Rozdział 2. Motyle.

1.6K 124 85
                                    

Głęboki wdech. Tarcza numerowa. Chłód słuchawki.
Sygnał.
-Widziałeś to?
-Tak.
-To jest... Obrzydliwe.
-A więc jednak nie jest ci to obojętne?
Westchnięcie.
-Przestań. Dobrze wiesz, że nie o to mi dzisiaj chodziło- chwila milczenia- Jak oni tak mogą? Przecież każdy wie, że...

-Ich to nie interesuje, Sara.

***

W zasadzie to ucieszył się gdy do niego zadzwoniła. Podczas rozmowy żadne z nich nie wspomniało o dzisiejszej kłótni. Chyba oboje powiedzieli kilka słów za dużo. Żałował tylko, że rozbeczał się jak... zresztą nieważne.
Wyrzucenie za drzwi przyjaciółki również nie zaliczało się do najtaktowniejszych zachowań. Podkręcił głową. Sara jest jaka jest, ale naprawdę wiele jej zawdzięczał; przecież nie kto inny, ale to właśnie ona najbardziej pomagała mu po zamknięciu Freddy's. To ona wpadła na trop, który zaprowadził ich do niezameldowanego mieszkania Aftona, jedynego przełomu w śledztwie. To ona wraz z nim spędzała całe noce, próbując połączyć poszlaki, zebrać informacje i możliwe wersje wydarzeń. W zasadzie to bez niej w ogóle nic by nie ruszyli. Tylko, że... Jej zapał wraz z upływem czasu powoli wygasał. Z każdym kolejnym tygodniem ich prywatne poszukiwania pokrywała coraz grubsza i gęstsza warstwa beznadziei. Rozpoczęły się kłótnie. Sara odebrała to nieudane przedsięwzięcie jako osobistą porażkę. Upokorzenie. Policja poddała się po niecałych dwóch miesiącach. Oni po sześciu.

***

Fritz odłożył telefon na swoje miejsce, które znajdowało się na kuchennym parapecie i udał się do sypialni. Był już w piżamie i czuł dobrze mu znane zimno podłogi przenikające przez bose stopy do reszty ciała, gdy przemieszczając się gasił kolejne światła w mieszkaniu. Minął lustro zawieszone na ścianie w korytarzu, wejście do salonu i finalnie wszedł do małej sypialni znajdującej się na końcu korytarza. Nie zapalając lampy przesunął palcem po wysłużonej mu już machoniowej komodzie, na której znajdowało się kilka niewidocznych obecnie zdjęć czule oprawionych w ramki. Rzucił jeszcze okiem przez okno zasłonięte leciutką firanką i w końcu opadł na łóżko. Materac zaskrzypiał pod ciężarem jego ciała, gdy wijąc się przybierał wygodną dla siebie pozycję na plecach. Było lato, a on nie był jakimś fanatycznym ciepłolubem, dlatego też miejsce zwykłej kołdry zastąpiło zwiewne prześcieradło. W końcu znalazł się w dogodnej dla siebie pozycjj i leżąc tak wlepił swój wzrok w sufit.
One są... inne.
Spróbuj zasnąć.
Nie podobają ci się. Roboty nie powinny takie być. Widziałeś ich oczy?
Dlaczego myśli odpędzane przez cały dzień zawsze wracają w nocy?
Są... Zbyt ludzkie. Ich ruchy. Ich mowa. Ich mimika. Przez chwilę miałeś nawet wrażenie, że... one rozumieją.
A co jeśli każda z naszych myśli ma duszę? Co jeśli każda z nich jest niczym więziony w klatce motyl, który nie da nam spokoju, dopóki go nie uwolnimy?
Ale to niemożliwe... Prawda?

...albo zabijemy. Zgnieciemy pięścią frustracji. Rozdepczemy obcasem ignorancji.

Dlaczego on to zrobił?
... lub też będziemy przed nim uciekać. Uciekać, bojąc się nawet zadrzeć głowę do góry, w nieustannym strachu przed tym co możemy tam ujrzeć.

Fritz usiadł na łóżku. Wiedział już, że nie zaśnie. Perspektywa szamotania się przez kilka godzin w łóżku zdecydowanie mu się nie uśmiechała. Przejechał palcami po wciąż mokrych od kąpieli włosach, jak zawsze gdy się nad czymś zastanawiał, jednocześnie spoglądając na zegarek. Dochodziła pierwsza nad ranem. Jak zwykle zasiedział się przy pracy. Chociaż czy można mówić o "zasiedzeniu się", gdy nie posiada się żadnego grafiku? Cóż, uroki samozatrudnienia.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 30, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Prawo do śmierci (WIP)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz