę coś wykombinować.
-Masz dziesięć sekund żeby powiedzieć mi gdzie znajdę pieniądze. Wystarczająco długo czekałem. - Ton głosu mężczyzny przesiąknięty był nienawiścią.
Czekałam na odpowiedź Harry'ego, ale ta nie nadchodziła. Jeżeli zaraz czegoś nie wymyślę, to Harry ucierpi. Mimo strachu, przez który moje ruchy były sztywne i niepewne pobiegłam wzdłuż korytarza. Dotarłam do drabinki prowadzącej na strych. Trzęsącymi się dłońmi, otworzyłam klapkę i weszłam do środka. Zaczęłam szukać czegoś co mogłoby posłużyć mi jako broń. Jeżeli zakradnę się od tyłu mam szansę obezwładnić tego faceta. Ze skrzynki z narzędziami wyjęłam dosyć spory młotek. Nie było czasu aby szukać czegoś innego. Schodziłam po drabince, kiedy usłyszałam strzał. Zamarłam. Zrobiło mi się gorąco a zaraz potem bardzo zimno. Serce biło mi w przyspieszonym tempie. Drugi strzał. Nie. To nie jest to o czym myślę. To nie może być prawda.
Kroki.
On tu idzie.
Skrzypiące schody.
On tu idzie. Zaraz tutaj będzie. I zabije również mnie.
Wróciłam na strych i zamknęłam za sobą drzwiczki. Skuliłam się i objęłam kolana rękoma. Nie miałam nawet siły płakać. Nie da się opisać słowami tego jak przerażona byłam w tamtym momencie.
Czekałam na śmierć.***
Ale śmierć nie nadeszła. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Gdy otworzyłam oczy, nie wiedziałam co się dzieje. Gdyby nie to, że cały czas byłam na strychu, pomyślała bym, że wydarzenia które miały miejsce zeszłej nocy były zwykłym koszmarem.
Przez szczeliny drewnianej podłogi przebijały się promienie słońca.
Byłam głodna, a moje usta stały się suche. Potrzebowałam wody.
Kiedy wychodziłam z mojej kryjówki serce biło mi jak oszalałe. On cały czas może gdzieś tu być. Czekać na mnie.
Jednak nie miałam już siły, aby się dłużej ukrywać.
Pobiegłam na dół. Rozejrzałam się dookoła. Nigdzie nie mogłam dostrzec ciała mojego brata. Poszłam do kuchni, aby napić się wody. Nie docierało do mnie to co się wydarzyło. Wtedy mój wzrok padł na plamy krwi rozmazane po podłodze. Zakryłam usta ręką i upadłam na kolana. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Potok łez. Wodospad. Nie mogłam tego opanować.Kiedy już się uspokoiłam (co zajęło mi całkiem sporo czasu) zadzwoniłam do rodziców.
Raczej nie spodziewali się telefonu w stylu "hej wasz syn właśnie został zastrzelony", ale tak właśnie to wyglądało. Jeżeli miałabym wskazać najgorszą noc w całym moim życiu, na pewno wybrała bym tą.***
Mama płakała. Tata płakał. Ja płakałam. Nikt z nas nie dopuszczał do siebie wiadomości, że straciliśmy Harry. Wszędzie Policja i ciągłe przesłuchania. Przez następne dwa tygodnie siedziałam w domu. Mało jadłam. Mało piłam. Praktycznie nie robiłam nic oprócz podstawowych czynności życiowych.
Moja komórka pełna była nieprzeczytanych wiadomości oraz nieodebranych połączeń.
Leżałam na łóżku usiłując przeczytać chociaż mały fragment lektury, którą zadano mi na wakacje, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.-Otwarte. - Mruknęłam.
-Przyniosłem Ci kawałek ciasta waniliowego. Specjalność twojej mamy. - Tata przysiadł na skraju łóżka.
-Dzięki. - Uśmiechnęłam się i wzięłam od niego talerzyk.
Włożyłam do ust kawałek ciasta i zamruczałam.-Jak zawsze najlepsze. - Przyznałam. - Coś się stało? Bo wiesz, kiedy ojciec przychodzi do pokoju córki z ciastem to oznacza rozmowę. Przynajmniej w tej rodzinie.
Kolejny kawałek wylądował w moim brzuchu.
-Słuchaj Li...Razem z mamą stwierdziliśmy, że to niezdrowe siedzieć cały czas w domu. Oczywiście rozumiemy cię, ale nie zmienimy tego co się stało. Musimy żyć dalej. Mimo, że jest nam wszystkim równie ciężko jak tobie. - Tata popatrzył na mnie z wyczekiwaniem. W jego oczach widać było niepewność i zmęczenie. - Słyszymy jak płaczesz w nocy.
-Przepraszam, nie chciałam was budzić, ja po prostu...
-Nie przepraszaj. Nie masz za co. Jeżeli chcesz możemy zapisać cię do specjalisty. Pomógł by uporać ci się z myślami i emocjami.
-Nie trzeba. Poradzę sobie.- Zaczęłam bawić się białym kocykiem. Nie wyobrażałam sobie rozmawiać o tym co wydarzyło się dwa tygodnie temu. To za wcześnie. Mam wrażenie, że zawsze będzie "za wcześnie" - Właściwie to umówiłam się dzisiaj z Sarą.
Kłamstwo.
Na twarzy taty zagościł uśmiech.
-Spotkałem ją ostatnio na zakupach. Mówiła, że nie może się do ciebie dodzwonić.
-Rozmawiałyśmy wczoraj.
Kolejne kłamstwo.
-Cieszę się, że w końcu wyjdziesz do ludzi.
-Tato... To nie tak, że siedzę tutaj całą wieczność, ja po prostu... Nie wiem czy potrafię jeszcze żyć tak jak kiedyś.
-Rozumiem kochanie. Nawet nie wiesz jak dobrze to rozumiem. - Posłał mi smutny uśmiech po czym skierował się do wyjścia. - Bawcie się dobrze i pozdrów ode mnie Sarę.
-Jasne.
Najpierw muszę do niej zadzwonić i umówić się na spotkanie...
![](https://img.wattpad.com/cover/134969059-288-k512958.jpg)
CZYTASZ
Letnia Noc
RandomPewnej Letniej nocy życie Liah zostaje wywrócone do góry nogami. Mimo tragicznych wydarzeń, dziewczyna stara się żyć dalej. Na swojej drodze spotyka chłopaka, który za wszelką cenę próbuje ją chronić. Dlaczego?