Wstałam rano na szczęście, bez kaca. Po pościeleniu łóżka skierowałam się do komody i wybrałam taki zestaw.
Przeczesałam włosy i związałam w wysoką kitkę. Pomadka ochronna na usta i wychodzę z pokoju. W bazie jest bardzo cicho, więc prawdopodobnie wszyscy odsypiają po wczoraj. Ja nie odczuwam kaca. Najwidoczniej mam mocną głowę. Gdy wyszłam z bazy zaczerpnęłam świeżego powietrza. Zapach lasu, upraw i zwierząt dostał się do moich nozdrzy. Spodobał mi się ten zapach. Ale kiedy spotkałam się z nim po raz pierwszy? Z kim wtedy byłam? Nigdy się tego nie dowiem. To smutne. Usunęli nam pamięć, wsadzili do jakiegoś labiryntu i dali do labiryntu jakieś dziwaczne stworzenia. Nie czas na smutki tylko na pracę. Newt wspominał mi wczoraj, że zaczynam dzisiaj praktyki u plastra. Jednak zanim cokolwiek zrobię muszę coś zjeść. Idąc do Patelniaka próbuje odgadnąć dzięki słońcu godzinę, lecz zauważam brak słońca. Dziwne... Nie mam teraz do tego głowy. Wchodzę na stołówkę i widzę Zwiadowców oraz Newta. Dostrzegam też Minho zwijającego się z kaca.
- Dzieńdoberek! - krzyczę obok Minho
- Kobieto, weź mi daj dzisiaj spokój. - jęczy
- Jako, że dziś jestem stażystom u plastrów, zalecam wziąć zwolnienie lekarskie lub urlop macierzyński.- mówię z udawaną powagą
Po chwili jednak wszyscy wybuchają śmiechem, oprócz Minho który zrobił minę wkurzonego 5 latka co jeszcze bardziej mnie bawiło. Gdy już się w miarę ogarnęłam, bo trzeba przyznać- normalna to ja nigdy nie będę, skierowałam się do Patelniaka po moje jedzenie. Dostałam dwie kanapki z szynką, jabłko i kubek wody. Mnie to wystarczy. Uśmiechnęłam się do czarnoskórego kucharza w podziękowaniu. Z powrotem usiadłam przy stoliku. Zaczęłam rozmawiać z chłopakami na różne tematy. Po jakimś czasie- gdy z mojego talerza wszystko już znikło, zwiadowcy skierowali się do wyjścia.
- A wy dokąd?- pytam
- Do labiryntu.- odpowiada Minho
- Odprowadzę was.- mówię z entuzjazmem
- A ty co się szczerzysz jak Winston do świni?- pyta azjata
- A... Mam dobry humor.- uśmiecham się do niego promiennie
- To dobrze.- zaczyna Newt- Czasem go w Strefie brakuje, więc dobrze że chociaż kilka osób ma dobry humor.- kończy zamyślony
-Rozumiem...- mówię również się zamyślając. Po chwili jednak pytam- Jak długo już tu jesteście?-pytam
- Dwa lata- odpowiada Newt
Co?! Dwa lata i nadal nie znaleźli wyjścia?! A co jeżeli ja też będę tu tak długo? A co jeżeli zostane tu na zawsze?! Zaczęłam z lekka panikować. Złapałam Newta za ramiona i zaczęłam nim trząść. Co z tego, że był o pół głowy wyższy.
- Jak to możliwe?!- pytam spanikowana. Ja nie chce tu zostać do końca życia!
- Jak już ci mówiłem Lottie- wyjaśnia spokojnie- labirynt każdej nocy się zmienia, co trochę utrudnia robotę. - uśmiecha się uroczo, jakby to był setny raz gdy to komuś tłumaczył.
YOU ARE READING
We need to talk ~TMR ff
FanfictionCisza. Jest naszym przyjacielem, jak i wrogiem. Rozwiązuje lub wywołuje problemy. Milczenie jest złotem, lecz twój głos nałogiem. Opowiadanie na podstawie filmu i książki "Więzień Labiryntu". Fabuła bardziej podobna do tej z filmu, dlatego proszę ni...