Dziewczyna siedziała na zajęciach klubowych. Jeszcze tylko pięć minut i będzie wolna. Jutro sobota, a ona nie ma żadnych planów, więc spokojnie może posiedzieć w domu. Wyspać się, potem poleżeć w łóżku pod kołdrą i nic nie robić. Wystarczy już dziś zrobić zadanie i gotowe. Chociaż wypadałoby się pouczyć. No, ale można to robić leżąc w ciepłym łóżku. Ktoś dotknął jej zamienia, więc nastolatka odwróciła się. Przewodnicząca klubu dała jej jakieś kartki, tłumacząc, że ma je wypełnić na poniedziałek. Dziewczyna westchnęła i przyjrzała się papierowi. Kilka stron tekstu, ale mogło być gorzej, prawda? Nastąpił koniec spotkanie i wszyscy udali się ubrać zwykle buty, by móc iść do domu.
Seijūrō siedział w pustej klasie i uzupełniał dokumenty dotyczące kolejnego meczu. Zostało mu jeszcze jedna strona, jednak postanowił ją wypełnić w domu. Poszedł do szafki, zmienił buty i wyszedł do szkoły. Szedł spokojnie chodnikiem, jego szofer miał być dopiero za piętnaście minut, więc chłopak miał chwilę czasu. Oparł się o mur, będący czymś w rodzaju szkolnego płotu.
Dziewczyna wyszła ze szkoły z kartkami w ręce. Nagle wiatr zawiał i wywiał jej je z rąk. Zabrał je gdzieś daleko, a nastolatka biegła za nimi. Upadły na ziemię, obok rabatki kwiatów. Ona uklękła obok i zaczęła zbierać kartki. Układała je od razu w odpowiedniej kolejności, by później o tym nie zapomnieć. Nagle nie wiadomo skąd wiatr przywiał kolejne kartki.
Akashi przeklinał w myślach los. Akurat kiedy raz w życiu trzyma plik kartek, przeglądając je, podmuch wiatru musi mu je porwać w powietrze. Tym oto sposobem wbiegł do parku. Przebiegł koło fontanny, potem koło kilku, mniej lub bardziej zniszczonych, ławek, następnie niedaleko parunastu drzew, by zatrzymać się przy kwiatowej rabatce. Stanął wtedy zaskoczony niespodzianym widokiem. Na ziemi, po turecku, siedziała dziewczyna. Ta dziewczyna. Ta, której Seijūrō widzieć nie chciał.
-Znowu ze mnie drwisz?- zapytał szeptem chłopak. Nie wiedział czy skierował pytanie do nastolatki czy do losu. Jednak co wspólnego miała ta licealistka z wiatrem? Nic, teoretycznie. Jednak gdyby przed nim siedział ktokolwiek inny, nie przejął by się tym. Tak, musiała to być sprawka przeznaczenia. Ten wiatr, który porwał jego arkusze, ukradł też jej. Dlatego tu była. Nie mogło to być przypadkiem. Dwie przeznaczone sobie osoby, spotykają się w parku, obie muszą pozbierać porozrzucane przez wiatr dokumenty. Wystarczyłoby pozbierać je i po problemie. Gdyby nie jeden malutki szczegół, który wprawił chłopaka w lekki szok.
-Czerwone tulipany?- powiedział głośniej niż poprzednio.
Uczennica spojrzała na niego, dopiero zdając sobie sprawę z jego obecności. Poukładała pospiesznie swoje arkusze, by później zacząć to samo robić z jego. On uklęknął obok i pomógł jej. Przez ten jakże prosty gest wywołał osłupienie na jej twarzy.
- Nosisz soczewki?
Spojrzał na nią, by po chwili zrozumieć, co miała na myśli. No tak, był sobą. Pokręcił tylko głową. W ułamku sekundy skierował swój wzrok w to samo miejsce co ona."Tulipany- kwiaty te mają kilka znaczeń, zależnie od koloru. Ogólnie oznaczają radość ze spotkania osoby nimi obdarowanej, ale też "miło Cię widzieć", "dobrze, że jesteś". Jednak te czerwone mówią "kocham Cię". Zostały tu posadzone w ramach projektu szkolnego, dzięki któremu uczniowie chcą zebrać pieniądze, by dołożyć je do odbudowy boiska szkolnego. Za jedyne 100 jenów można zerwać ukochanej osobie kwiat. Czyż nie ma lepszego i bardziej oryginalnego wyznania miłości? Zapomnij o różach, zaskocz swoją sympatię!"
Po przeczytaniu tabliczki czerwonowłosy rozejrzał się i zobaczył identyczną na budce z lodami. Wyjął portfel z torby i pobiegł do siedzącej w budce kobiety. Na pytanie: "po kwiatki?" skinął tylko głową i podał staruszce odliczoną ilość pieniędzy. Wrócił szybkim krokiem do koleżanki ze szkoły i zerwał jeden z kwiatów.
-Proszę. Chyba jestem twoim przeznaczeniem, prawda? Przepraszam za wcześniej- podał jej kwiat i obdarował ją szczerym uśmiechem- Jestem Akashi Seijūrō.
-Dziękuję i nic się nie stało- zaśmiała się i odpowiedziała mu równie pięknym uśmiechem.
-To jak? Zostaniesz moją bratnią duszą?- zapytał już poważnie, na co dziewczyna roześmiała się.
-A czy masz pół piłki na ręce?- spytała, na co koszykarz tylko podwinął rękaw- Więc odpowiedź jest oczywista, prawda? O i przy okazji nazywam się Unmei Chie
-A tak chciałem uciec od przeznaczenia...
-Ode mnie czy od tego, które nas połączyło?[koniec]
CZYTASZ
Przeznaczenie? /Akashi Seijūrō
Fanfiction❝-Przeznaczenie? Po co mi to, ojcze? Czy twoją bratnią duszą nie była moja matka? Była i nic dobrego z tego nie wynikło. -Przeznaczenia nie oszukasz, Seijūrō.❞ ❝Czerwonowłosy pochylił się lekko nad dziewczyną. -Naprawdę nie powinnaś być taka naiwna...