1/2

149 28 26
                                    

Wraz z nastaniem każdej wiosny Chanyeol zamykał się we własnym świecie, zupełnie zapominając o otaczającej go rzeczywistości. Budząca się do życia przyroda, słońce, które budziło go każdego ranka, świecąc mu prost w twarz i cichy ćwiergot ptaków sprawiały, że gdyby mógł cały dzień spędził by przy płótnie. I tak jak potrafił zignorować swoje potrzeby, tak biały golden retrivier, którego przygarnął dwa lata temu nie pozwolił mu o sobie zapomnieć. Każdego ranka pies ściągał go z łóżka, kładąc mu smycz na brzuchu i liżąc po twarzy, dopóki chłopak nie wstał z łóżka. Popołudniami i wieczorami zaś łapiąc zębami za nogawkę jego spodni zmuszał go do odsunięcia się od sztalugi. Czasami Park miał wrażenie, że ten pies dbał lepiej o niego niż on sam.


Jednak najbardziej lubił wieczorne spacery. Wychodząc z kamienicy odpalał papierosa i kierował się do niewielkiej kawiarenki w pobliżu. Rzadko kiedy przejmował się tym, że na jego ubraniach i dłoniach są resztki farby. W końcu kto by się martwił plamami i gorzkim zapachem terpentyny, który osadził się na bluzie i włosach, kiedy ciepłe podmuchy wiatru przyjemnie owiewały twarz. Pierwsze pąki pojawiające się na drzewach i krzewach, coraz bardziej zazieleniająca się trawa i ten specyficzny wiosenny zapach unoszący się w powietrzu dodawały siły. Chanyeol z rozmarzonym uśmiechem przywiązał psa przed kawiarnią, po czym wszedł do środka. Uważał, że zapach kawy i drewna jest równie uzależniający, co świeżo naniesionych farb na płótno. Pogrążony w swoich myślach, nie usłyszał pytania baristy i dopiero smukła dłoń przesuwająca się przed jego oczami wyrwała go z transu. Podniósł wzrok i poczuł jak jego poliki pokrywają się czerwienią na widok uśmiechającego się kącikiem ust baristy.


- Ummm... przepraszam, zamyśliłem. Mógłbyś powtórzyć?

- Pytałem, czy przygotować to co zwykle?

- Jaaa... tak?

- Duża flat white na wynos?

- Tak, poproszę. Skąd to wiesz?


Chanyeol uniósł wzrok na wciąż uśmiechającego się delikatnie chłopaka. Miał wrażenie, że skądś kojarzył jego twarz. Mocno zarysowane brwi, ciemne oczy z przeszywającym spojrzeniem otoczone wachlarzem gęstych rzęs, świetnie zarysowana szczęka i usta stworzone do... Park pokręcił głową ponownie skupiając się na bariście stojącym po drugiej stronie lady i starając się nie studiować za bardzo jego sylwetki. Och, jak żałował, że nie ma ze sobą szkicownika! Poczuł jak jego twarz niemal w całości pokrywa się rumieńcem, kiedy usłyszał cichy śmiech.


- Za każdym razem, kiedy tu przychodzisz zamawiasz to samo. Kawa zaraz będzie gotowa.


Mężczyzna usiadł przy wolny stoliku obserwując jak wysoki barista podchodzi do drugiego i coś do niego mówi, aby po chwili zniknąć za drzwiami na zapleczu. Zastanawiał się, jak mógł go wcześniej przeoczyć. Ponownie pogrążył się w myślach, starając się jak najlepiej zapamiętać twarz drugiego, kiedy tuż przed nim pojawił się kubek. Uniósł zaskoczony spojrzenie widząc tego samego baristę, który rozmawiał z nim przy barze, jednak przebranego w normalne ubrania - jeśli tak można nazwać czarne dżinsy opinające nogi niczym druga skóra i równie czarną koszulę z rozpiętymi dwoma górnymi guzikami, które odsłaniały obojczyki. Park odebrał od niego kawę, przypadkiem przejeżdżając palcami po jego dłoni i zostawiając na niej smugę błękitnej farby, co od razu zauważył.


- Przepraszam! Nie chciałem. Ja...

- Nic się nie stało. To tylko farba, zejdzie.


Chłopak ponownie się do niego uśmiechnął i ruszył w kierunku drzwi, a Chanyeolowi nie pozostawało nic innego jak ruszyć za nim. Na jego ustach pojawił się, uśmiech, kiedy pies wstał na jego widok i zaczął radośnie machać ogonem. Nie zastanawiając się długo ukucnął koło zwierzęcia, odstawiając kawę na chodnik i przytulił do siebie zwierzaka. Nie spodziewał się, że czułości z psem przerwie mu ten sam niski głos co w kawiarni. Uniósł wzrok, widząc, że barista wcale nie poszedł do domu, tylko z zainteresowaniem przygląda się psu.


- Jak się wabi?

- Hmm? To Vincent.

- Piękny jesteś Vincent.

- Piękna.

- Co?

- No bo wiesz... Bo tak naprawdę Vincent to suczka.


Malarz zaśmiał się z dezorientowanej miny chłopaka, podnosząc się i odwiązując smycz. Przewrócił przy tym prawie kawę, o której zapomniał i gdyby nie szybka reakcja drugiego, po napoju została by tylko ciemna plama na chodniku. Uśmiechnął się do niego radośnie i po raz drugi tego dnia odebrał od niego kubek, po raz kolejny zostawiając ślad farby na jego dłoni.


- To było pierwsze imię, które przyszło mi na myśl, nie zastanawiałem się nad tym długo i tak jakoś zostało. Przy okazji jestem Chanyeol. Park Chanyeol.

- Oh Sehun. No cóż, nie powiem, oryginalnie.


Chanyeol ruszył w kierunku domu, rozpoczynając luźną rozmowę, nie zważając na to, że zmusza tym samym Sehuna do podążania za nim. Nie pamięta kiedy ostatnio rozmawiało mu się z kimś tak dobrze. Zwykle stronił od ludzi, zamykając się w swoim świecie pachnącym terpentyną i drewnem. Jednak ten chłopak go w jakiś sposób fascynował, już sam fakt, że od niego nie uciekł kiedy zaczął mówić o malarstwie klasycystycznym coś znaczył. Zajęty przyglądaniem się profilowi baristy niemalże przeoczył kamienicę w której mieszkał. Dopiero ciepła dłoń łapiąca jego ramię sprawiła, że się zatrzymał. Spojrzał na niego zaskoczonym wzrokiem, orientując się, że stoją tuż przy drzwiach wejściowych.


- Nie wracasz jeszcze do domu?

- Ja... skąd wiesz...

- Skąd wiem, gdzie mieszkasz? Mieszkam piętro niżej i lubię obserwować ludzi. A przyznam, że ty jesteś nad wyraz ciekawym obiektem.

Chanyeol jęknął w duchu, mentalnie dając sobie w twarz. Jak mógł przez tyle czasu nie zauważyć, że ten chłopak też tutaj mieszka? Przecież na pewno nie raz go minął, a zastanawiając się głębiej kojarzył tylko miłą staruszkę z parteru, która często dawała mu paczkę domowych ciastek. Chłopak rozpiął smycz Vincentowi, pozwalając aby sunia pobiegła na górę, samemu wchodząc po schodach z Sehunem u boku. Zatrzymali się na drugim piętrze, gdzie mieszkał barista. Park walczył z myślami i swoją nieśmiałością. Tak bardzo chciał go namalować, a jednak nie mógł się przemóc, aby go o to zapytać. Uniósł wzrok, aby spojrzeć na Sehuna opierającego się o drzwi z lekkim uśmiechem i wyciągniętą dłonią, która delikatnie dotykała jego policzka. Tę chwilę przerwało pojedyncze szczeknięcie psa, który z niecierpliwością czekał pod drzwiami mieszkania. Chanyeol z westchnięciem odsunął się od ciepłej dłoni i ruszył na górę. W ostatniej chwili zatrzymał się i spojrzał na drugiego chłopaka.

- Umm... mógłbym cię kiedyś namalować?



____________

Czy jest coś bardziej uroczego niż kluska Chanyeol?

You are artOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz