zero | początek

414 31 25
                                    

Słyszałam coraz wyraźniejszy dźwięk zbliżającego się pociągu. Uniosłam kącik ust, czując narastającą, buzującą w moim ciele adrenalinę. 

— No, chodź — mruknęłam z niecierpliwością. 

Do moich uszu dobiegł głośny gwizd, brzmiący jak przerażony, błagający mnie o zejście z torów okrzyk, co tylko potęgowało we mnie przyjemne uczucie. Kolejny, jeszcze głośniejszy gwizd sprawił, że wyobraziłam sobie wystraszoną twarz maszynisty, a to wywołało u mnie znacznie większy uśmiech. 

Skoczyłam na bok dopiero w momencie, w którym maszyna znajdowała się prawie przed moim nosem. Od całego tego hałasu dźwięczało mi w uszach, ale nie miałam z tym problemu. W końcu szłam na głośny koncert Firewalk, po którym będę słyszała brzęczenie chyba do rana. 

Stanęłam przed stodołą, w której odbywał się występ. Zdziwiłam się, że te stare deski poprzybijane zardzewiałymi gwoździami jeszcze stoją w jednym kawałku, chociaż już konstrukcja zaczęła się porządnie chybotać. Popatrzyłam z uznaniem budowlę, z której dobiegały głośne, punk rockowe brzmienia, które tak uwielbiałam. Gdyby mama wiedziała, gdzie chciałam się udać, zostałabym pewnie uziemiona do końca życia. Skierowałam się w stronę wejścia, ale barczysty bramkarz mnie zatrzymał. 

— Pomóc ci w czymś? — zapytał.

— Wpuść mnie. Popatrz, legitnie mogę tu być — powiedziałam i podałam mu legitymację.

Mężczyzna spojrzał pod światło i prychnął.

— Niezła podróba, dzieciaku. A teraz wyświadcz nam obu przysługę i odejdź. — Zrzucił mój dowód na ziemię, na co ja skrzywiłam się i podniosłam plakietkę.

— Wpuść mnie, teraz. — zażądałam.

Dodałam do tego trochę przekonującej gadki i nie odpuszczałam do momentu, w którym wreszcie zrezygnowany mężczyzna pozwolił mi wejść do środka. Uśmiechnęłam się triumfalnie, przekraczając progi stodoły. Dudniąca muzyka prawie rozsadzała mi głowę, ale w pozytywnym znaczeniu. Chciałam przepchać się do sceny, jednak ludzi było zbyt wiele i zostałam odepchnięta do tyłu, prosto na jakiegoś faceta. Zauważyłam, że przez to oblał się piwem z butelki, którą trzymał w ręku. 

"Cholera" — pomyślałam.

— Hej, wszystko okej? — zapytał.

— Wporzo — odparłam, chcąc przejść, ale on zatorował mi drogę. 

— Wpadłaś na mnie, pamiętasz? — odezwał się. Przewróciłam oczami.

— Ta, wybacz — odpowiedziałam.

— Nie wiesz, kim jestem, co? — wypuścił z ust papierosowy dym.

— Nie, mam to gdzieś. — wzruszyłam ramionami i przeszłam obok niego.

Postanowiłam, że wejdę na górę po schodach, skoro nie mam jak marzyć o przepchnięciu się do sceny. Trzeba przyznać, że widok z góry był nawet lepszy niż z dołu, zwłaszcza że siedziałam tam tylko ja. Rozkoszowałam się muzyką, ruszając się w jej rytm, gdy nagle nad sobą znowu ujrzałam tego faceta.

— Wylałaś moje piwo, suko — warknął.

Podniosłam się z poirytowaniem.

— Powinieneś być bardziej ostrożny, to niebezpieczne miejsce — stwierdziłam. 

— Nie podoba mi się twoje zachowanie. — oświadczył. 

— Mnie nie podoba się fakt, że jakiś koleś przypierdala się do mnie, bo nie umie utrzymać piwa! — warknęłam na niego.

— Pożałujesz każdego słowa. Każdego. Słowa. — syknął, zbliżając się do mnie niebezpiecznie. Stanęłam prawie na końcu podestu, jeszcze jeden krok, a spadłabym. Mężczyzna rozbił butelkę z głośnym brzękiem, pewnie miał zamiar rozsmarować mi szkło na twarzy. W tym momencie usłyszałam głos jakiejś dziewczyny.

— Ej, kutasie! — zawołała, odwracając jego uwagę. Skorzystałam z okazji i uciekłam, stając obok mojej wybawicielki. Była nią...

— Rachel? — zdziwiłam się. Ona jednak nic nie odpowiedziała, tylko złapała mnie za rękę i uciekłyśmy szybko. Wtopiłyśmy się w tłum ludzi i stanęłyśmy zaraz przed sceną. 

Kto by pomyślał, że to właśnie Rachel Amber uratuje mi tyłek? Spojrzałam na nią kątem oka. Świetnie się bawiła, więc mi nie pozostało nic innego, jak tańczyć i śpiewać razem z nią. Najlepszy koncert mojego życia! 

××××××××××××××××××××××××××××××××

Witam.

Jak widzicie, właśnie publikuję Amberprice. Nie spodziewałam się tego po sobie :')
Nie jestem jakąś ogromną fanką tego shipu, tak samo jak prequelowej wersji Rachel, ale trzeba przyznać, że relacja między Chloe a Rachel jest wyjątkowa. Niektórzy też prosili mnie o napisanie Amberprice, więc oto jest.
Nie wiem, ile rozdziałów będzie w tej książce ani co ile będą się pojawiać, ale jakiś tam zarys fabuły mam w głowie.

Postanowiłam, że na tym koncie poświęcę się (prawie w całości) LiSkowi. Mam też pomysł na fabułę zupełnie niezależnych, dwóch innych książek, ale to na innym koncie. Mam nadzieję, że się nie znudzicie tym, że ciągle piszę o LiSie... Welp, pewnie ja zacznę prędzej tym rzygać niż Wy, spokojnie.

Widzimy się w następnym rozdziale,

xoxo

Till the stars fade out | Life is StrangeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz