Od zawsze wiedziałam i szczerze w to wierzyłam, że samotność nie istnieje. Jak można być samotnym w mieście zamieszkałym przez miliony ludzi? Chodzę ulicami, mijam różne osoby, dzielę z nimi podróże metrem i ławki w parku.
Hmm...
Nie. Nie czuję się samotna. Czuję się trochę smutna, bo żadna twarz nie jest mi znajoma. Gdy ktoś jest poszukiwany i wszędzie są jego zdjęcia i opisy to ja nigdy nie pomogę w poszukiwaniu, bo nie pamiętam obcych. Nieznajomi nie mają dla mnie krzywych nosów, rozczochranych włosów, brzydkich butów czy odstających uszu. Wszyscy zlewają się dla mnie w jedno pojęcie - ludzie.
Od pierwszej wyprowadzki z domu po dziś praktykuję 1 telefon w tygodniu do mamy. Na ploteczki i żeby wiedziała, że żyję. Czasami zadzwoni jakaś znajoma aby nasza rozmowa była dodatkiem w drodze do pracy. Inni wolą pisać. Nie dziwię się to wygodne, można odpisać w wolnej chwili albo po kryjomu a informacje i tak zostaną przekazane. Zaczynam się zastanawiać czy ja jeszcze potrafię mówić. Odzywam się tylko aby powiedzieć dzień dobry sąsiadom albo jak robię zakupy. Głos mam nadal na 100%, bo cały czas śpiewam. Z radiem robiąc sobie kanapki, trenując moje piosenki, na chodnikach w miejscach rojących się od ludzi z nadzieją, że ktoś uśmiechnie się słysząc swój ulubiony kawałek.
Dzisiaj kolejny dzień zabawy w poszukiwanie pracy. W chowanego jest łatwiej. W sumie to taki chowany tylko, że po całym mieście. Gdzie się ukryła praca dla mnie? Założyłam dzisiaj zieloną sukienkę w drobniutkie, białe kwiaty, zaplotłam warkocz na lewą stronę i zrobiłam makijaż. Muszę wyglądać sympatycznie i elegancko wciskając moje badziewne CV, które nikogo nie zainteresuje z racji wielu polskich nazw jak szkoły czy miejsca pracy. Trudno. Nie przejmuję się tym, bo nie muszę tu pracować. To taki dodatek zmieniający moje wakacje, przecież mogę w każdej chwili wsiąść w samolot powrotny. Chociaż czuję, że dzisiaj może mi się udać, bo udaję się do "polskich miejsc". Mówią, że rodacy nie są dla siebie mili na emigracji, ale nie wierzę w to, bo ja uśmiecham się gdy słyszę jakieś polskie słowa w tłumie. Zamykam mieszkanie na klucz i jadę. Mam całą teczkę tego cudownego papierka będącego reklamą mnie. Wysiadłam parę przystanków wcześniej, żeby się przejść. Od zawsze miałam przeświadczenie, że wszystko w obrębie 3 km to blisko, więc można iść. Jestem w tej części miasta pierwszy raz, więc nie tylko zaglądam w każdą wirtynę w poszukiwaniu napisu "szukam pracownika", ale i podziwiam okolicę. Jest godzina 10.30, więc dosyć wcześnie. Ludzie jeszcze piją poranną kawę. W sumie mogę zacząć już tutaj. Tylko ta myśl wykiełkowała a już weszłam do kawiarni co zasygnalizował mały dzwoneczek przy drzwiach.
-Dzień dobry! - uśmiechnęła się do mnie czarnoskóra kobieta zza lady
-Dzień dobry! Przyszłam zostawić CV, żeby w razie czego mogła mnie pani zrobić koleżanką z pracy.
- Haha! Nie ma problemu- kobieta serdecznie się zaśmiała i klasnęła w dłonie
- Dziękuję ślicznie! Miłego dnia!
- Wzajemnie
Złapałam za klamkę, ale usłyszałam wołanie. Odwróciłam się i zobaczyłam wskazującą na mnie palcem baristke.
- Heej! Przepraszam, ale wydaje mi się pani znajoma. Jest taka szansa?
- Oh, myślę, że mnie pani z kimś myli, bo ja ...
- Czy nie śpiewałaś ostatnio w okolicy Harrodsa?
Poczułam zawstydzenie, bo to w sumie trochę jak żebranie. Moje policzki zaczęły się czerwienić
- Tak to byłam ja. Dziwne, że mnie pani zapamiętała.
- Śpiewałaś "Yesterday" The Beatles. To moja ukochana piosenka! Pozwoliłam odjechać mojemu autobusowi, żeby posłuchać. Pięknie śpiewasz!
Co?Co?Co? Ktoś mnie skojarzył? Stoję osłupiała i nie wiem co powiedzieć
- Oczywiście wrzuciłam ci 5 funtów - dodaje szybko
- Dziękuję. Cieszę się, że się pani spodobało. Jestem odrobinę w szoku, przepraszam.
- Oj nie chciałam cię zawstydzić.
- W sumie to zrobiła mi pani dzień. Do widzenia!
Wyszłam na ulicę z myślą, że jednak ludzie zwracają na siebie uwagę. Nie wszystkie twarze muszą pozostać w nieznajome. WOW! Czuję się jak rozpoznawalna celebrytka, ha!
Postanowiłam zboczyć z głównej drogi i skręciłam w pierwszą uliczkę w lewo. Ta kobieta sprawiła mi taką radość i dodało mi to masę pewności siebie. Uśmiech mi nie schodzi z twarzy. Fantastyczne uczucie. Chcę je czuć zawsze. Gdy już trochę się ocknęłam zobaczyłam, że stoję przed pięknym, nowoczesnym budynkiem. Na pewno przyjemnie się pracuję w takim miejscu. Podeszłam bliżej drzwi gdzie wisiała tablica z napisem "Warner Music Studio".
Czemu nie?
YOU ARE READING
Madelaine vs. real life
FanfictionMadelaine puszcza się wszystkiego czego kurczowo trzymała się całe życie. Stawia całe swoje życie na jedną kartę. Niepewną kartę. Wyrusza zawalczyć o nigdy niewypowiedziane na głos marzenie. Czy można zmieniać świat za pomocą muzyki i słów? Czy pie...